Zszedłem
na duł wciąż trzymając siostrzyczkę w rękach. Nie chciałem jej
zostawiać, ani trochę. Powiedzmy nawet tak stary chłopak jak ja
potrzebuje czasem kogoś do kogo się przytuli. A ona akurat była
pod ręką. Hehe.
Kiedy
wszedłem do kuchni zobaczyłem, że śniadanie było zrobione tylko
w połowie. Tak jakby wszystko w jednym momencie zostało przerwanie.
Przy stole siedział tata, opierając głowę na jednej ręce, tak
jakby szyja nie mogła jej już utrzymać. Przed sobą miał gazetę
codzienną i wpatrywał się tępym wzrokiem w artykuł na pierwszej
stronie.
– Tato?
– starałem się uzyskać jego uwagę. Zadziałało, spojrzał na
mnie. - Co się stało? Dlaczego mama mówiła takie rzeczy?
– Ahhh
Vincent. Chyba pora byś dowiedział się trochę o historii twojej
rodziny. – powiedział. To mnie naprawdę zdziwiło, ale jeśli
miało wyjaśnić, dlaczego mama tak się zachowuje, to chcę
słuchać. Usiadłem przy stole, a on znów zaczął mówić. –
Pierwsze od czego powinienem zacząć to nasze nazwisko. Otóż
oprócz Afton mamy jeszcze drugie, zapomniane. Purple. Nawiązuje to
do naszego koloru włosów. Nie używamy tego nazwiska, ponieważ w
średniowieczu każdy kto nosił to nazwisko lądował na stosie, tak
samo jak każdy z fioletowymi włosami. Jednak ta „rzeź czarownic”
jak pozwolę sobie nazwać nie była bezpodstawna. Jeszcze w
starożytności mężczyzna o tym nazwisku, zamarzył sobie
nieśmiertelności. Jednak to był człowiek, który czerpał
przyjemność z mordu i bólu innych ludzi, a z prośbą o spełnienie
jago marzenia zwrócił się do istoty dużo mroczniejszej od samego
diabła. Istota ciemności zgodziła się dać mu to o czym zamarzył,
ale w zamian miał oddać jej cały swój ród. Obecnych i przyszłych
jego przedstawicieli. Człowiek przystał na układ, a jego włosy i
oczy zmieniły barwę na fiolet. Każdy członek rodu nie ważne jak
bardzo oddalony od podstawy, rodził się z purpurą i żądzą krwi.
Każdy stawał się krwawym mordercą, a zabić ich nie można było
tak łatwo jak po prostu wbić nóż w serce, czy poderznąć gardło.
Zawsze ich duchy wracały, odradzały się ciała, a oni dokonywali
zemsty. W średniowieczu, odkryto jak ostatecznie zabić członków
rodu. Ogień. Wystarczyło spalić fioleto-włosego, aby się go
ostatecznie pozbyć. Wtedy zaczęto zabijać wszystkich, nie ważne
czy byli to dorośli, kobiety, czy dzieci. Czy zabili, czy nie.
Dlatego zaczęto się ukrywać. Ci którzy przetrwali tamte czasy
byli ostrożni i starali się wpoić swoim dzieciom, by nie dawały
się żądzy krwi. Z biegiem lat coraz bardziej uczono się
kontrolować przekleństwo rodowe. Odkryto, że każdy nowo urodzony
członek rodu posiada umiejętności swoich poprzedników. Choć
wydawało się, że te umiejętności obejmowały tylko zabijanie, to
okazało się, że także obejmowały sztukę kontroli nad sobą.
Nadal zdarzały się brutalne morderstwa, ale już rzadziej. A po
dawnych dziejach zostały tylko stare bajania. – to co
powiedział... Było absurdalne!
– Żartujesz
sobie prawda? – spytałem śmiejąc się nerwowo, jakby to co
powiedział było tylko kawałem. Miałem nadzieję, że nim jest a
to co powiedział była tylko wymyślona przez niego historyjka. Ale
niestety pokręcił głową, a mój śmiech zaczął przeradzać się
w lament. Ostatecznie zamilkłem. – A co z tym wydarzeniem 18 lat
temu?
– Pół
roku przed tym jak oświadczyłem się twojej mamie została
napadnięta. Byliśmy wtedy na małym wypadzie do kina. Późny
seans. Ciałem ją odprowadzić do domu, bo gdy opuściliśmy budynek
było już kompletnie ciemno, lecz ona postanowiła iść sama.
Poszliśmy wtedy w dnie różne strony. Po chwili jednak zawróciłem
i ruszyłem by ją dogonić. Zawsze byłem niezdecydowany czy ją
posłuchać kiedy mówi, że woli iść sama, czy być natarczywy i
mimo wszystko iść z nią. Kiedy jednak skręciłem w uliczkę która
prowadziła do jej domu zobaczyłem go. Trzymał ją kiedy
kopał i płakała. Rozdzierał jej ubrania. Wiadome było co
zamierzał. I wtedy straciłem nad sobą kontrolę. Rzuciłem się na
niego i zacząłem okładać bez litości. Facet szybko jak tylko po
paru ciosach zorientował się że nie da mi rady wyciągną nóż
myśliwski. Który niewiele mu pomógł, bo w jednej chwili wyrwałem
mu go i wbiłem w oko tak głęboko, że z oczodołu wystawała tylko
rękojeść. Momentalnie przestał się ruszać i padł martwy.
Renata była wstrząśnięta, lecz pozwoliła mi się zabrać do
domu. W domu opatrzyłem ją, bo skurwysyn zranił ją nie tylko
psychicznie i w międzyczasie opowiedziałem o tym co się stało ze
mną. Dlaczego go zabiłem. Wtedy co mnie zdziwiło zrozumiała i
mimo tego co się stało wyznała że nadal mnie kocha, i dziękuje
za ocalenie. Nigdy nie miała do mnie wyrzutów o tamto zdarzenie.
Wiedziała jak to już jest ze mną i, że zrobiłem to dla niej.
– Lecz
teraz ma.
– Nie
wiem co się ostatnio z nią dzieje. Ma jakąś paranoję i tak jest
od kiedy była w ciąży z Alexsis. A dziś jeszcze to. –
powiedział patrząc zmartwionym wzrokiem na gazetę.
– O
co chodzi? – spytałem. Wtedy tata podał mi gazetę. Artykuł
który był na pierwszej stronie strawił, że nie mogłem oddychać.
Gardło się zacisnęło. „Wypadek w rodzinnej pizzerii Fredbear's
Family Diner! Mały chłopiec na swoim przyjęciu urodzinowym został
ciężko ranny, gdy jego głowa znalazła się między szczękami
jednego z animatronów pizzerii. Według źródeł chłopiec jest w
śpiączce. Firma mówi, że pizzeria zostanie zamknięta na czas
wymiany niebezpiecznych robotów (...)” Zamknięcie tej pizzerii
oznacza, że mój ojciec stracił prace.
Matka
waruje, tata nie ma pracy... Co z nami teraz będzie?
Kłótnia
rodziców ujawnia przed Vincentem rodzinne tajemnice. A w ważnym dla
utrzymania rodziny miejscu dochodzi do wypadku. Co będzie dalej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz