niedziela, 30 kwietnia 2017

Tina X Ben Drowned Rozdział 7


*następnego dnia*

 - Aaaa więc co Alexsis ci o mnie powiedziała? - pytał Ben. Przerywając mi tym proces jedzenia płatków zbożowych.
 - Ben to o czym rozmawiałyśmy zostanie między nami trzema, a teraz pozwól mi zjeść w spokoju śniadanie. - odpowiedziałam zaspale nawet na niego nie patrząc, ale jestem w pełni przekonana, że nie był zadowolony. Czemu tak koniecznie chce to wiedzieć? No nic ja chciałam tylko w spokoju obejrzeć se kreskówkę.
Sonic X - najlepszy serial o niebieskim jeżu, który biegnąc potrafi przekroczyć barierę dźwięku. Jest dość znany z gier właśnie o nim i dostał swój własny serial i to nie jeden, ale dla mnie Sonic X jest najlepszą kreskówką z tych wszystkich, które istnieją. I może i mam 16 lat, ale kto powiedział że z tego powodu nie powinnam oglądać kreskówek? Zawsze w środku pozostaniemy w jakimś stopniu dziećmi, a porządna kreskówka jak Sonic X, Wodogrzmoty Małe (Gravity Falls), Młodzi Tytani (oczywiście stara wersja)! To wiekowe kreskówki z wspaniałą fabułą i nawet dorosłemu, który wciągnie się w historię w nich ukazaną będą wydawały się wspaniałe, bo takie są!
Dobra, teraz z rana rozprawiam o tym jak dobre są stare kreskówki. Bo przecież na mojej liście ulubionych kreskówek najwięcej jest właśnie tych starych. Co za bezsens. Lepiej skupię się na jedzeniu.
Po śniadaniu postanowiłam udać się na mały poranny spacer. Dobra późno poranny spacer, ale jest dziś piękny dzień i szkoda by się zmarnował, a las który otacza mój dom jest wprost przepięknym miejscem.
Zamknęłam dom, bo jak zwykle rodziców już nie ma i ruszyłam w stronę lasu. Ben oczywiście mnie śledził jak zwykle. Było naprawdę pięknie. Promienie słoneczne przedzierały się przez zasłony liści do zielonego podłoża lasu. Poniektóre kwiaty kwitły, ptaki śpiewały, a jak wyjrzało się w stronę jeziora lśniło jak lustro odbijając promienie słoneczne. Było po prostu przepięknie.

Ben

Przyznam, że dzisiejszy dzień wydaje się cudowny, ale nie tak cudowny jak Tina... Wait what?! Co ja gadam?! Dobra akurat nie gadam. Chyba, że mówienie do siebie w myślach też zalicza się do gadania.
Ach dlaczego ona musi byś taka? Wprowadza w moje życie kolory. Przez co to przestaje byś takie creepy jak powinno być. Jestem mordercą znanym z dość sławnej historii, a rozklejam się przy zwykłej, wesołej, słodkiej dziewczynie... Znowu to robię. Znowu ją komplementuję w myślach. F***!
Pięknie. Dopiero się zorientowałem, że dziewczyna o której tak rozprawiam zniknęła mi z oczu. No po prostu cudownie!
 - Tina? - zawołałem. Żadnej odpowiedzi. Dobra teraz zaczynam się martwić. Przecież powinna odpowiedzieć. Zacząłem się rozglądać za dziewczyną.
Podszedłem do skraju jeziora. Czy to możliwe, że tu jest? Miałbym ochotę oddalić się z tego miejsca. Naprawdę nie lubię wody. I w tym momencie usłyszałem szelest tuż za mną. Odwróciłem się tak szybko, tylko mogłem i zostałem przez kogoś staranowany. Upadłem do wody i spanikowałem. Czułem jak... tylko moje plecy są mokre. Spojrzałem na osobę która teraz leżała na mojej piersi i przekonałem się, że to była Tina z wielkim uśmiechem na twarzy.
 - Twoja mina! I ta cała panika gdy znalazłeś się w wodzie! - nie mogła powstrzymać śmiechu, ale dla mnie to nie było ani trochę śmieszne. Lecz byłem także zażenowany. Spanikowałem bez powodu. Ta woda nawet nie może zakryć mi twarzy więc jak miałbym się utopić?! To jak widać jest bardzo płytki brzeg i sądzę, że Tina doskonale zdawała sobie z tego sprawę. On to zaplanowała!
Uśmiechnąłem się złośliwie i przeturlałem się. Teraz to ona była pode mną w wodzie.
 - Hej!
 - Haha i co teraz? - zapytałem. I po tym pytaniu dostałem jakimś glonem w twarz. Ohyda! Tina zwaliła mnie z siebie i ochlapała wodą, co sprawiło, że obrzydliwy zielony glon zsuną się z mojej twarzy. Spojrzałem na nią pełen złości. Znowu śmiała się w najlepsze Postanowiłem się odwdzięczyć i też ochlapałem ją. Ona słodko pisnęła i zaczęła chlapać w moją stronę. Miałem w pewnym momencie dość i rzuciłem się na nią. Powaliłem i obezwładniłem przytrzymując ją. Oboje byliśmy zdyszani tą całą zabawą. Szczerze nie sądziłem, że wejdę kiedykolwiek do jeziora, ale wcale nie było tak źle.
O nie. Znowu to samo co przedtem, kiedy byliśmy zbyt blisko siebie. Znowu to uczucie co nakazuje mi ją pocałować! Muszę stąd u-uciekać... muszę ją pocałować.
Zamknąłem oczy i pochyliłem się do jej ust i pocałowałem ją. Po chwili zaskoczenia poczułem jak topi się w pocałunku. Już wiem dlaczego tak bardzo tego chciałem wcześniej. To niesamowite uczucie, gdy nasze usta grają razem. Kocham to... Kocham ją.

---------------------------------------------------------------------------------
W końcu! W końcu ten wyczekiwany moment w którym Ben się poddał i ją pocałował! Awww so sweet!

niedziela, 23 kwietnia 2017

Fnaf Mythology Naga Vincent X Lisson Nikki cz1

Nikki

Słońce zaczęło dopiero wschodzić rozjaśniając ciemne niebo i ujawniając barwy świata, które skrywała noc.
Błękitne kwiaty Staris zamykały się i ustępowały swoim złotym braciom dnia. Niezwykłe magiczne kwiaty zdawały się świecić niczym malutkie słońca połykające i rozjaśniające promienie słoneczne padające na nie. To samo robiło ich błękitne rodzeństwo nocy z światłem księżyca, lecz teraz te zapadły w sen by obudzić się następnej nocy razem z księżycem.
Z Łąki kwiatów Staris widać było w całej okazałości i wspaniałości pałac królewski którego szklane dachy odbijały światło słoneczne. Lampy z esencji kwiatów zmieniały kolor z jasnego błękitu na złoto oświetlając każdą komnatę, w którą wkradł się choć jeden promień słońca. Przez to mówiono, że podczas dnia pałac jest zbudowany ze złota, a w nocy z opalizujących kryształów.
Po drugiej stronie łąki widać było zakazany las. Tajemnicze miejsce do którego lepiej się nie zapuszczać. Zwłaszcza, że nie jest to tylko niebezpieczne, ale także karalne.
Wewnątrz lasu żyją mityczne istoty. Podobno kiedyś zamieszkiwały całą wyspę i można je było spotkać dużo częściej niż teraz. Lecz wtedy zjawili się ludzie. Przybyli z stałego lądu, a mityczne stworzenia musiały skryć się przed nimi w lesie. Choć i tam zdarza się, że ludzka stopa stanie.
Między tymi dwoma światami, ludzi i mitycznych istot ciągnęła się właśnie ta łąka. Choć była to cienka granica. Ludzkie wsie leżały niebezpiecznie blisko lasu. Na szczęście żadna ze stron nie zbliża się do granicy drzew... Przeważnie.
Ja jako jedyna miałam prawo wejść do lasu. Zbierałam rośliny które rosły tylko tam i patrolowałam. Jako nadworny mag i doradczyni króla w sprawach magicznych miałam taką możliwość. Lecz nigdy nie zapuszczałam się głęboko w las. Zawsze trzymałam się obrzeży.
Lecz dziś zamierzałam zapuścić się do serca lasu. Lub przynajmniej znaleźć się blisko niego. Feniks i uskrzydleni pokazali nam, że świat może wyglądać inaczej. To mnie zainspirowało. Skoro po naszej stronie zmieniło się na lepsze to czemu nie i tam?
– Fritz jesteśmy przy granicy. – powiedziałam do malutkiego człowieczka z okularami na nosie, rudymi włosami i żółtymi skrzydełkami. Był to wróżek. Jedna z mitycznych istot zamieszkujących ten las.
– W końcu w domu. Miasto ludzi rzeczywiście jest ciekawe, ale jak to się mów. „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. ” – zaśmiałam się na jego odpowiedź.
Przez dwa tygodnie był ze mną w pałacu. Znalazłam go w jednej z klatek wewnątrz obozu kłusowników. Odważni którzy postanawiają zapolować w lesie na właśnie takie stworzenia jak Fritz są rzadkością, ale jednak się zdarzają.
Ludzie z tamtego obozu byli jednak byli bardziej przerażeni niż odważni. Chcieli jak najszybciej uciec jak najdalej od lasu, nawet nie zwracając uwagi na patrole.
Kapitan straży przesłuchiwał tych ludzi, podczas gdy ja i paru żołnierzy przeczesywaliśmy obozowisko. Właśnie wtedy znalazłam biednego wróżka ze złamanym skrzydłem.
Na początku się mnie obawiał, ale szybko udało mi się zyskać jego zaufanie. Postanowiłam osobiście się nim zaopiekować i dopilnować by jego skrzydło zostało prawidłowo wyleczone. Do tego zadania potrzebowałam tylko paru lekkich zaklęć i eliksirów leczniczych przygotowanych przez moją siostrę bliźniaczkę Rikki. I niedługo potem skrzydło wróżka było jak nowe.
Kiedy napłynął do mnie raport z przesłuchania kłusowników i krótkiej rozmowy z Fritzem na temat tego co się stało w lesie dowiedziałam się, że strach u tych ludzi wywołał drapieżnik który odpowiadał za zaginięcia ludzi którzy weszli zbyt głęboko w las.
Naga. Pół wąż, pół człowiek. Potężne i niebezpieczne stworzenie. Fritz powiedział, że jego imię to Vincent i jest jedynym przedstawicielem swojego gatunku po „Rzezi Węży”. Przynajmniej jedynym o którym słyszano. Podobno jest bardzo wrogi w stosunku do ludzi, ale innym stworzeniom zamieszkującym las nigdy nie zrobił krzywdy. Co nie zmieniało faktu, że i tak wszyscy się go obawiają.
Tamci ludzie zostali przez niego zaatakowani, kiedy polowali na mityczne zwierzęta. Chciał pewnie uwolnić Fritza i ich wypłoszyć z lasu. Niestety jednak udało się im zatrzymać wróżka. Kilku jednak musiało poświęcić życie by odwrócić uwagę Nagi.
Teraz wchodząc do lasu muszę być ostrożna. Dawno nikomu nie udało się schwytać żadnego stworzenia z lasu, więc taka klęska w obronie swojego terytorium i jego mieszkańców mogła nieźle wkurzyć węża.
Wędrują prze las trzymałam się wskazówek wróżka, który latał nad moim ramieniem. Las przez który wędrowaliśmy był naprawdę niezwykły i piękny, a im głębiej wchodziłam tym bardziej wspaniały się wydawał. Nieraz widywałam także rośliny, których nigdy w życiu nie widziałam. Podobne były tylko na rysunkach w księgach które znam.
Po pewnym czasie podróży dotarliśmy do polany na której stały dwie postacie. Jedna z nich wyglądała jak średniej wielkości smok, ale po chwili zorientowałam się, że stworzenie jest z kamienia. Żywa kamienna statua oznacza tylko jedno. Gargulec.
Druga postać przypominała człowieka, ale od pasa w dół wyglądała jak koza. To musi być satyr.
– Zostań tu. Znam ich i jestem pewien, że gdyby cię zobaczyli zaczęliby uciekać. Może i masz lisie uszy i ogon, ale już trafiali się kłusownicy co nie byli ludźmi. - stwierdził Fritz.
– Rozumiem. Zaczekam. - zapewniłam go. Wróżek dał mi mały zadowolony uśmiech i poleciał na polanę w stronę dwójki. Ja tymczasem czekałam skryta w cieniu drzew.
Mogłam wyraźnie dostrzec ich radość kiedy zobaczyli swojego małego kolegę. Zgaduję, że to są właśnie Mike i Jeremy. Fritz o nich opowiadał. Tak jak o prawie wszystkich których znał. Ale zawsze najczęściej wspominał o tej dwójce, Vincencie i Scottu.
Kto by pomyślał, że ten posłaniec jest pół Wilkołakiem? Heh otóż ja. I moja siostra, i brat. My Lissony jesteśmy dalekimi kuzynami Wilkołaków. Ale w przeciwieństwie do nich nie przechodzimy żadnej przemiany. Po prostu cały czas wystają nam uszy i ogony. Co jednak czasem nie daje miłych spojrzeń od ludzi. Ale i tak cała wyspa mnie toleruje. Wystarczyło tylko by król wpuścił mnie i moją rodzinę na dwór, a zniknęły rasistowskie kpiny.
Podczas gdy se tak rozmyślałam nagle usłyszałam trzask gałązek. Spojrzałam w kierunku cichego dźwięku, ale jedyne co zobaczyłam to krzaki. Cały mój spokój w tym momencie odpłyną. Coś ze mną tu było.
Wytężyłam już i tak bardzo dobry słuch i mogłam powiedzieć, że coś powoli i ostrożnie przemieszcza się. Blisko... Za blisko.
Już chciałam zawołać Fritza, ale moje usta opuścił tylko początek jego imienia, kiedy czyjaś fioletowa ręka pokryta łuskami je zakryła.
W jednej chwili poczułam jak znajduję się w czyimś uścisku, a coś zaczęło owijać się wokół mojego ciała. Ten ktoś trzymał mnie tak mocno, że nie mogłam się ruszyć.
– To był błąd, że tu wessszłaśś. – syknęła trzymająca mnie postać. Chwila syknęła?!


Ciąg dalszy nastąpi... 

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Fnaf Mythology Naga Vincent X Lisson Nikki (Prolog)

Fnaf Mythology
Naga Vincent X Lisson Nikki

Dawno, dawno temu. Czy może raczej w innym wymiarze, gdzie magia jeszcze nie została zapomniana, a światem rządzili królowie. Istniały tam stworzenia, o których teraz można słyszeć tylko w mitach i baśniach. Choć i tam niektóre z tych magicznych stworzeń powoli wymierały. Ludzie nie zdali by sobie z tego sprawy, gdyby nie Wielkie Imperium Feniksów.
Na Wyspie Mitów [Trafiona nazwa co?] wysłannicy Imperium, razem z samym królem Feniksem zjawili się 10lat temu. Na początku się nie ujawniali. Przeniknęli skrycie na dwór królewski w Szklanym Pałacu w niecały miesiąc. Kiedy przyszedł czas, że nieoczekiwanie władca rasy Pejtosflay i Wielkiego Imperium Feniksów złożył wizytę królowi Derenowi wszystko było gotowe.
Lecz jeśli myślicie, że był to zamach na życie króla tak jak przebywająca w tamtym czasie na dworze szlachta, czy sam król to się mylicie. Tamtego dnia miecz Feniksa nie opuścił pochwy, ani miecze jego żołnierzy. Choć ich ręce spoczywały na rękojeściach, w groźbie przeciwko strażnikom pałacu i gotowości do obrony swojego Władcy. Aurezjusz poprosił wtedy jedynie o audiencję.
Podczas tego spotkania w którym uczestniczyło tylko dwóch królów, (ponieważ przeszli do osobnej sali prosząc o pozostawienie ich samych) Feniks wyjaśnił wszystko ludzkiemu królowi. Chciał on bowiem pokoju między nimi. Nie chciał doprowadzić do niepotrzebnej wojny i przelewu krwi, ale jednocześnie musiał dopilnować by na wyspie dobrze się działo. Jego podbój zawsze miał na celu dobro ludu. Zaproponował więc Derenowi, że Wyspa Mitów stanie się 9 prowincją. Rodowity władca nadal będzie panować na tych ziemiach, ale prawa zostaną zmodernizowane i poprawione.
Derenon był lekko zszokowany. Z sojuszu wynikały tylko dobre strony. Jego kraj pozostawał niepodległy, a on miał zachować koronę z tym, że będą otrzymywać pomoc od Imperium i możliwość, że ich ziemie będą pewnego dnia tak wspaniałe jak Wielkie Imperium. Po pytaniu dlaczego, odpowiedź Aurezjusza była równie szokująca jak warunki tego sojuszu. Powiedział on bowiem, że Derenon jest naprawdę dobrym władcą, choć jest jeszcze bardzo młody. Niewielu władców kiedykolwiek zasługuje na to by nimi być, lecz młody król jest wart swego tytułu. Ograniczają go tylko prawa i szlachta. Dlatego prawa zostaną zmienione. By mógł zdziałać więcej niż gdyby pozostawiono sprawy takimi jakie były.
Król wyspy z radością podpisał sojusz jednocześnie sprawiając, że jego królestwo stało się 9 prowincją Wielkiego Imperium Feniksów. Tego dnia odbyła się także powtórna koronacja Derenona i jego uskrzydlenie.
Danie mu pierzastych skrzydeł i ogona z piór było symbolicznym znakiem, że jest tu z woli Feniksa i imperium. Był to także wielki zaszczyt. Niewielu ludzi kiedykolwiek dostaje skrzydła i dołącza do rasy Pejtosflay, skrzydlatych władców chmur i nieba.

Co trzeba wiedzieć o Wyspie Mitów. Była ona podzielona na równinę zamieszkiwaną przez ludzi i las w którym swój dom miały mityczne stworzenia. Kiedyś zamieszkiwały one obszar całej wyspy, ale przyszło im chować się w lesie przez ludzi.
Inwazyjne działania i liczne polowania na zwierzynę łowną w tamtym lesie nie skutkowały jednak zbyt dobrze. W pewnym momencie drapieżniki zaczęły opuszczać granicę lasu i porywać zwierzęta hodowlane. Czasem ofiary były także w ludziach. A jeśli chodzi o drapieżniki, były to głównie Nagi. Pół ludzie, pół węże. Najbardziej niebezpieczne istoty zamieszkujące wyspę.
Straż zaczęła więc polować na osobniki, które przekroczyły granicę i zagrażały ludziom. Uzbrojeni żołnierze w pełnych żelaznych zbrojach zabijali Nagi, ale nie tylko te które napadały na gospodarstwa. Tropione je do gniazd i tam zabijano razem z młodymi. Takie działania jednak poskutkowały praktycznie całkowitym wyginięciem gatunku.
Obecnie wedle praw wprowadzonych przez Króla Derenona zakazano polowań na dziką zwierzynę i wchodzenia do lasu. Każde odwiedzenie lasu i polowanie na jego terenie jest karane. O ile ten kto tam wejdzie wróci żywy. W lesie grasuje podobno ostatni Naga, który zabija każdego kto zapuścił się za daleko w głąb drzew.


Z okazji świąt rozpoczyna się nowa seria. Mam nadzieje, że się spodoba. I wybaczcie, że nie pojawił się kolejny rozdział innego opowiadania w niedziele, ale święta, nauka przed egzaminami i te sprawy. 

niedziela, 9 kwietnia 2017

Historia Five Night at Freddy's według mnie cz4

Zszedłem na duł wciąż trzymając siostrzyczkę w rękach. Nie chciałem jej zostawiać, ani trochę. Powiedzmy nawet tak stary chłopak jak ja potrzebuje czasem kogoś do kogo się przytuli. A ona akurat była pod ręką. Hehe.
Kiedy wszedłem do kuchni zobaczyłem, że śniadanie było zrobione tylko w połowie. Tak jakby wszystko w jednym momencie zostało przerwanie. Przy stole siedział tata, opierając głowę na jednej ręce, tak jakby szyja nie mogła jej już utrzymać. Przed sobą miał gazetę codzienną i wpatrywał się tępym wzrokiem w artykuł na pierwszej stronie.
Tato? – starałem się uzyskać jego uwagę. Zadziałało, spojrzał na mnie. - Co się stało? Dlaczego mama mówiła takie rzeczy?
Ahhh Vincent. Chyba pora byś dowiedział się trochę o historii twojej rodziny. – powiedział. To mnie naprawdę zdziwiło, ale jeśli miało wyjaśnić, dlaczego mama tak się zachowuje, to chcę słuchać. Usiadłem przy stole, a on znów zaczął mówić. – Pierwsze od czego powinienem zacząć to nasze nazwisko. Otóż oprócz Afton mamy jeszcze drugie, zapomniane. Purple. Nawiązuje to do naszego koloru włosów. Nie używamy tego nazwiska, ponieważ w średniowieczu każdy kto nosił to nazwisko lądował na stosie, tak samo jak każdy z fioletowymi włosami. Jednak ta „rzeź czarownic” jak pozwolę sobie nazwać nie była bezpodstawna. Jeszcze w starożytności mężczyzna o tym nazwisku, zamarzył sobie nieśmiertelności. Jednak to był człowiek, który czerpał przyjemność z mordu i bólu innych ludzi, a z prośbą o spełnienie jago marzenia zwrócił się do istoty dużo mroczniejszej od samego diabła. Istota ciemności zgodziła się dać mu to o czym zamarzył, ale w zamian miał oddać jej cały swój ród. Obecnych i przyszłych jego przedstawicieli. Człowiek przystał na układ, a jego włosy i oczy zmieniły barwę na fiolet. Każdy członek rodu nie ważne jak bardzo oddalony od podstawy, rodził się z purpurą i żądzą krwi. Każdy stawał się krwawym mordercą, a zabić ich nie można było tak łatwo jak po prostu wbić nóż w serce, czy poderznąć gardło. Zawsze ich duchy wracały, odradzały się ciała, a oni dokonywali zemsty. W średniowieczu, odkryto jak ostatecznie zabić członków rodu. Ogień. Wystarczyło spalić fioleto-włosego, aby się go ostatecznie pozbyć. Wtedy zaczęto zabijać wszystkich, nie ważne czy byli to dorośli, kobiety, czy dzieci. Czy zabili, czy nie. Dlatego zaczęto się ukrywać. Ci którzy przetrwali tamte czasy byli ostrożni i starali się wpoić swoim dzieciom, by nie dawały się żądzy krwi. Z biegiem lat coraz bardziej uczono się kontrolować przekleństwo rodowe. Odkryto, że każdy nowo urodzony członek rodu posiada umiejętności swoich poprzedników. Choć wydawało się, że te umiejętności obejmowały tylko zabijanie, to okazało się, że także obejmowały sztukę kontroli nad sobą. Nadal zdarzały się brutalne morderstwa, ale już rzadziej. A po dawnych dziejach zostały tylko stare bajania. – to co powiedział... Było absurdalne!
Żartujesz sobie prawda? – spytałem śmiejąc się nerwowo, jakby to co powiedział było tylko kawałem. Miałem nadzieję, że nim jest a to co powiedział była tylko wymyślona przez niego historyjka. Ale niestety pokręcił głową, a mój śmiech zaczął przeradzać się w lament. Ostatecznie zamilkłem. – A co z tym wydarzeniem 18 lat temu?
Pół roku przed tym jak oświadczyłem się twojej mamie została napadnięta. Byliśmy wtedy na małym wypadzie do kina. Późny seans. Ciałem ją odprowadzić do domu, bo gdy opuściliśmy budynek było już kompletnie ciemno, lecz ona postanowiła iść sama. Poszliśmy wtedy w dnie różne strony. Po chwili jednak zawróciłem i ruszyłem by ją dogonić. Zawsze byłem niezdecydowany czy ją posłuchać kiedy mówi, że woli iść sama, czy być natarczywy i mimo wszystko iść z nią. Kiedy jednak skręciłem w uliczkę która prowadziła do jej domu zobaczyłem go. Trzymał ją kiedy kopał i płakała. Rozdzierał jej ubrania. Wiadome było co zamierzał. I wtedy straciłem nad sobą kontrolę. Rzuciłem się na niego i zacząłem okładać bez litości. Facet szybko jak tylko po paru ciosach zorientował się że nie da mi rady wyciągną nóż myśliwski. Który niewiele mu pomógł, bo w jednej chwili wyrwałem mu go i wbiłem w oko tak głęboko, że z oczodołu wystawała tylko rękojeść. Momentalnie przestał się ruszać i padł martwy. Renata była wstrząśnięta, lecz pozwoliła mi się zabrać do domu. W domu opatrzyłem ją, bo skurwysyn zranił ją nie tylko psychicznie i w międzyczasie opowiedziałem o tym co się stało ze mną. Dlaczego go zabiłem. Wtedy co mnie zdziwiło zrozumiała i mimo tego co się stało wyznała że nadal mnie kocha, i dziękuje za ocalenie. Nigdy nie miała do mnie wyrzutów o tamto zdarzenie. Wiedziała jak to już jest ze mną i, że zrobiłem to dla niej.
Lecz teraz ma.
Nie wiem co się ostatnio z nią dzieje. Ma jakąś paranoję i tak jest od kiedy była w ciąży z Alexsis. A dziś jeszcze to. – powiedział patrząc zmartwionym wzrokiem na gazetę.
O co chodzi? – spytałem. Wtedy tata podał mi gazetę. Artykuł który był na pierwszej stronie strawił, że nie mogłem oddychać. Gardło się zacisnęło. „Wypadek w rodzinnej pizzerii Fredbear's Family Diner! Mały chłopiec na swoim przyjęciu urodzinowym został ciężko ranny, gdy jego głowa znalazła się między szczękami jednego z animatronów pizzerii. Według źródeł chłopiec jest w śpiączce. Firma mówi, że pizzeria zostanie zamknięta na czas wymiany niebezpiecznych robotów (...)” Zamknięcie tej pizzerii oznacza, że mój ojciec stracił prace.
Matka waruje, tata nie ma pracy... Co z nami teraz będzie?

Kłótnia rodziców ujawnia przed Vincentem rodzinne tajemnice. A w ważnym dla utrzymania rodziny miejscu dochodzi do wypadku. Co będzie dalej?


niedziela, 2 kwietnia 2017

Tina X Ben Drowned Rozdział 6

Tina

Przez cały wczorajszy dzień nie widziałam Bena. Była to jednocześnie chwila wytchnienia i spokoju, ale martwiłam się. Prawie się pocałowaliśmy! A potem on znikną i się nie pojawił. Dobra ja też byłam tym trochę przerażone i może rzeczywiście to był dobry pomysł by ochłonąć z tych emocji przed następnym spotkaniem, ale co jeśli on już się nie zjawi. Czy to coś dla niego w ogóle znaczyło? Czy według niego był to po prostu błąd? Sama nie wiem co o tym myśleć. Jednak wiem jedno. Nie potrafię się teraz uspokoić!
Grałam teraz w Aion. Moja postać to Artysta. Ta jestem bardem, ale bardzo lubię tą postać. Jak dla mnie jest bardzo OP. Akurat nie grałam teraz sama. Drakonika znalazła dla mnie wolną chwilę. Jej postać to mag. Mogę powiedzieć, że zdążył już nieźle wykoksować tą postać i bardzo dobrze sobie z nią radzi jak na kogoś kto nie siedzi przy komputerze cały dzień. Oczywiście to ja wprowadziłam ją do świata Aion i dość często razem gramy. Nauczyłam ją grać, a teraz jest tak samo dobra jak ja.
Oprócz wspólnego grania siedziałyśmy także na Skypie. Opowiedziałam jej wszystko co się stało przedwczoraj. A ona powiedziała mi żebym się tak nie martwiła, a niedługo potem dołączyła do nas jakaś Alexsis z postacią Zwiadowcy i podklasą Assasina (podziwiam umiejętności, to nie jest tak prosta postać). Poprosiła o dodanie do rozmowy przez Skypa. Drak powiedziała, że wie kto to więc się zgodziłam.
Okazało się, że to nie jest zwykły gracz, tylko sama Alexsis The Purple Girl! Okazało się, że to właśnie Drakonika zaprosiła ją do gry. Od Alexsis dowiedziałam się, że po pierwsze. Jest moją fanką i mnie subskrybuje. Po drugie, Ben o mnie pytał. Opowiedział mu trochę o mojej karierze na Youtube. I serie on nie wiedział, że mam kanał? Jaka z niego creepypasta skoro się nie dowiedział... Może to przez to, że korzystam teraz z innych kąt w internecie.
Przyznam, że gra z Alexsis była nawet super. Sporo gadałyśmy i dowiedziałam się paru faktów o Benie. I rzeczywiście przestałam się martwić, bo Alexsis zapewniła, że Ben niedługo wróci i wygląda na trochę zakochanego. Podobno jest trochę rozkojarzony. Ja sama nie wiem czy można to podciągnąć pod oznakę, że mu się na serio podobam, ale dziewczyny mówią, że się na tym znają. No w końcu Alexsis jest w parze z Slendermanem, a Drak z Wilsonem. I w dodatku ta strażniczka wszechświat jest znana z tego, że pomogła się zejść nie jednej parze.
Jeśli chodzi o grę to w pewnym momencie się zagadałam i polazłam w złym kierunku. I miałam problem. Wrogowie ładnie zjechali mi HP, a ja nie miałam jak się wyleczyć. I w tej chwili kiedy myślałam, że zginę nagle pojawił się jakiś inżynier z podklasą Gunnera. Po prost kiedy się pojawił to łoł. W parę chwil rozwalił wszystkich przeciwników. Widać, że jest na bardzo wysokim etapie gry.
I wtedy dostałam powiadomienie na Skype, że Ben chce dołączyć do rozmowy. Dodałam go i co usłyszałam to mnie zszokowało.
Myślałem, że jesteś lepszym graczem Tina. Dać się zabić przez takich przeciwników? – ten inżynier który przed chwilą mnie uratował. To Ben?!
Ben to ty?! Ale skąd wiedziałeś, że tu jestem?
Jestem creepypastą. Mam swoje sposoby na dowiedzenie się wielu rzeczy.
Ale dowiedzieć się, że jestem jedną z sławniejszych youtuberek to już nie tak prost? – zapytałam z uśmiechem.
Chwila. Skąd wiesz, że ja o tym nie wiedziałem?
Hej Ben! Jak widzę ty też grasz w Aion. – zawołał Alexsis.
A-Alexsis?! – zawołał zszokowany Ben.
Hej ja też tu jestem! – odezwała się Drakonika.
Wy znacie Tine?! Akurat wiem, że ty Alexsis oglądasz jej filmy, ale osobiście?!
Nie. Poznałyśmy się dopiero dzisiaj. – odpowiedział Alexsis.
Ale za to ja ją znam od dawna! I w dodatku to właśnie Tina zapoznała mnie z tą grą. – dorzuciła Drak.
I wiesz co Ben. Rozmawiałyśmy trochę o tobie. Alexsis podzieliła się z nami paroma ciekawostkami na twój temat. – powiedziałam. Na mojej twarzy rósł uśmiech kiedy widziałam, że Ben robi się coraz bardziej nerwowy.
I-ile ciekawostek? – zapytał.
Och wiele. Naprawdę w-i-e-l-e. – powiedziała Drakonika literując słowo wiele. Zaśmiałam się. Nie mogłam zachować powagi. Po prostu sposób w jaki to powiedziała!
Przez długie godziny graliśmy tak we czwórkę. Skończyliśmy około 21:30. Potem jeszcze zjadłam kolację. Obejrzałam w telewizji CSI Kryminalne zagadki Las Vegas i poszłam spać.

Wspólne granie i rozrywka. Plotkowanie o chłopakach. Ben aż się boi o czym dziewczyny tak plotkowały. No nic, do wyczekujcie następnego rozdziału.
Ben i Slenderman nie należą do mnie.