- Alexsis!!! - wołał kobiecy głos.
Byłam zmęczona i chciałam jeszcze pospać, ale kiedy Pani Adgers krzyknęła moje imię jeszcze raz, tylko głośniej musiałam wstać. Niechętnie opuściłam łóżko i udałam się do salonu skąd mnie wołała.
- Tak proszę pani? - zapytałam zaspanym głosem.
W pokoju był również Pan Adgers, który siedział na kanapie czytając gazetę.
- Znaleźliśmy ci nową szkołę. Spakuj się niedługo mój mąż odwiedzie cię do nowej szkoły. - powiedziała beznamiętnie nie przerywając oglądania programu telewizyjnego.
- Chwila! Jak to spakować?!
- To szkoła z internatem, a teraz spakuj się moja droga i nie przeszkadzaj, za chwilę powiedzą jaka jest ocena.
Byłam szczerze oburzona. Dużo ważniejszy ode mnie jest jakiś „Mam Talent”! Lecz nie będę się z nimi kłóciła, to nie ma sensu. Wróciłam do pokoju i wywaliłam walizkę na podłogę i zaczęłam zbierać swoje rzeczy z szafy. Byłam zła, ale jednocześnie czułam jak mokre łzy spływają mi po twarzy.
Nikogo tutaj nie obchodzę. Nikogo!
W napadzie gniewu zwaliłam wszystkie rzeczy ułożone na parapecie na ziemię. Usłyszałam trzask i zobaczyłam ramkę z zdjęciem. Szybko uklękłam przy rozbitym przedmiocie i ostrożnie wyjęłam zdjęcie, tak by rozbite szkło go nie uszkodziło.
Na zdjęciu byłam ja i Vincent, uśmiechający się do aparatu. Zdjęcie zrobił Scott, przyjaciel Vincenta. Pamiętam ten dzień. Było tak wesoło, chciałam aby było tak zawsze, ale … nie było. Vincent zaginął, trafiłam do domu dziecka, trafiłam do rodziny która mnie nie chce, a teraz pozbywają się mnie. Chciałabym tylko żeby mój brat tu był, lecz zostały mi tylko dobre wspomnienia po nim.
Schowałam zdjęcie do książki którą aktualnie czytałam, tak żeby się nie pomięło, a samą lekturę typu horror włożyłam do walizki. Chwyciłam czarną skórzaną kurtkę i telefon razem z portfelem, włożyłam przedmioty do kurtki i wyszłam z pokoju taszcząc za sobą walizkę.
Kiedy Pan Adgers zobaczył że jestem gotowa westchnął głośno i odłożył gazetę na stolik do kawy. Wstał z sofy podszedł do drzwi wejściowych, jednocześnie grzebiąc w kieszeni za kluczami do samochodu. Poszłam za nim i kiedy odblokował samochód włożyłam do bagażnika moje rzeczy. Kiedy wsiadłam do pojazdu Pan Adgers już siedział za kierownicą. Odpalił samochód i ruszyliśmy.
Oglądałam smętnie przez szybę szary świat. Pogoda nie była najlepsza. Szare ponure chmury na niebie przypominały że to jesień i nie dopuszczą tak szybko ciepłego słoneczka do ludzi pod nimi. Drzewa powoli traciły liście, niektóre nawet szybciej od innych, ponieważ ich konary były już pozbawione prawie wszystkich kolorowych listeczków. W tą porę roku chodzi się na grzyby, kasztany i do szkoły. Ja nie chodzę na grzyby, ani kasztany, nawet do szkoły, za to idę do internatu. … Czy raczej na stacje autobusową??? Co do?
- Dobra mała, masz tu bilet na autobus. Wysiądziesz na 6 przystanku tej trasy. Będzie taki napis. Z tamtego przystanku jest prosta droga do szkoły. - wyjaśnił szybko Pan Adgers wręczając mi bilet i trochę pieniędzy. - A to kieszonkowe.
- Myślałam że miałeś mnie odwieść do szkoły. - powiedziałam cicho zmieszana i trochę zła.
- Paliwo kosztuje dużo więcej od busa, a poza tym jesteś już duża.
No i czego ja się spodziewałam. Pewnie nawet gdybym miał tylko 6 lat wysłał by mnie samą mówiąc to samo zdanie. Wysiadłam z samochodu i wyjęłam swoją walizkę. Pomachałam od niechcenia do Pana Adgersa kiedy odjeżdżał i oczywiście nawet nie zwrócił gestu. Na szczęście na autobus nie musiałam długo czekać, bo po chwili się zjawił. Zajęłam miejsce z przodu przy oknie, tak bym mogła szybko wysiąść. Kierowca nie wyglądał zbyt przyjaźnie.
*po nudnych kilku godzinach jazdy*
W końcu przystanek numer 6!Prawie przysnęłam w tym busie, ale to byłoby bardzo niemądre bo jeszcze bym przegapiła miejsce w którym miałam wysiąść. Jednak nie wiem czy to nie byłoby lepsze.
Przystanek również nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Stary, wydawałoby się zapomnianych, ale jednak dalej w użytku jak widać. Inaczej by mnie tu nie było.
Od przystanku wiodła droga… czy może raczej ścieżka… prowadząca wprost ciemnego lasu. Na jakie zadupie do cholery oni mnie wysłali? Pewnie sami nie wiedzą. Zapewne znaleźli tą szkołę w internecie nie patrząc w ogóle na jakiekolwiek informacje o nie stwierdzili do”Dobra niech będzie ta! Po co się wysilać?”. Kurwa.
Alexsis
raczej nie jest zadowolona z internatu… którego nawet na
oczy
jeszcze nie widziała bo jest gdzieś w ciemnym lesie. To dobrze
nie
wróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz