niedziela, 29 stycznia 2017

Historia Five Night at Freddy's według mnie cz1

Historia Five Night at Freddy's według mnie

Tyle ile interpretacji jednej historii tyle wymiarów. Każdy z nas tak naprawdę może zaglądnąć do tych innych światów przez wyobraźnię i to co wydaje nam się tylko naszym wymysłem, czy to w filmie, grze, książce, opowiadaniu, to gdzieś indziej wydarzyło się naprawdę. Ja opowiem o tym jak widzę jeden z wymiarów, w którym tragiczna i mroczna historia z Freddy's Fazbear Pizza miała miejsce i jak tam to tak naprawdę wyglądało.


*Rok 1982 *

Vincent POV

Dziś są moje urodziny. 15 lat, a za rok będę mógł zdawać na prawko. Ojciec już mnie uczy prowadzić jego fioletowego kabrioleta. Nie mogę się doczekać jak w końcu sam będę mógł się przejechać.
Wstałem z łóżka, podszedłem do komody i wyjąłem fioletową bluzę, białą koszulkę i jeansy i jeszcze bieliznę. Wyszedłem na korytarz i skierowałem się do łazienki. Po drodze minąłem drzwi prowadzące do mojego starego pokoju.
Ta siedziałem w nim puki byłem niemowlakiem. Wciąż nie rozumiem dlaczego rodzice nie pozbyli się jeszcze moich starych gratów, bo na cóż im teraz kołyska i pluszaki. Po kilku następnych krokach dotarłem do końca korytarza i białych drzwi łazienki. Chwyciłem za klamkę i pociągnąłem, ale drzwi były zamknięte.
- Zajęte! - krzykną kobiecy głos zza drzwi.
- Mamo pośpiesz siiięęęę! - odkrzyknąłem zniecierpliwiony, po czym oparłem głowę o drzwi. Moja matka może siedzieć w łazience całymi godzinami!

1 hour later (tak naprawdę 15min, ale dla Vincenta to jak godzina)

- Vinny odsuń się od drzwi wychodzę!
- Nareszcie! - krzyknąłem uradowany i odsunąłem się od drzwi, które się otworzyły, a wyszła zza nich kobieta 38 lat, o długich, czarnych rozpuszczonych włosach, i fiołkowych oczach, ubrana w kremową sukienkę.
- Happy birthday winogronko. - powiedziała uśmiechając się do mnie i jeszcze bardziej czochrając moje włosy.
- Mamo. - ona tylko się zaśmiała poszła w kierunku schodów pewnie kierując się do kuchni.
Niby to denerwujące jak mówi do mnie jak do dziecko, ale od paru miesięcy jest nerwowa. Ostatnio ma ochotę na jakieś dziwne niestworzone potrawy i nagle zaczęła mieć coś do fioletowego. Cieszę się że zachowuje się normalnie.
Wszedłem do łazienki, zamknąłem drzwi, odłożyłem ubrania które ze sobą wziąłem na bok i spojrzałem w lustro by zobaczyć już 15 letniego chłopaka o długich, fioletowych włosach spiętych w już rozwalający się kucyk i tak samo fioletowych oczach.
Zdjąłem gumkę z włosów (Jeśli myślisz o gumce jako o tym to jesteś zboczony czytelniku! Bo chodzi o recepturkę!) i odłożyłem ją na stertę moich ubrań. Rozebrałem się i wziąłem prysznic, po czym wysuszyłem włosy suszarką i ubrałem się. Na koniec przeczesałem włosy i spiąłem je w niedbały kucyk. Jeszcze raz spojrzałem w lustro i zadowolony z efektu uśmiechnąłem się, i opuściłem łazienkę.
Po otwarciu drzwi zobaczyłem jak mężczyzna 42 lata, wyglądający jak starsza wersja mnie tylko nie miał długich włosów i jego fiolet był trochę ciemniejszy od mojego, stoi pod łazienką. A ten mężczyzna to właśnie mój ojciec Victor Afton.
Jedna łazienka dla trzyosobowej rodziny to zdecydowanie za mało, sądzę że powinienem mieć swoją oddzielną. Mama nie miała by pretensji o to że zdarza mi się zapominać podnieść deski tronu.
- Jak mężczyzna może tak długo siedzieć w łazience?
- Hej i tak jestem szybszy od mamy, a w końcu te włosy same się nie ułożą.
- Dlatego wolę krótkie. A tak z innego tematu zaplanowałeś jak spędzisz urodziny?
- Podejrzewam, że ty i mama coś za mnie zaplanowaliście.
- Daliśmy tobie wolną rękę Vincent.
- Oł.
- Ale mamy plan awaryjny na wypadek gdybyś nic nie zaplanował. Lecz następne urodziny planujesz sam. - posłałem mu jeden z moich największych uśmiechów. - I możesz zaprosić jeszcze swoich przyjaciół, jakby co to będziemy w Fredbear's Family Diner.
- Jesteście najlepsi. - uciekłem do swojego pokoju i chwyciłem za telefon. Muszę szybko zaprosić Scotta, Roze, i... i. Koniec. Ach nie mam zbyt dużo przyjaciół, których chciałbym na moich urodzinach.
Nie mam także dziewczyny, mimo że Rozalia powtarza, że jestem słodki jak winogrono, ale dla mnie jest tylko przyjaciółką i ona wie, że nie chcę z nią chodzić mimo tego wciąż ze mną flirtuje, ale to mi wcale nie przeszkadza. Wybrałem numer Scotta. Piiip... pii-
- Halo halo!
- Scott szybko odebrałeś.
- Przecież wiesz, że telefon mam zawszy przy sobie i nie potrafię bez niego żyć Vinc.
- Ta wiem. A powiesz masz dzisiaj czas?
- Uh, chyba tak a o co chodzi Purple Guy?
- He mam urodziny i moi rodzice pozwolili mi zaprosić przyjaciół, czyli ciebie i Roze.
- Czemu nie, w końcu kumpel mnie potrzebuje żeby nie wyjść na kogoś bez przyjaciół. A jeśli wolno wiedzieć to gdzie i kiedy mamy się spotkać?
- Family Diner. O 12:00.
- O ile pamiętam to twój ojciec tam pracuje jako strażnik. Pilnuje by dzieci nie podeszły zbyt blisko Fredbear'a i Spring Bonne'go. I o ile pamięć mnie nie myli zaczyna właśnie o tej godzinie.
- Tak. Uznałem, że to będzie w sam raz.
- Och? Dobra, to teraz zadzwonisz do Rozy. Heh spodziewaj się że odbierze natychmiast. Do zobaczenia po dwunastej.
- Do zobaczenia Phone Guy. - i rozłączyłem się. Scott gadać potrafi całymi godzinami, a ja nie mam na to czasu i muszę zadzwonić do Rozy. Wykręciłem numer do koleżanki i nie czekałem w ogóle, ani jednego piiip i odebrała! Ona zaczyna mnie przerażać przez ten telefon, bo jak ktoś inny dzwoni do niej to już tak szybko nie odbiera.
- Vinny!
- Mówiłem nie mów do mnie tak. - powiedziałem zdenerwowany. Odkąd usłyszała jak moja mama mnie tak nazwała cały czas tak do mnie mówi!
- Zdradzisz dlaczego mój ulubiony przyjaciel do mnie dzwoni? - świergotała, tym swoim flirciarskim tonem.
- Otóż właśnie dlatego, że jesteśmy przyjaciółmi chcę zaprosić cię na moje urodziny w Fredbear's Family Diner o 12:00.
- Oczywiście, że tak winogronko! - po jej odpowiedzi wyłączyłem telefon. Rozmowa telefoniczna z nią jest fatalna, bo ona czuje się bezkarna i ani trochę się nie hamuje. No, ale tak to jest jak przyjaźnisz się z dziewczyną, która ma na twoim punkcie fioła... takie chyba nazywa się fangirl, tak?
Zeszedłem do kuchni gdzie byli już rodzice i przepyszne, jedzenie bogów, czyli tosty mojej mamy. Na sam widok i zapach tych wspaniałości ślinka cieknie. Natychmiast zasiadłem do stołu i zacząłem pochłaniać tosty.
- Widzem, że twoje śniadanie urodzinowe ci smakuje Vinny. - powiedziała mama rozbawiona moją szybkością jedzenie. W odpowiedzi energicznie skinąłem głową.
- No to o której wpadamy do Famili Diner? - spytał tata, przeglądając poranną gazetę.
- O 12:00. Będziesz mógł spokojnie pracować i przy okazji być z nami.
- Wspaniały pomysł Vincent, a przynajmniej Stiven nie będzie musiał mnie zastępować. - Stiven, przyjaciel mojego taty, ojciec Scotta, pracuje od 6:00 do 12:00 jako strażnik, a potem zamienia się z moim tatą. Tata Scotta nagrywa także wiadomości, jak używać na przykład stroju Spring Bonni'ego i takie tam informacje dla pracowników. To jak starsza wersja Scotta, oboje zawsze przy telefonach i nawet głosy mają podobne.

Po skończonym śniadaniu odstawiłem talerz do zlewu i udałem się do swojego pokoju. Teraz zostało tylko poczekać do 12:00.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz