poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Rozdział 17 Sen - spotkanie po 19 latach


*rok później*

Drakonika

- Drak … - słyszałam niewyraźny, daleki, lecz znany głos.

Był tak zagłuszony i daleki, a jednak wydawało mi się, że ten kto mnie woła jest tuż obok. Czułam to, ale nikogo nie widziałam. Nikogo kto by mnie wołał. 

- Obudź … 

Płakałam patrząc na białe oczy wypełnione bólem straty i cielesnym. Mój ojciec. Wysoki brunet o nieprzeniknionych białych oczach. Zwijał się z bólu, kiedy kolejne strzały trafiały w jego ciało. Z ran płynęła krew przypominająca lawę. Gorąc i ognista. Nie ludzka, tak samo jak jego oczy.

- Drakonika …

Mężczyzna padł na ziemię bezwładnie. Wyczerpany i złamany, naszpikowany niepotrzebnymi strzałami, które miały sprawić tylko jeszcze większy ból. Jednak nadal oddychał. Leżał nie mogąc się podnieść, lecz wciąż żył

Grupa mężczyzn ubranych w ciężkie, żelazne zbroje połyskujące zaklęciami, które były z jakiegoś powodu pomalowanie czarną farbą. 

Nagle scena się zmieniła. Nie byłam już w tym lesie. Otaczały mnie kamienne mury. Niektóre kamienne cegły były popękane, inne pokryte zielonym porostem i mchem. Kraty uświadomiły mnie, że jest to cela. Nie było żadnych pochodni, a latarnia była wyłączona. Jedynym źródłem światła było małe okienko wysoko w murze. 

Spojrzałam pod okno w cień. Były tam łańcuchy i … O Mój Stwórco! Ten sam mężczyzna, te same białe oczy (teraz przyciemnione bez woli życia). On był więźniem w tej celi. 

Jego koszula była rozdarta ujawniając umięśnioną klatkę piersiową  z licznymi ranami. Zasychająca krew-lawa ciekła z ran. Niektóre rany na jego ciele wydawały się gliczować. Powiększać się przez usterki. 

- Tato! - zawołałam.

Upadłam przed nim na kolana i zakryłam usta. Z moich oczu ciekły strumienie łez. Nikt, nawet najgorsza osoba na świecie nie zasługuje na takie tortury. 
Nie potrafiłam powstrzymać łez. Mimo, że go prawie nie znałam czułam jego miłość do mnie. Czułam że mimo oddalenia od siebie o kilkadziesiąt wymiarów był przy mnie, ale czy on to czuł? Czy stracił już nadzieję?

Powoli podniósł głowę, jakby było to niewiarygodnym wysiłkiem. I spojrzał centralnie na mnie. Jego oczy rozjaśniły się, gdy zaczął sobie uświadamiać kim jestem. On mnie widział. 

- Córeczko? - zapytał słabo załamującym się głosem.

Uśmiechnęłam się znowu płacząc. Mimo tragizmu sytuacji było to niezwykłe i wspaniałe kiedy to powiedział. Jeszcze nikt tak nie powiedział. Nikt nie nazwał mnie córką. 

- Drakonika… Obudź… 

- Nie trać nadziei. Wydostanę cię stąd. - powiedziałam pełna nadziei. Nadziei tak desperacko mu potrzebnej.

Jego usta drgnęły i po chwili pojawił się na nich lekki, malutki obolały uśmiech. Uwierzył mi. On wierzy we mnie. 
Odnajdę go. Uwolnię go. Przyrzekam.

- Drakonika proszę obudź się!!!

Otworzyłam gwałtownie oczy by zorientować się że jestem w swoim pokoju. W swoim pokoju w Pałacu Kresu. Obok mnie był Wilson. Poważnie zaniepokojony. Wręcz przerażony. 

- Wilson? Co… co się stało? - zapytałam zmartwiona jego stanem.

- To chyba raczej ja powinienem o to zapytać. Obudziłem się gdy zaczęłaś płakać i mamrotać przez sen. Musiałaś mieć jakiś koszmar, próbowałem cię obudzić, ale nie chciałaś wstać!
Nastraszyłaś mnie Drakonika. 

I dopiero teraz zauważyłam że moje policzki są całe mokre. Jak co rok. Jak we śnie. Płakałam, tylko że naprawdę. 

Wtuliłam się jego nagą pierś szukając pocieszenia po tym co widziałam i to otrzymałam. Wilson otulił mnie i zaczął gładzić uspokajająco po plecach. 

- Widziałam mój pierwszy dzień na świecie. Co rok śni mi się dzień moich narodzin i śmierć mojej matki, oraz strata ojca który by mnie ratować musiał mnie porzucić, ukryć. Z roku na rok sny były coraz jaśniejsze. Rok temu po śnie zostałam wezwana do Kresu, lecz teraz sen był inny. - oderwałam się od jego pocieszającego ciała i spojrzałam mu prost w oczy. - Widziałam go. Widziałam mojego ojca! I on też mnie widział. On żyje i potrzebuje mojej pomocy. Muszę mu pomóc…
Ale nie wiem gdzie on jest. - przyznałam cicho opuszczając głowę.  

Lewa, czarna ręka Wilsona podniosła delikatnie mój podbródek, tak że teraz mogła spojrzeć mu w twarz. 

- Co rok? - zapytał zamyślony. Znając go już ma coś w głowie. Skinęłam mu lekko na tak. - Ostatnio badałem trochę ruch połączeń między wymiarami. Raz na jakiś czas niektóre zbliżają się do siebie, przenikają się, łączą lub rozłączają. Możliwe że mogę namierzyć wymiar w którym się urodziłaś.

I w tym momencie wystrzelił z łóżka wyrzucając kołdrę w powietrze. Jakimś dziwnym trafem spadła prosto na mnie. 

- ŁuUuu jestem duchem spod prześcieradła. - no nie mogłam się powstrzymać.

Usłyszałam śmiech, a po chwili kołdra podniosła się. 

- Wybacz za tą kołdrę. - przeprosił oferując rękę do pomocy w wstaniu z łóżka. Z chęcią ją przyjęłam i zauważyła że Wilson już zdążył założyć spodnie i koszulę. Tylko że koszuli jeszcze nie zapiął i wciąż miał odsłoniętą klatkę piersiową.

Weszłam do szafy po czym wyszłam z niej już ubrana w jakąś fioletową sukienkę. Pierwszy raz ją widzę… i nie wiem w jaki sposób mam ją na sobie, ale to nie ważne. Wilson chwycił jeszcze raz moją dłoń i wybiegł z naszej sypialni ciągnąc mnie za sobą. 
Prosto do jego laboratorium. 


Powraca historia EnderDragona! W końcu nie tylko 

Transformers na Blogu. Czy Drakonika odnajdzie ojca?

 Przekonacie się w przyszłości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz