niedziela, 5 lutego 2017

Rozdział 12 W poszukiwaniu wyjścia

Drakonika

- Nie wiem czy pamiętasz, ale wspominaliśmy ci już, że próbowaliśmy. Może i jesteś Enderdragonem, ale utknęłaś tu razem z nami. Gdyby tak nie było, to pewnie dawno ciebie by tu już nie było. - skomentowała zdecydowanie nie optymistycznie Wickerbottom.
- Po pierwsze. Nie zostawiłabym was tu. Po drugie. Tak nie mogę się stąd wydostać, normalnym otworzeniem portalu. Po trzecie. Trzeba zakończyć egzystencję tej mrocznej magi, która rządzi tą wyspą. Bo jak inaczej wytłumaczycie to, że za każdym razem gdy próbujecie uciec znowu lądujecie tutaj. I o ile mi wiadomo nie próbowaliście jeszcze znaleźć przyczyny tego wszystkiego. - odpowiedziałam dość ostro i starsza pani wyraźnie była zdziwiona moją nagłą zmianą podejścia z wesołego do trochę złego. Ale czy naprawdę ona myśli, że mogłabym tak po prostu odejść i zostawić ich na pastwę losu?
- Drakonika nie denerwuj się. Wickerbottom po prostu lubi wysnuwać nie koniecznie wesołe wnioski. - próbował mnie uspokoić Wilson.
- Ten wniosek jest w takim razie absolutnie błędny i wręcz absurdalny! Jestem Enderdragonem. Gdybym opuściła to miejsce mimo tego, że nie wypełniłam misji którą powierzył mi Stwórca, Gwiezdny Smok nie byłabym tym kogo wyznaczył jako strażnika, lecz tylko pomyłką. - dokończyłam trochę smutno. Wszyscy wydawali się nagle lepiej zrozumieć o co mi chodzi. - A teraz pomyślmy jeszcze raz o tym jak zakończyć te wakacje na wyspie. - powiedziałam z uśmiechem.
- Mówiłaś, że sprawcą tego, że tu utknęliśmy jest jakaś mroczna magia, ale to Maxwell nas tutaj sprowadził. - wspomniał mi Wilson.
To rzeczywiście może mieć powiązanie z tym człowiekiem. Ale co się kiedyś wydarzyło, że to tak wyszło. Maxwell jaka jest twoja historia?
Zamknęłam oczy i skupiłam się na tym pytaniu. Czułam jak magia zaczyna działać. Z moich oczu ponownie jaśniało purpurowe światło, a ja czułam jakbym stała przed Księgą Historii, a jej strony ponownie się przede mną otwierały. Słowa które widziałam na stronach zaczęły się zlewać tworząc obraz. 



To była wizja, ale wyglądała jak film w starym kinie. Czarno-biały i bez dźwięku. Maxwell i jakaś kobieta. On był chyba magikiem, a ona jego piękną pomocniczką. Używał jakiejś księgi do pokazów. Księgi która potem wciągnęła jego i jego asystentkę.
Zamrugałam kilka razy, by otrząsnąć się z tego co widziałam i wrócić do realiów. I pierwsze co zobaczyłam, to grupa wpatrująca się we mnie z przerażeniem i nie małym zdziwieniem na twarzach. Chyba ich przestraszyłam.
- Spokojnie miałam tylko wizję. Czasami się zdarza gdy jakieś informacje są bi bardzo potrzebne w danym momencie. - starałam się ich uspokoić, choć to chyba niewiele dało. - W każdym razie zastanawialiście się kto trafił tu pierwszy?
- O ile nam wiadomo był to Wilson. - odparła Willow.
- A błąd! Pierwszym był słynny magik Maxwell i jego urocza pomocniczka Charlie. - skąd ja wytrzasnęłam to imię? Ten mój instynkt mnie samom zadziwia. Mówię o rzeczach o których nie mam pojęcia, a potem okazuje się, że trafiłam w dziesiątkę!
- Co?! Ale jak to możliwe, że Maxwell też jest uwięziony, skoro to on nas tu ściągną i to on włada cieniami! - dość ostro skomentowała Willow.
- Dla twojej informacji cienie nie słuchają jego. Żeby je kontrolować musi przemawiać przez ciebie Ciemność. Przy użyciu tak mrocznej magi Ciemność daje ci na początku złudzenie, że to ty nad tym panujesz. Ale im dłużej jej używasz tym trudniej o kontrolę. W pewnym momencie stajesz się marionetką. Właśnie to spotkało jak widać Maxwella. Zostaje zmuszony do robienia tego czego chcą cienie. Ale wciąż nie wiem co spotkało Charlie. Jedyne co o niej wiadomo to, że jest tutaj.
- Mogę to potwierdzić. Na początku, kiedy Wilson mnie stworzył słuchałem jej rozkazów, ale w pewnym momencie zaprzestałem. Teraz jej już w ogóle nie słucham. Dlatego inne cienie też próbuję mnie zabić. - potwierdził Dark Wilson.
- Czyli co teraz powinniśmy zrobić? - zapytał Wilson.
- Znaleźć wejście do serca tego miejsca i zniszczyć źródło ciemnej magi. - odpowiedziałam.
Przez kilka następnych dni szukaliśmy czegoś na wzór portalu, czy jakiegoś magicznego przejścia. Rozdzieliliśmy się na mniejsze grupki i przeczesywaliśmy wyspę.
Ja byłam z Wilsonem i jego Cieniem. Poznałam trochę lepiej Darka i sądzę, że podoba mu się pewien duch. Będę musiała jakoś połączyć go z Abigail, choć już wiem, że ona za nim nie przepada. Ale jak to mówią: Kto się czubi, ten się lubi.
Ja i Wilson zbliżyliśmy się do siebie. Co jest chyba niczym dziwnym, bo ciągnie nas do siebie jak ćmę do światła. Sądzę, że chyba się zakochałam. Czy to w ogóle możliwe? Nigdy wcześniej się tak nie czułam. A jest dokładnie tak jak opisują książki romantyczne i moja koleżanka.
Jesteśmy z Wilsonem tak odmienni. Ja podchodzę do wszystkiego trochę mniej poważnie. Uwielbiam płatać figle, śmiać się i wierzę w czystą magię. On jest poważny. Zawsze musi mieć jakieś wytłumaczenie. Nie przepada za magią której nie umie wytłumaczyć i stara się ją zbadać. Choć uważam, że to trochę bez sensu pomagam mu. Kto wie co wyniknie z jego badań. Tak naprawdę uzupełniamy się. On poważny, ja wesoła. On kieruje się rozumem, a ja sercem. Choć są to różnice to jednak nas łączą. Jak Jing i Jang.
Szóstego dnia, czyli dzień przed spotkaniem zresztą w obozie, udało nam się znaleźć prawdopodobnie właśnie to czego szukaliśmy. Wielka maszyna przypominająca drzwi, w których rzeczywiście znajdował się portal. Jednak nawet nie próbowaliśmy wejść. Musieliśmy poinformować resztę o naszym odkryciu, więc jak najszybciej ruszyliśmy w drogę powrotną.
Kiedy wszyscy dotarli do głównego obozowiska opowiedzieliśmy o portalu. Czułam, że to właśnie te wrota zaprowadzą nas do serca tego miejsca. Lecz czułam także, że to nie będzie tak proste. Uprzedziłam, że po drugiej stronie może czekać nas niebezpieczeństwo. Niektórzy twierdzili, że powinniśmy zebrać cały obóz, lecz Wilson odradził przypominając o tym jak kiedyś zbudował teleport. Po pierwsze nie wydostali się, po drugie stracili cały ekwipunek.
Uzgodniliśmy plan. Nie wszyscy wyruszą. Miałam pójść tylko ja, Wilson, oczywiście także Dark, Willow, Wickerbottom i Abigail. Wendy nalegała by iść, bo nie chciała nas puścić bez niej, ale zgodziła się, żeby zamiast niej poszła Abigail. Duch też zgodził się na ten układ, bo nie chciała narażać młodszej siostrzyczki.
Następnego dnia stanęliśmy przed portalem prowadzącym w nieznane. Czuję, że czeka nas przygoda.


W końcu nadszedł czas na szukanie wyjścia. Co spotka Drakonike i jej przyjaciół za portalem? Na pewno dowiecie się tego w następnym rozdziale! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz