niedziela, 20 sierpnia 2017

Slenderman X Alexsis the Purple Girl Rozdział 1

[Uwaga! Ostry język, przekleńctwa.]


Alexsis

Zamknęłam szafkę, po tym jak wyjęłam swoje rzeczy. Miałam ją mieć jeszcze przez dwa lata, ale jak widać los zdecydował inaczej i naukę w tej szkole kończę już dziś. 

Zresztą od samego początku miałam kłopoty, a wszystko przez tą sukę Seline i jej bandzie. 

Jej zawsze wszystko uchodzi na sucho. Mogą sobie do woli nękać innych uczniów, ale ja nie jestem osobą która na coś takiego może spokojnie patrzeć. 

Znęcanie się nad słabszymi, mniej odważnymi uczniami jest okrutne. Wielu ma przez to zrytą psychikę lub wpada w depresje. Nękający nieraz z czasem gdy nikt im nie przeszkodzi zaczynają myśleć, że nic ich nie powstrzyma. Od nękania psychicznego do pobić. 

Selina jest kurwą która rządzi całą szkołą, do cholery nikt nie miał odwagi jej się przeciwstawić. A dlaczego? Bo jej tatuś sponsoruje szkołę! Jedno jej słowo do tatusia co pozwala ukochanej córuni na wszystko, a dyrektor szkoły klęka u jej stup. 

Jestem jedyną osobą która odważyła się jej przeciwstawić, jedną która stanęła w obronie pomiatanych i jedyną która śmiała zdzielić sukę po gębie i pokazać że nie jest wszech mocna. 

W tamtej chwili widziałam prawdziwy strach w jej oczach. Dlatego wylatuję. W każdym innym przypadku obniżono by mi ocenę z zachowania, zawieszono w prawach ucznia, ale uderzając jej wysokość zostałam wyrzucona

Chociaż i tak chyba wolę nie chodzić do szkoły z tą dziwką. Szkoda tylko tych innych których tak gnębi. Gdy mnie nie będzie chyba znów poczuje się jak pani wszystkiego i znów zacznie ździra. 

Kiedy opuściłam budynek szkoły spojrzałam na ciemne niebo. Wygląda na to że zbiera się na deszcz. Super. 

Ruszyłam dość żwawym krokiem w kierunku domu moich opiekunów. Mam dość duży kawałek, a nie chcę być cała mokra kiedy w końcu lunie. 

Dobrzy rodzice na pewno przyjechaliby pod szkołę by mnie odebrać, ale oni po prostu mają mnie w nosie. Gdyby Vincent tu był tak by zrobił. Zawsze tak robił, zawsze miał dla mnie czas nawet jak wracał zmęczony z nocnej zmiany. Z rana budził mnie i przygotowywał tosty z masłem na śniadanie. Heh. Zawsze wiedział jak zrobić tosta tak by był idealny. 

Odwoził mnie do szkoły i odbierał, bawił się mimo zmęczenia. Był najlepszym starszym bratem jakiego kiedykolwiek mogłam mieć. 

Poczułam jak po moim policzku spływa łza. Samo myślenie o nim sprawia że jestem smutna. Tęsknię za nim. Był moją jedyną rodziną, nasi rodzice zginęli, a potem on znikną. Jak zwykle wyszedł do pracy, ale już nie wrócił. Nigdy.

Niebo zdawało się podzielać mój smutek. Na asfalt zaczęły spadać kropelki, zaczynając tworzyć na jego powierzchni małe kropki, lecz po chwili krople stawały się cięższe i spadały z nieba coraz szybciej i w większej ilości. 

Kurwa pięknie. 

Momentalnie z nieba lunęła ściana wody. Jakakolwiek ucieczka przed deszczem nie miała już sensu i tak byłam już przemoczona. Po prostu dalej szłam. 

Kiedy w końcu dotarłam do domu państwa Adgers zauważyłam ich samochód na podjeździe. Oczywiście mieli czas by spokojnie po mnie pojechać kiedy się rozpadało z choćby czystej troski o młodą nastolatkę samą pośrodku wielkiej ulewy, ale oczywiście tego nie zrobili. Bo co ich obchodzi fioletowłosa trzynastolatka która nawet nie jest ich dzieckiem, tylko przybłędą za którą dostają kasę z opieki. 

Weszłam do domu ociekając z wody. Zdjęłam mokry płaszcz i udałam się prosto do łazienki. 

Oczywiście nie usłyszałam żadnego powitania. Sama nie miałam też dziś humoru mówić „Cześć jestem w domu!”. Zwykle tak robiłam, ale nie otrzymywałam odpowiedzi. Pan Adgers po prostu przeglądał gazetę, a pani Adgers przygotowywała obiad. Oboje mnie ignorowali, więc to chyba nie ma jakiekolwiek różnicy jeśli ja dziś też to zrobię. 

W łazience zdjęłam mokre ciuchy wycisnęłam z nich wodę nad umywalką i powiesiłam by obeschły. Ubrałam jakieś moje suche ubrania które tam znalazłam. Pewnie jeszcze z poprzedniego prania. Jak zwykle „rodzice” zabrali swoje suche ubrania z łazienki, ale moje zignorowali. 

Wszystko muszę robić sama za siebie, tak jakby oni nie wcale mieli się mną opiekować. Jeżeli sama czegoś nie zrobię to nikt tego nie zrobi. Nawet jeśli nie mam na to czasu, bo chcę pouczyć się na test z matmy. W sierocińcu nawet bardziej się mną przejmowano niż tu. 

Rozpięłam włosy niszcząc mojego niechlujnego mokrego kucyka i rozczesałam włosy. Zostawiłam je rozpięta, a czerwoną gumkę też odłożyłam by wyschła. 

Skierowałam się do mojego pokoju i ległam na łóżku. Byłam zmęczona tym dniem. Najpierw bójka z lafiryndą, potem wywalenie i spacer w deszczu. Mam po prostu ochotę zasnąć i obudzić się, a najlepiej jakby okazało się że to wszystko sen i Vincent znowu przywita mnie z tym wielkim uśmiechem… albo okaże się że do domu Seliny wpadł jakiś morderca nastolatek, którego przedtem w przeszłości gnębiła i ją zabije. To by było coś, a w dodatku suka poznałaby konsekwencje swoich działań raz na zawsze. 


Naprawdę mrocznie myśli towarzyszą Alexsis. Już myśli o 

mordowaniu, ale w sumie Seliny chyba nikomu nie byłoby żal. 

Oprócz jej ojca. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz