niedziela, 30 lipca 2017

Transformers Prime Barier Agents AU - Rozdział 1 Optimus X Safi cz3


Zaraz transformował się i otworzył drzwi od strony kierowcy. Weszłam do ciężarówki. Zamknęłam delikatnie drzwi, a pas sam się zapiął. 

- Czytasz mi w myślach? Właśnie miałam to zrobić! - zaśmiałam się. Kiedy zamknęłam drzwi jak zwykle miałam zapiąć pas, ale jak widać Prime mnie ubiegł.

- Jak widać jesteśmy podobni. - zaśmiałam się na jego odpowiedź.

Ruszyliśmy i niedługo opuściliśmy bazę by wyjechać na bezkresną pustynię Nevady i samotną drogę prowadzącą do Jasper. 

Przyglądałam się gwieździstemu niebu. Było już całkowicie ciemno i idealnie do oglądania gwiazd. Podobno na pustyni niebo jest najpiękniejsze. Zgadzam się. Jest przepiękne. 

Optimus

Safi wpatrywała się w gwieździste niebo podczas całej jazdy. Wydawała się zachwycona pięknem tego świata. Sam też uwielbiam to. Ta planeta jest naprawdę niezwykła i nieraz piękna. Cieszę się że Safi też docenia to piękno. 

Zauważyłem że błękitne oczy Safi lśnią tak jakby odbijały widok nad nami. To też było piękne. 

Po chwili gdy Safi poinstruowała mnie gdzie powinien być jej nowy dom zatrzymałem się przy średnim rodzinnym domu, przypominającym dom Jacka. Wiele domów jest takich w tej okolicy. 

- Dziękuję za podwózkę Optimusie. Widzimy się jutro.

- Przyjadę po ciebie z rana kiedy będziesz gotowa. Chyba wiesz jak się ze mną skontaktować?

- Tak. Tak wiem pod który numer dzwonić kiedy chcę wezwać Autobota.

- Do zobaczenia Safi.

Po pożegnaniu Safi weszła do domu. W środku były zaświecone światła czyli ktoś był wewnątrz. Kiedy zacząłem odjeżdżać zauważyłem w oknie cień dwóch kobiet. Praktycznie takie same figury. Jedna szybko zbliżyła się do okna i odsłoniła zasłonę i pomachała do mnie. To była Safi. 

*następnego dnia z rana*

Safi

Obudziło mnie poranne słońce wpadające przez moje okno. Ciepłe promienie słoneczne pieściły moją skórę. 

Moja siostra dobrze wybrała przydzielając mi ten pokój. Inni ludzie często nie znoszą wstawać wcześnie razem ze słońcem w ich oknach, ale ja uwielbiam. 

Uwielbiam patrzeć na wschodzące słońce. To napełnia mnie nadzieją. W końcu każdy świt to nowy dzień podczas którego wiele może się zmienić na lepsze. 

Luna ma pokój naprzeciwko mnie. Uwielbia patrzeć na spokojne zachodzące słońce i obserwować jak słońce i gwiazdy wymieniają się zgodnie miejscem na niebie. To też jest wspaniały widok. 

Wstałam z swojego ciepłego łóżka. Wyszłam z pokoju przygotować śniadanie. Niektórzy ludzie najpierw kierują się do łazienki wyszykować się, ale u mnie najpierw jest śniadanie, czyli najważniejszy posiłek dnia.


Jeden dzień skończony, a początek kolejnego. Co się 

wydarzy? 

sobota, 29 lipca 2017

Transformers Prime Barier Agents AU - Rozdział 1 Optimus X Safi cz2

Łał. Naprawdę wiele o nich słyszałam, ale spotkać ich osobiście. To całkiem co innego. 
A zwłaszcza Optimusa Prime. Choć dopiero weszłam do ich bazy już mogę powiedzieć, że nie bez przyczyny został tym kim jest dziś. Za takimi ludźmi–  yyyy botami zawsze chciałam iść. 

Dyrektor Vanessa jest inna od niego. Nie jest tak prawa. Potrafi posunąć się do tego o czym Optimus nigdy by nie pomyślał, ale mają takie same intencje. Dyrektorka jest dobrą z złą naturą. Dlatego wkracza zwykle gdy sytuacja jest naprawdę opłakana, lecz wtedy nie bierze ze sobą nikogo. Nikogo nie naraża. Działa w pojedynkę i jest najlepsza. 

Rozglądałam się po bazie i przyglądałam się z zaciekawieniem botom. 

Powinnam pomyśleć o moim nowym domu. Poprzednio moją kwaterą była baza agencji. Teraz załatwili mi jakiś dom tu w Jasper w Nevadzie. 
Robi się późno więc niedługo będę musiała się zbierać. 
Choć wolałabym mieszkać w bazie, ale po tym jak się rozejrzałam łatwo stwierdziłam, że nie ma tu kwater mieszkalnych... i w dodatku nie jestem sama z tą całą przeprowadzką. W nowym domu jest już moja siostra bliźniaczka. 

Luna z pewnością zdążyła już nas rozpakować. Wystarczy że wrócę i zjemy, pogadamy (żadnego słowa o tej bazie oczywiście, lokalizacja tajna) i pójdziemy spać. A jutro tu wrócę. 

Choć teraz jeszcze należy się zastanowić nad środkiem transportu. Nie mam samochodu, rowera też nie posiadam. Busy tu pewnie nie dojeżdżają. Na piechotę? A może ktoś zgodzi się na podwózkę. 

- Safi.

Odwróciłam się do rozpoznawalnego, głębokiego  głosu Optimusa.  Stał za mną wyraźnie mając coś do powiedzenia. 

Może warto też jego poprosić o pomoc?

- Tak Optimusie?

- Jako jeden z ludzi którzy są w naszym zespole możesz być zagrożona ze strony Decepticonów. Dlatego powinnaś mieć tak samo jak reszta opiekuna. Kogoś kto zatroszczyłby się o twoje bezpieczeństwo. - skinęłam na znak, że rozumiem. (Chwila czy mi się wydaje czy na jego twarzy widzę błękit???) - Jeśli tobie to nie przeszkadza to ja chciałbym nim być. 

- To chyba ja powinnam spytać czy tobie to nie przeszkadza… To dla mnie zaszczyt, że będziesz moim opiekunem.

- Jeśli będziesz czegoś potrzebować powiadom mnie. - odwrócił się i miał już odejść.

- Aaa Optimusie? - zawołałam za nim. Spojrzał na mnie czekając na to o co chciałam zapytać. - Czy mógłbyś mnie podwieźć do domu?

To było trochę krępujące pytać o coś tak błahego przywódcę Autobotów. 

- Z przyjemnością Safi. - powiedział uśmiechając się do mnie.


O ja nie wytrzymałam do niedzieli z wrzucaniem tego… 

Czyli jutro też będzie kolejna część! Jej! 

niedziela, 23 lipca 2017

Transformers Prime Barier Agents AU - Rozdział 1 Optimus X Safi cz1

Safi

- Autoboty. - powiedział Agent Fowler, tym samym zwracając na siebie uwagę gigantycznych maszyn pochodzących z innej planety, zwanej Cybertron. - Chciałem przedstawić wam Safi Cyronus. Agentka tajnej organizacji Barier.
O której jednak jak dotąd nie słyszałem. - dokończył patrząc teraz na mnie z nutką podejrzliwości. 

- Nie słyszałeś o niej Agencie Fowler, bo Barier jest ściśle tajna. Nieraz już w historii Ziemi zdarzało się, że nawet tak ważne osoby jak Prezydent nie miały pojęcia o jej istnieniu.
Lecz obecny wie i to właśnie z jego prośby tu jestem. 
Prezydent poprosił o zaangażowanie naszej organizacji w sprawę Autobotów na Ziemi, więc dyrektor Vanessa wysłała mnie. Mam pomóc jak tylko mogę i zrobię to z najczystszą przyjemnością. - wyjaśniłam Agentowi Rządowemu. Był raczej zdziwiony tym wyjaśnieniem. Nie miał o niczym pojęcia, ale rzadko osoby takie jak on mają informacje o Barier. Jednak według Van osobą tu zgromadzonym można zaufać. - Bardzo Miło mi was wszystkich poznać. Wiele o was słyszałam Jack, Raf, Miko, Bulkhead, Ratchet, Bumblebee, Arcee, a zwłaszcza o tobie Optimusie Prime. 

- Wydawało mi się, że oprócz ludzi tu zgromadzonych nikt o nas nie wie. I Rządu Stanów Zjednoczonych. Skąd ty możesz nas znać? - zapytał spokojnie najwyższy z mechów i jednocześnie ich lider.

- Barier rangą jest wysoko ponad Rządem Stanów Zjednoczonych, oraz najtajniejszych rządowych agencji.
Wiemy o wszystkim co dzieje się na tej planecie, a czasem nawet o tym co poza nią. 
W dodatku naszym technikom i agentom zdarzyło się już parę razy interweniować w sprawie utrzymania waszego istnienia w tajemnicy. 
Tak się składa, że jeszcze wczoraj pewien dziennikarz zdobył nagrania, czyli niepodważalny dowód na wasze istnienie. - oczy i optyki wszystkich rozszerzyły się gdy to usłyszeli. Panika, strach przed wyjawieniem wielkiego sekretu. 
Ale niepotrzebna. - Spokojnie już się tym zajęliśmy. Agencie Fowler oto wszystkie dowody, a dziennikarz nie pamięta niczego odnośnie wielkich robotów zmieniających się w samochody. - podałam mężczyźnie teczkę z niewydrukowanym artykułem i nagraniem. 

Jeśli mogę wiedzieć to jakim cudem człowiek może tego nie pamiętać? - zapytał Fowler. 

- Zawartość jego kawy zmieniła się o pewien tajny składnik. Niestety nie mogę powiedzieć jaki.

- Nie sądzisz że takie metody są–

- Niebezpieczne, bo w niepowołanych rękach to coś stanowiłoby zagrożenie?
Jak widać nie znasz Barier. Tam jesteśmy jak rodzina. Mogłabym nawet porównać to do waszego zespołu. - spojrzałam teraz po kolei na wszystkie boty i stanęłam na Optimusie. - Ufamy sobie i mam nadzieje, że wy zaufacie mi. Tak samo jak innym ludziom w tym zespole. 

- Z pewnością szybko odnajdziesz się wśród nas Agentko Safi. - powiedział Prime lekko się do mnie uśmiechając.

- Tylko Safi. - powiedziałam z uśmiechem.




A oto i pierwszy rozdział tej opowieści i początek. 

Mam przygotowane już więcej, więc za tydzień z 

pewnością pojawi się ciąg dalszy!

sobota, 22 lipca 2017

Transformers Prime Barier Agents AU (Prolog)


Transformers Prime

Barier Agents AU



Znacie serial animowany Transformers 

Prime?

Jeśli nie to polecam!

Znając fabułę zastanowiłam się co się 

stanie jeśli wprowadzę swoich 

bohaterów do historii.

Czytając z pewnością zorientujecie się

 dlaczego postanowiłam tak nazwać to 

AU.


Przepraszam, ale ostatnio mam fazę na Transformers i po 

prostu muszę coś o tym napisać.

Puki wena jest!

Więc na razie nie gwarantuję, że wszystkie rozdziały będą

 się pojawiać tak jak miały.

Sorka!


Uwaga: Oryginalne postacie oraz wydarzenia z serialu należą do autorów Transformers Prime.

wtorek, 11 lipca 2017

Rozdział 16 Koniec przygody z Don't Starve

Kiedy otworzyłam oczy spostrzegłam, że nie znajduję się w tym samym miejscu. Przeciwnie, przede mną rozciągał się widok na jakąś współczesną metropolie. Na obrzeżach miasta znajdowało się dość sporo starych kamienic.

Kiedy się obejrzałam zobaczyłam szczątki jakiegoś starego budynku. Chwila, ten budynek.
To przecież to samo miejsce, w którym Maxwell występował razem z Charlie! Dokładnie to samo miejsce w którym księga uwolniła swoją prawdziwą moc i sprowadziła ich do tamtego świata.

Po chwili zauważyłam, że wokół mnie jest reszta. Wszyscy którzy byli uwięzieni, teraz byli wolni.

- Charlie! - spojrzałam kierunku głosy. To był Maxwell. Był uwolniony od okowów koszmarnego tronu i miał na sobie ten sam strój co dnia występu.
Tak samo Charlie.

Kobieta leżała nieprzytomna. Maxwell chwycił ja w ramiona i lekko potrząsną starając się ją zbudzić.
Charlie zaczęła powoli otwierać oczy. Już nie były czarne jak poprzednio. Były normalne.
Ona także została uwolniona z okowów Cieni.

- Maxwell? Co... Co się stało? - spytała słabo.

- To nie ważne. Ważne  że jesteśmy wolin i znów mam cię przy sobie. - powiedział Maxwell na skraju łez radości i przytulił do siebie zdezorientowaną Charlie, która po chwili zaczęła się śmiać. Zapewne z radości którą teraz czuła.

To był wzruszający widok. I wszyscy mogli z pewnością to potwierdzić bo z uśmiechami wpatrywali się w dwójkę.

Mówiąc wszyscy to chyba jednak się myliłam. Brakuje jednej osoby z całej naszej grupy. Brakuje Wilsona.

Rozglądałam się, ale po naukowcu nie było śladu. Ruszyłam więc w którąś stronę by go poszukać. A mówiąc "w którąś stronę" mam na myśli stary dwór na wzniesieniu, oddalony trochę od miasta.

Budynek był stary i zaniedbany. Częściowo porósł go ciemny bluszcz, a ogród był zarośnięty chwastami i pełny pozostałości roślin, które kiedyś pielęgnowane sprawiały że to miejsce wyglądało pięknie. Teraz, martwe jednak tylko straszyły nadając temu miejscu jeszcze bardziej ponury i samotny klimat.

Za opuszczoną rezydencją stało duże, stare drzewo. Martwe i uschłe. Jego czas miną, choć obok wyrastały dwa mniejsze. Młode drzewa na pewno pewnego dnia dorównają swojemu przodkowi i zastąpią go.

Pod drzewem niedaleko wielkich korzeni stały dwa podniszczone groby, a przed nimi stał Wilson.

Kiedy podeszłam bliżej zdołałam dojrzeć spod mchu, który pokrył kamienie nagrobne nazwisko Higgsbury.

I wtedy zrozumiałam co robił tu Wilson. To kiedyś był jego dom. Osoby pogrzebane tu, to jego rodzice.

Zapewne po zaginięciu Wilsona spędzili wiele czasu na poszukiwaniach jedynego spadkobiercy, lecz z oczywistych powodów nie zdołali odnaleźć syna. Posiadłość z pewnością nadal jest zapisana na nazwisko Higgsbury. To miejsce należy do Wilsona.

- Wilson? - zapytałam cicho.

Spojrzał na mnie i wyraźnie mogłam dostrzec w smutek. Nie lubię gdy jest smutny, a ma ku temu niestety dość sporo powodów.

Teraz gdy w końcu wrócili okazuje się, że wszystko przeminęło. Cała ich rzeczywistość, rodzina przyjaciele, wszystko. Dla mnie  to współczesne czasy, dla nich to przyszłość w której z pewnością ciężko będzie się odnaleźć.

- Widzisz to? - spytał wskazując na groby, dom, całe miasto. - Czas biegł dużo szybciej niż którekolwiek z nas przypuszczał. Wszystko do czego chcieliśmy powrócić, wszystko dla czego chcieliśmy się wydostać z tamtego szalonego świata zniknęło.

- Wilson. Może czasy się zmieniły, ale to nie zmienia faktu że macie do czego wracać. Może i na razie tego nie dostrzegasz, ale w pewnym momencie zobaczysz nowy cel. I z chęcią pomogę ci go odnaleźć.
Za pierwszy cel możemy postawić sobie odbudowę  twojego domu. Skoro nadal tu stoi to oznacza, że pewnie według testamentu twoich rodziców ma należeć do następnego Higgsburyego. Mogę wszystko załatwić. Do tego to mam talent. 
Z pewnością reszta będzie potrzebować miejsca do zamieszkania, a wolałabym nie porzucać ich samych sobie w świecie którego nie znają. Zwłaszcza Webera (jest pająkiem). A ty mógłbyś spokojnie kontynuować swoje badania.

- ... Czy zaplanowałaś już wszystko zanim nawet tu dotarliśmy? 

- Wymyślam na bieżąco. Choć ten plan jest nawet bardzo OK. O ile się zgodzisz oczywiście. 

- Szczerze. Ten plan jest dobry, ale nie uwzględnia jednej osoby. Ciebie. Co zrobisz gdy będziemy już mogli poradzić sobie sami?

- Odejdę. Powrócę skąd przybyłam i ponownie wyruszę w kolejną podróż. - przyznałam smutno. Nie chciałam zostawiać za sobą Wilsona. 

- W takim razie wyruszam z tobą. - powiedział pewnie. Był co do tego zdecydowany. Mogłam to po nim zobaczyć. 

Nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć. Chciałam i to bardzo żeby ze mną poszedł, ale ... nie mogę się na to zgodzić z egoistycznego  powodu. Z chęci by mieć go przy sobie, bo ... bo moje serce tego chce. 

Może powinnam zrobić tak jak zawsze. Niech Stwórca, Gwiezdny Smok zdecyduje. Niech mną pokieruje i ukierunkuje mój los. 

Zamknęłam oczy i pozwoliłam by usta wypowiedziały słowa które zadecydują, czy mogę zabrać ze sobą osobę która porwała me serce. 

- Zgoda. 

Otworzyłam oczy i spojrzałam na Wilsona. Był zdziwiony chyba tak samo jak ja. Choć mogłam wyczytać z jego twarzy ulgę. Obawiał się że powiem nie? No cóż ja też. 

*przeskok czasowy*

Widzący (czyli autorka opowiadania)

Teraz opowiem co działo się dalej po tym jak parka zaplanowała już wszystko. 
Zgodnie z planem Drakonika załatwiła wszystko i rezydencja była Wilsona. Zrobili remont, przy którym nie szczędzono forsy, bo Drakonika z innych wymiarów miała kasy. Głównie za występy na scenie. Powiedzmy nasz EnderDragon uwielbia śpiewać i dobrze gra na gitarze. Kariera murowana. 
Po odbudowie domu rodzinnego Higsburyego Drakonika chciała już ruszać więc przyszedł czas na ckliwe pożegnanie. Tylko wtedy pojawił się jeden problem. Dark Wilson. 
Niestety Wilson i Dark Wilson nie mogli po prostu przebywać  w dwóch różnych wymiarach, a Dark nie chciał zostawić Abigail. 
I tak Drakonika wpadła na pomysł wybudowania w jednym z pustych pokoi rezydencji portalu do Kresu. 
Skalny łuk, kilka run i kamień zwany Okiem Kresu. (Zapewne znacie)
I tak Drakonika wróciła do Kresu razem z Wilsonem i Darkiem, a tej podróży nadszedł kres (😆kres w Kresie!). 
Choć dobrze wiadomo każdemu, że koniec to tak naprawdę nowy początek. 

wtorek, 4 lipca 2017

Tina X Ben Drowned Rozdział 9

*dzień później*

Tina

Byłam w kuchni. Chwyciłam tackę z zimnymi napojami i udałam się w kierunku szklanych drzwi prowadzących poza obszar domu, na  brzeg jeziora. 

- Napoje! - oznajmiłam wszystkim, a mówiąc wszystkim miałam na myśli rodziców, Drakonike i Bena. 

To był jeden z dni gdy strażniczka wszystkich wymiarów miała czas i odwiedzała swoją kumpelkę. Akurat kiedy moi rodzice wzięli sobie wolne i w końcu możemy spędzić trochę czasu razem i zaczyna długo wyczekiwana zabawa Drak się przyłącza. Achhh ona zawsze ma wyczucie czasu. 

Mama podeszła do mnie i wzięła dwa napoje, po czym podeszła do taty, który po pas stał w wodzie. 

Drakonika przeleciała tuż nade mną i świsnęła napój. Początkowo zaskoczona teraz zaśmiałam się obserwując jak szybuje na dach gdzie się rozłożyła z kocem. 

Teraz spojrzałam w kierunku Bena siedzącego na czarnym kocu z wzorem w kod zer i jedynek, i obserwującego z nieufnością wodę. Wciąż nie ufał temu żywiołowi.

Chłopak był rozebrany i miał na sobie tylko kąpielówki. Mój wzrok automatycznie mimo wszystko skierował się na jego nagą pierś, a twarz stała się lekko czerwona. Dobrze, że patrzy teraz w inną stronę. 

Podeszłam do niego wolnym i spokojnym krokiem, starając się opanować i pozbyć rumieńca zanim mnie zobaczy. 

Po chwili, gdy byłam już dość blisko szybko spojrzał na mnie. Uśmiechnął się lekko i zrobił mi miejsce na kocu. Odłożyłam tace z pozostałymi dwoma napojami i usiadłam obok niego. Ben zabrał swój napój i ja swój. Zaczęliśmy pić orzeźwiający i chłodny napój spoglądając w toń jeziora, które rozciągało się przed nami. I w tym momencie wpadł mi do głowy genialny lub raczej głupi pomysł. Odłożyłam napój i jeszcze raz wstałam. Wyciągnęłam do Bena rękę. 

- Chodź Ben popływajmy! - zawołałam radośnie. 

- Co?! Nie nie nie nie. Nie ma mowy Tina! 

- Nie mów, że nadal się boisz Ben. Są tu rodzice więc nawet jakbyś toną to ci pomogą, a w dodatku ja na pewno nie pozwolę ci zniknąć pod wodą. Wiem że nie ufasz wodzie, ale mi chyba  ufasz prawda? 

Odpowiedziała mi cisza. Ben wyglądał na niezdecydowanego. Nic dziwnego. W końcu przekonanie hydrofoba do wejścia do wody nie może być takie proste. Choć został mi jeszcze ostatni chwyt.

- No weź ręka mi już drętwieje! - zawołałam. Ben westchnął głośno i chwycił moją rękę. Uśmiechnęłam się chytrze i pomogłam mu wstać. Wiedziałam, że to zadziała. 

Ruszyliśmy w kierunku wody. Kiedy zbliżyliśmy się do tafli Ben zwolnił i wyraźnie się zawahał, ale jak tylko to zauważyłam to przyśpieszyłam i pociągnęłam go za sobą. Chłopak zaskoczony nagłym zrywem stracił równowagę i prawie się przewrócił, ale na szczęście (dla niego) to się nie stało. 

No ale chyba jednak dane mu było wylądować twarzą w wodzie, bo Drakonik przeleciała i podmuch jej skrzydeł wywalił go. Szybko pomogłam mu wstać. 
Cały się trząsł, nie tylko ze strach nagłym zanurzeniem, ale także z tego powodu że woda był chłodna, a taki nagły kontakt po tym jak się wylegiwał na słońcu zdecydowanie nie był dobry. 

Spojrzałam zła na Drakonikę, która właśnie wylądowała na bombę w wodzie i właśnie odwróciła się w naszą stronę. Wzruszyła tylko ramionami z głupkowatym uśmiechem. 
Wymieniłam z Benem porozumiewawcze spojrzenie po czym uśmiechnęłam się złowrogo w jej kierunku. Jej uśmiech spadł kiedy zorientowała się co się szykuje. 

Rozpoczęliśmy atak. Chlapaliśmy na nią. To niby słabe, ale jednak to idealny sposób zemsty. Drakonika starała się uniknąć plusków, ale całkiem jej nie wyszło i skończyło się  tym że runęła twarzą w wodę. Dokładnie tak samo jak przedtem Ben. Zemsta się dokonała. 

Roześmiałam się na ten widok, a wtedy Ben chwycił mój podbródek i delikatnie skierował moją głowę w jego stronę i pocałował mnie namiętnie.

Drakonika

Obserwowałam z pod wody co robią. To było słodkie i na dodatek wiedziałam, że tak się skończy. Gdyby Tina była zagrożona przez Bena na pewno jeszcze zanim tknęłaby tą grę zareagowałabym. 
Jak widać jednak tej historii było przeznaczone skończyć się dobrze. 

I znając życie w innym wymiarze jakiś Widzący to opisze. A nawet już podejrzewam kto to mógłby być. Jedyna Widząca która wie o mnie to Ulsia. 

Jeżeli to teraz pisze to mam wiadomość dla jej czytelników. Koniec tego opowiadania. Przynajmniej jak na razie.