niedziela, 7 maja 2017

Historia Five Night at Freddy's według mnie cz5

*godzina 3:03 w nocy*

Victor

Obudził mnie dziwny zapach. Tak jakby benzyna. Chwila benzyna?! Natychmiast wstałem z łóżka i pierwsze  co spostrzegłem to brak Renaty. O nie. Oby ten zapach był tylko moim urojeniem. Tylko kolejnym urojeniem! 
Jednak chyba ten zapach to nie tylko dzieło mojego umysłu. Jeden krok i wdepnąłem w jakąś plamę oleju na dywanie. Błagam powiedzcie, że nie dzieje się to co myślę. Renata wie o tym, ale nigdy by tego nie zrobiła! Ostatnio ma paranoje, ale przecież nie postanowiła by nas zabić! Prawda? Ha ha to... to musi być coś innego! 
Wyszedłem z sypialni. Na podłodze był ślad benzyny. Poszedłem prosto do pokoju Vincenta. Zacząłem go budzić. Spał dość ciężko, ale na szczęście jego nos wyczuł zapach łatwopalnego oleju tak samo jak mój. Vincent otworzył oczy i spojrzał na mnie zszokowany. 
 - Tato? Co się dzieje? 
 - Nie wiem, ale w całym domu jest pełno benzyny. Posłuchaj. Zabierz siostrę i wychodź stąd. W każdej chwili dom może stanąć w płomieniach. - starałem się wydać ten rozkaz ze spokojem, ale strach był wyczuwalny w moim głosie. Mój syn przeraził się tą wiadomością, ale nie miałem czasu go uspokajać. 
Opuściłem szybko jego pokój i zacząłem szukać Renaty. Z nieukrywaną obawą ruszyłem za śladem benzyny. 
Po chwili dotarłem do salonu, a tam stał Renata z kanistrem benzyny. 
 - Renata? C-co ty wyprawiasz? 
 - Spłoniesz... Spłoniesz DEMONIE! - krzyknęła, po czym wyciągnęła zapalniczkę. 
 - Renata co ty wyprawiasz?! Oszalałaś?! Przecież wszyscy zginiemy!!! Kobieto opanuj się! - kompletnie mnie nie słuchała. Była w jakimś amoku. Wzięła gazetę i ją podpaliła. Gdy chciała rzucić palący się papier w benzynę chwyciłem ją i zablokowałem przy ścianie. Na moje nieszczęście tuż obok firanki, która szybko zajęła się ogniem. 
 - Tato?! - to był głos Vincenta. Obejrzałem się i zobaczyłem, że stoi przy schodach z Alexsis w rękach. 
 - Vincent zabieraj się stą- nie zdołałem dokończyć gdy kobieca pięść trafiła mnie prosto w twarz. Na chwilę mnie przyćmiło. Nie powiem Ren ma mocny prawy sierpowy. 
 - Płońcie fioletowe poczwary. Przepadnijcie! - chciała rzucić się na Vincenta, ale jak tylko się ocknąłem po ciosie to ja rzuciłem się na nią. 
 - Vincent wynoś się stąd, ale już!!! - krzyknąłem wypluwając przy tym trochę krwi. Ten cios był naprawdę mocny. 
Na szczęście Vincent szybko opuścił dom co było zdecydowaną ulgą, bo mam przynajmniej pewność, że im nic nie będzie. A tymczasem moje płuca zaczęły napełniać się dymem. Gdy się obejrzałem zauważyłem, że ogień gwałtownie się rozrósł. Dotarł już do plam benzyny rozlanej na podłodze i teraz cały dom płoną piekielnym ogniem. 
 - Ren zabieram cię stąd! - starałem się ją podnieść lub jakoś zmusić do wyjścia z płonącego budynku, ale ona się szarpała. 
 - Nie!!! 
 - Ku*** kobieto! Może i chcesz mojej śmierci, ale za nic nie wyjdę stąd bez ciebie! - zaczęła się szarpać tylko mocniej. Płomienie odgrodziły już drogę wyjścia. Czułem na całym ciele ich żar. Ku*** butla z gazem w kuchni! W tej temperaturze niedługo eksploduje... ale nawet nie zamierzam próbować uciekać. Chciała żebym zginą. Teraz jednak kuliła się pode mną, gdy poczuła żar płomieni na swoim ciele. Z jej zamkniętych szczelnie oczu ciekły łzy. Ból. Żar. Nie do zniesienia, ale dla mnie to była nadal moja Renata, moja żona. Przysunąłem ją do mojej piersi starając się przyjąć na siebie płomienie i osłonić ją. Mimo, że to jej wina że teraz zginę, pozostawiając nasze dzieci. To doskonale pamiętam słowa, które przysiągłem jej. 
 - Aż do śmierci. - wyszeptałem ochrypłym głosem. Gardło piekło od dymu, a Ren przestała się ruszać. Teraz był tylko ból i pamięć jej uśmiechu, gdy usłyszała te słowa tamtego dnia. 

Vincent

Stałem przy ulicy wpatrując się płonący dom, wyczekując z nadzieją, że zaraz tata wybiegnie stamtąd trzymając mamę. Alexsis płakała głośno. Mogłem sam poczuć na mojej twarzy smugi łez. 
Czekałem, ale nic się nie działo, aż po chwili coś w kuchni wybuchło, przerażając mnie jeszcze bardziej. Prawie upuściłem siostrę. 
Zam zacząłem beczeć jak dziecko. Wiem przecież doskonale, że oni już nie wyjdą. Wtem usłyszałem z daleka głos syreny straży pożarnej. Niedługo tu będą i zgaszą zgliszcza domu, z którego nic nie zostało. Ale w głowie pojawiła się inna myśl niż to, że właśnie straciłem wszystko. Raczej dopiero stracę... siostrę. Jeśli nas znajdą zabiorą nas do domu dziecka. Odbiorom mi siostrę! Nie mogłem na to pozwolić. Prędko rzuciłem się do samochodu ojca. Na szczęście mam kluczyki. Szybko odjechałem jak najdalej od palącego się budynku, w którym spoczywają spopielone ciała moich rodziców. Nie mam pojęcia gdzie się udać i co robić, ale na pewno nie pozwolę zabrać mi Alexsis. Teraz została mi tylko ona. 

------------------------------------------------------------------------------
Pożar, śmierć, rozpacz, miłość. Zarówno męża do żony która straciła rozum i brata do jego młodszej siostry. Co teraz będzie? Gdy Vincent i jego malutka siostrzyczka zostali sami?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz