niedziela, 8 kwietnia 2018

Fnaf Mythology Naga Vincent X Lisson Nikki cz6


Vincent 


Głód szybko wraca, a pożywienia nie ma. Niech diabli wezmą tych kłusowników. Od kilku lat rzeczywiście ich nie ma, z tego co udało mi się usłyszeć z rozmów tych którzy w tych ostatnich latach weszli do lasu mogę wiedzieć że polowanie tu stało się zakazane. To dobre, tylko szkoda że tak późno. Już prawie nie ma zwierzyny. 

Wiele drapieżników takich jak ja, gdy zabrakło mięsa zwierząt wyszło z lasu lub robiąc sobie gniazda na granicy urządzało eskapady na farmy ludzi. Pomysł wyjątkowo głupi na dłuższą metę… choć może nawet i na krótką. 

Zaraz po tym w końcu ludzie zaczęli nas tępić. W szczególności Nagi. Ludzie jak widać nienawidzą węży. 

… Tak zginęła moja rodzina. Zabili mi rodziców, a mnie pozostawili pewni że młode bez opieki zginie. Cóż poradziłem sobie. Ale nie dzięki podkradaniu zwierząt z ludzkich farm. 

Taaa Wspomnienie w głowie przeszłości jest lepsze od skupiania się na tym co teraz robię. Nie skupiać się na pustym już żołądku i braku jakiegokolwiek śladu dzikiej zwierzyny… Trzeba było przetrawić to co dostałem od Lisicy później. 

W ogóle to bardzo ciekawe że Lisson tak dobrze poradził sobie pośród ludzi. Ale to pewnie tylko ze względu na jej umiejętności. Ludzie wolą nie zadzierać z magami władającymi magią, lecz mieć ich po swojej stronie. Mag to potężny sprzymierzeniec i jest wart kilkunastu ludzi z mieczami. Jeden mag. 

Lissony są chyba także spokrewnione z wilkołakami. Tylko że lisy nie przechodzą tej całej transformacji, one po prostu cały czas mają ogony. Chyba… 

… Co to za zapach? Wiatr niesie woń dymu z ogniska i … i ryb, ale nie surowych. Przyprawionych. Mimo że nie lubię ryb, wręcz nienawidzę to jednak ta woń sprawia że cieknie mi ślina z ust. 

Głód który narastał od rana wrócił do pełnej obfitości mimo wcześniejszych prób wyciszenia go myślami. Odwrócenie się teraz od tego zapachu byłoby niemożliwe, dlatego bez innego wyjścia ruszyłem w stronę skąd dobiega piękna woń jedzenia. 

Ładną chwilę mi zajęło dotarcie do strumienia. Akurat tylko obserwowałem zza krzewów, nie zbliżałem się. Przy rzeczce przepływającej przez nasz las był kamienny, rzeźbiony na smoka gargulec Mike, słodki, nieśmiały Jeremy i zgrabna, złotowłosa Lisica, Nikki. 

Tak jak mogłem się domyślić to oni przyrządzali ryby złowione przez Mika. A to że ta dwójka jest razem to do przewidzenia było. Mike i Jeremy prawie w każdej chwili ich życia trzymają się blisko siebie. Niech mówią co chcą, ja i tak wiem że są w sobie na zabój zakochani. 

Nawet nieświadomie oblizuję ostre zęby na widok ryb piekących się nad ogniskiem. Co jest ze mną? Nagi nie jedzą ryb… Ale jestem głodny, a te wyjątkowo dobrze pachną. Jak nie normalna ryba, bo do normalnej nawet bym się nie zbliżył. Lecz te ryby nie należą do mnie. Są ich, oni je złowili i przyprawili i tak dalej. Ja powinienem znaleźć sobie sam coś do jedzenia. 

Już miałem odejść kiedy gałąź na której podtrzymywałem lewą rękę pękła. Kurwa, na pewno to słyszeli. Gdy znów spoglądam w ich stronę widzę że cała trójka na mnie patrzy. No po prostu piękna skradanka Vincent. 

Nikki odwróciła się do Jeremyego i wymienili między sobą kilka słów po czym znów spojrzała na mnie i gestem wskazała bym się zbliżył.. A Jeremy lekko się do mnie uśmiechnął? Oczywiście nieśmiało. 

Czy oni właśnie zapraszają mnie do wspólnego posiłku? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz