Staliśmy
przed portalem. Nie mieliśmy najmniejszego pojęcia co nas tam
czeka, lecz i tak zamierzaliśmy wyruszyć. Cóż jeśli zginiemy to
przynajmniej próbując zakończyć to całe przekleństwo.
Jako
pierwsza zbliżyłam się do tajemniczej maszyny, a zaraz za mną
zrobił to Wilson i Dark lewitując przy pierwszym. Po nich zbliżyła
się pani bibliotekarka i Willow, która teraz trzymała czerwony
kwiat Abigail (Kwiat jest połączony z duchem, czyli opętany
kwiatek!). Weszłam do środka i wszystko co zobaczyłam to ciemność.
Czułam,
że leżę na ziemi. Całe ciało wydawało się ciężkie jakby
nagle grawitacja ziemi się zwiększyła kilkukrotnie i nie pozwalała
mi wstać. Wypuściłam z moich ust lekki jęk i otworzyłam oporne
oczy, kiedy usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny.
-
Oh,
znaleźliście mój portal, prawda? Najpewniej myśleliście, że
nauczyliście się wszystkiego do tej pory. Spróbujmy czegoś
troszeczkę bardziej wymagającego, możemy? - zapytał wysoki
mężczyzna ubrany w elegancki długi płaszcz, który sięgał mu do
stóp. Miał ulizane czarne włosy. I także skojarzyłam, że to
człowiek z mojej wizji. Czyli to był zapewne Maxwell.
Po
wypowiedzeniu swojej kwestii mężczyzna zniknął w jakiejś czarnej
dzieże która pojawiła się pod nim. Wyglądało to jak portal
cieni. Ciemna magia. Portale stworzone przy użyciu jasnej (dobrej)
magii zwykle nie są czarną dziurą, tylko albo dziurą między
światami przez którą można zobaczyć co jest po drugiej stronie,
albo są jakiegoś koloru i generują trochę światła.
Po
jego zniknięciu uczucie ciężkości zniknęło i mogłam się
spokojnie podnieść. Reszta też tu była i wstała tak samo jak ja.
-
Maxwell. - wysyczał przez zaciśnięte zęby Wilson.
-
Widzę, że nie darzysz tego człowieka wielką sympatią. -
skomentowałam.
-
Powiedział bym, że nie jesteśmy dość bliskimi przyjaciółmi. -
ten sarkazm. Nie są w ogóle przyjaciółmi! - Poza tym to jego
sprawka, że tutaj jesteśmy. A mnie dawno temu oszukał.
-
Oszukał? Tego chyba jeszcze nie słyszałam. - powiedziałam.
-
Możecie porozmawiać później lub podczas pracy. Teraz musimy
zebrać ekwipunek. Sami słyszeliście co powiedział Maxwell.
Zapewne wystawi nasze umiejętności przetrwania na próbę. -
stwierdziła bibliotekarka.
-
Racja powinniśmy jak najszybciej przeszukać to miejsce i dowiedzieć
się co zrobić dalej. - zgodził się Wilson.
-
Cokolwiek to będzie jestem przekonana, że będzie miało związek z
tym dziwnym badylem. - powiedziałam biorąc do rąk jakieś dziwne
urządzenie. - Przypominało mi to w jakiś sposób wykrywacz do
metali. Może będzie miało jakieś podobne zastosowanie, ale
zamiast metali będzie szukać czegoś innego.
-
Wykrywacz metali? - zapytała Willow.
-
Tak. Takie urządzenie które zacznie piszczeć gdy tylko blisko
będzie jakiś metal. - wytłumaczyłam. Pamiętam jeszcze, że są z
innej epoki i nie mam im za złe, że nie wiedzą niektórych rzeczy,
jak na przykład co to jest wykrywacz metali, czy komórka.
-
Możesz mi to pokazać na chwilę Drakonika? - spytał Wilson.
Kiwnęłam głową na tak i oddałam mu urządzenie. On przez chwilę
przyglądał się „różdżce” niech tak to se pozwolę nazwać.
- Chyba twoje spostrzeżenie jest słuszne Drakonika. Wygląda na to,
że to urządzenie będzie miało za zadanie wyszukać jakieś
przedmioty które znajdują się gdzieś w tym świecie. Nie będę
bardziej tego objaśniał bo i tak reszty z tego co bym powiedział
byście nie zrozumieli.
-
A skąd to wiesz Wilson? - zapytałam udając troszkę urażoną.
-
Wybacz jeśli cię uraziłem, ale przyzwyczaiłem się już do tego,
że nikt zwykle nie rozumie tego co mówię. - próbował się
tłumaczyć.
-
Dobra nie obrażam się ani trochę. Sama nie chodziłam do szkoły,
tylko uczyłam się w domu. Więc naukowcem nie mogę się nazwać.
Znam tylko podstawy, ale za to mam doskonały instynkt. A teraz
powinniśmy ruszyć się z tego miejsca i przestać gadać bo wszyscy
już poszli. - zauważyłam. Cały zespół poszedł na eksploracje
bez nas. Nawet Dark zbiera pobliskie jagody!
Przez
resztę dnia trzymaliśmy się razem z Wilsonem i zbieraliśmy
podstawowe rzeczy potrzebne do przetrwania. Raz nawet ta różdżka
zadziałała i zaczęła hałasować. Poszłam w kierunku w którym
mnie prowadziła i znalazłam coś! Ta rzecz była w kręgu złych
kwiatków. Od nich poczytalność spada. Dlatego pędem wzięłam
rzecz i oddaliłam się od kwiatkowego kręgu. Kiedy pokazałam to
coś Wilsonowi powiedział, że to jakaś część większego
mechanizmu.
Kiedy
miał się rozpocząć niedługo wieczór, a zaraz po nim noc
postanowiliśmy wrócić do miejsca gdzie się obudziliśmy i
poszukać reszty (oczywiście
Dark cały czas był niedaleko nich więc nie musieli go szukać).
Kiedy
już byliśmy niedaleko zaczęło padać. Żabami! Wilson wyraźnie
nie był z tego zadowolony. Po tym jak przestrzegł mnie bym się do
nich nie zbliżała, bo mogą mnie zaatakować zaczął mówić o tym
jakie to nie logiczne. Nie mógł, nie chciał tego pojąć. I
wyraźnie to, że ubrana stawały się mokre mu przeszkadzało, tak
samo jak mi.
Od
tego deszczu zaczęła spadać poczytalność, więc potrzeba było
czegoś w rodzaju parasola. I wtedy w mojej głowie zrodził się
genialny pomysł. Wyciągnęłam skrzydła i ustawiłam je tak żeby
osłoniły nas przed deszczem. Udało się, a Wilson przestał
marudzić o tym jak bardzo nienawidzi deszczu w tym świecie.
Spojrzał na moje skrzydła i się dał mi zmęczony uśmiech. Sama
też byłam zmęczona. Musieliśmy szybko znaleźć resztę.
Gdy
dotarliśmy do wyznaczonego przedtem miejsca rzeczywiście
spotkaliśmy resztę. Willow trzymała parasol zrobiony z jakiś
patyków i roślin, a Wickerbottom pilnowała ogniska by utrzymało
się przy tym deszczu. Na ognisko chwila idealna bo właśnie zapadła
noc.
Podczas
gdy piekliśmy na ognisku to co znaleźliśmy i wymienialiśmy się
tym co znaleźliśmy okazało się, że dziewczyny też znalazły te
rzeczy co ja. Kiedy zebraliśmy wszystkie te elementy urządzenie
zaczęło wskazywać nowy kierunek.
Następnego
dnia wszyscy razem ruszyliśmy w kierunku w którym prowadziła nas
różdżka. Po pewnym czasie dotarliśmy do miejsca, gdzie niestety
było całe mnóstwo mechanicznych stworów, czy „gońców” jak
to nazwała Willow. Te roboty strzegły jakiejś platformy. Wilson
stwierdził, że ta platforma jest podstawą urządzenia które
składa się z tych części, ale żeby je złożyć potrzebuje
czasu.
I
tu znowu mój genialny pomysł. Wybiegłam do robotów i krzyknęłam.
-
Hej! Złomowe puszki złapcie mnie! - i kiedy wszystkie roboty
zerwały się w pogoń za mną, oddaliłam się od platformy. Dzięki
temu odwróceniu uwagi Wilson będzie miał czas połączyć te
części.
-
Drakonika teleport jest gotów! - krzykną Wilson. A więc to
teleport. Znowu ujawniłam swoje skrzydła i ogon, i wzniosłam się
w powietrze. Roboty nie mogły mnie dorwać bo nie umiały latać.
Szybko poszybowałam do teleportu i razem z Wilsonem który czekał
na mnie skorzystaliśmy z niego. Znowu stało się ciemno.
Sorry,
że nie było ostatnio rozdziału, ale miałam sporo nauki i mało
weny, i chęci. I really sorry!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz