niedziela, 9 kwietnia 2017

Historia Five Night at Freddy's według mnie cz4

Zszedłem na duł wciąż trzymając siostrzyczkę w rękach. Nie chciałem jej zostawiać, ani trochę. Powiedzmy nawet tak stary chłopak jak ja potrzebuje czasem kogoś do kogo się przytuli. A ona akurat była pod ręką. Hehe.
Kiedy wszedłem do kuchni zobaczyłem, że śniadanie było zrobione tylko w połowie. Tak jakby wszystko w jednym momencie zostało przerwanie. Przy stole siedział tata, opierając głowę na jednej ręce, tak jakby szyja nie mogła jej już utrzymać. Przed sobą miał gazetę codzienną i wpatrywał się tępym wzrokiem w artykuł na pierwszej stronie.
Tato? – starałem się uzyskać jego uwagę. Zadziałało, spojrzał na mnie. - Co się stało? Dlaczego mama mówiła takie rzeczy?
Ahhh Vincent. Chyba pora byś dowiedział się trochę o historii twojej rodziny. – powiedział. To mnie naprawdę zdziwiło, ale jeśli miało wyjaśnić, dlaczego mama tak się zachowuje, to chcę słuchać. Usiadłem przy stole, a on znów zaczął mówić. – Pierwsze od czego powinienem zacząć to nasze nazwisko. Otóż oprócz Afton mamy jeszcze drugie, zapomniane. Purple. Nawiązuje to do naszego koloru włosów. Nie używamy tego nazwiska, ponieważ w średniowieczu każdy kto nosił to nazwisko lądował na stosie, tak samo jak każdy z fioletowymi włosami. Jednak ta „rzeź czarownic” jak pozwolę sobie nazwać nie była bezpodstawna. Jeszcze w starożytności mężczyzna o tym nazwisku, zamarzył sobie nieśmiertelności. Jednak to był człowiek, który czerpał przyjemność z mordu i bólu innych ludzi, a z prośbą o spełnienie jago marzenia zwrócił się do istoty dużo mroczniejszej od samego diabła. Istota ciemności zgodziła się dać mu to o czym zamarzył, ale w zamian miał oddać jej cały swój ród. Obecnych i przyszłych jego przedstawicieli. Człowiek przystał na układ, a jego włosy i oczy zmieniły barwę na fiolet. Każdy członek rodu nie ważne jak bardzo oddalony od podstawy, rodził się z purpurą i żądzą krwi. Każdy stawał się krwawym mordercą, a zabić ich nie można było tak łatwo jak po prostu wbić nóż w serce, czy poderznąć gardło. Zawsze ich duchy wracały, odradzały się ciała, a oni dokonywali zemsty. W średniowieczu, odkryto jak ostatecznie zabić członków rodu. Ogień. Wystarczyło spalić fioleto-włosego, aby się go ostatecznie pozbyć. Wtedy zaczęto zabijać wszystkich, nie ważne czy byli to dorośli, kobiety, czy dzieci. Czy zabili, czy nie. Dlatego zaczęto się ukrywać. Ci którzy przetrwali tamte czasy byli ostrożni i starali się wpoić swoim dzieciom, by nie dawały się żądzy krwi. Z biegiem lat coraz bardziej uczono się kontrolować przekleństwo rodowe. Odkryto, że każdy nowo urodzony członek rodu posiada umiejętności swoich poprzedników. Choć wydawało się, że te umiejętności obejmowały tylko zabijanie, to okazało się, że także obejmowały sztukę kontroli nad sobą. Nadal zdarzały się brutalne morderstwa, ale już rzadziej. A po dawnych dziejach zostały tylko stare bajania. – to co powiedział... Było absurdalne!
Żartujesz sobie prawda? – spytałem śmiejąc się nerwowo, jakby to co powiedział było tylko kawałem. Miałem nadzieję, że nim jest a to co powiedział była tylko wymyślona przez niego historyjka. Ale niestety pokręcił głową, a mój śmiech zaczął przeradzać się w lament. Ostatecznie zamilkłem. – A co z tym wydarzeniem 18 lat temu?
Pół roku przed tym jak oświadczyłem się twojej mamie została napadnięta. Byliśmy wtedy na małym wypadzie do kina. Późny seans. Ciałem ją odprowadzić do domu, bo gdy opuściliśmy budynek było już kompletnie ciemno, lecz ona postanowiła iść sama. Poszliśmy wtedy w dnie różne strony. Po chwili jednak zawróciłem i ruszyłem by ją dogonić. Zawsze byłem niezdecydowany czy ją posłuchać kiedy mówi, że woli iść sama, czy być natarczywy i mimo wszystko iść z nią. Kiedy jednak skręciłem w uliczkę która prowadziła do jej domu zobaczyłem go. Trzymał ją kiedy kopał i płakała. Rozdzierał jej ubrania. Wiadome było co zamierzał. I wtedy straciłem nad sobą kontrolę. Rzuciłem się na niego i zacząłem okładać bez litości. Facet szybko jak tylko po paru ciosach zorientował się że nie da mi rady wyciągną nóż myśliwski. Który niewiele mu pomógł, bo w jednej chwili wyrwałem mu go i wbiłem w oko tak głęboko, że z oczodołu wystawała tylko rękojeść. Momentalnie przestał się ruszać i padł martwy. Renata była wstrząśnięta, lecz pozwoliła mi się zabrać do domu. W domu opatrzyłem ją, bo skurwysyn zranił ją nie tylko psychicznie i w międzyczasie opowiedziałem o tym co się stało ze mną. Dlaczego go zabiłem. Wtedy co mnie zdziwiło zrozumiała i mimo tego co się stało wyznała że nadal mnie kocha, i dziękuje za ocalenie. Nigdy nie miała do mnie wyrzutów o tamto zdarzenie. Wiedziała jak to już jest ze mną i, że zrobiłem to dla niej.
Lecz teraz ma.
Nie wiem co się ostatnio z nią dzieje. Ma jakąś paranoję i tak jest od kiedy była w ciąży z Alexsis. A dziś jeszcze to. – powiedział patrząc zmartwionym wzrokiem na gazetę.
O co chodzi? – spytałem. Wtedy tata podał mi gazetę. Artykuł który był na pierwszej stronie strawił, że nie mogłem oddychać. Gardło się zacisnęło. „Wypadek w rodzinnej pizzerii Fredbear's Family Diner! Mały chłopiec na swoim przyjęciu urodzinowym został ciężko ranny, gdy jego głowa znalazła się między szczękami jednego z animatronów pizzerii. Według źródeł chłopiec jest w śpiączce. Firma mówi, że pizzeria zostanie zamknięta na czas wymiany niebezpiecznych robotów (...)” Zamknięcie tej pizzerii oznacza, że mój ojciec stracił prace.
Matka waruje, tata nie ma pracy... Co z nami teraz będzie?

Kłótnia rodziców ujawnia przed Vincentem rodzinne tajemnice. A w ważnym dla utrzymania rodziny miejscu dochodzi do wypadku. Co będzie dalej?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz