Leżeliśmy
tak jeszcze chwilę w milczeniu. Podłoga była nawet przyjemnie
chłodna.
-
HOT!!! - narzekałam. Podłoga nie wystarczała. Było chol*****
gorąco!
-
Dlaczego tu w ogóle jest tak gorąco? - zapytał Ben odwracając się
na nowy kawałek podłogi, który na pewno był chłodniejszy od tego
który już się nagrzał.
-
Bo nie ma klimatyzacji. A jedynym sposobem na ochłodzenie się są
lody. - spojrzałam z podłogi w kierunku stolika na którym był
talerz z kolorową wodą. - Ale moje się rozpuściły! - zapłakałam.
- … Choć istnieje jeszcze jeden sposób na ochłodzenie się. -
zerwałam się z podłogi i wlepiłam wzrok w szklane drzwi, przez
które było widać wielkie jezioro Losa. - Woda.
Oczy
Bena rozszerzyły się gdy zrozumiał, że mówię o pływaniu w
jeziorze. Można by powiedzieć, że jest przerażony tym pomysłem.
-
Ch-chyba nie zamierzasz wejść do jeziora?! - zapytał
podenerwowany.
-
Może i umiem pływać, ale obowiązuje mnie jedna żelazna zasada
którą ustalili rodzice. Nigdy
nie wchodzić do wody gdy ich nie ma. I tej zasady
zamierzam się trzymać. - odpowiedziałam spokojnie, lecz wyraźnie
podkreślając ten fragment o niepływaniu.
Ben
odetchną z ulgą gdy to powiedziałam. Ale dlaczego tak się uniósł
na wspomnienie o jeziorze?
-
Ben, ale dlaczego tak zareagowałeś gdy wspomniałam o jezio... Oł.
-
Co? - zapytał zdezorientowany gdy nie dokończyłam pytania.
Wiedział co to było za pytanie. Choć nie sądzę, że chciałby
odpowiedzieć.
-
Ty utonąłeś. - stwierdziłam trochę winna, że poruszyłam w
ogóle temat wody.
-
Skąd wiesz? - zapytał zdziwiony.
-
Przeczytałam w internecie. Swojego czasu czytałam sporo creepypast.
A ta o tobie była jedną z nich. Heh głównie dlatego wiedziałam
jak się przed tobą obronić. - opowiedziałam.
-
A więc wiesz co mnie spotkało. - powiedział ponuro, lecz po chwili
jego wyraz twarzy zmienił się i mogłam wyraźnie stwierdzić, że
jakaś myśl nie daje mu spokoju. - Ale odnośnie creepypasty w
internecie to nie zmienia faktu, że ludzie nawet po przeczytaniu jej
nie umieją sobie ze mną poradzić! Standardowo to nie zmienia ich
sytuacji!
-
Ben ja nie myślę standardowo. Kto inny oprócz mnie gdy znalazłby
w lesie kartę przyczepioną do drzewa, na której jest rysunek
jakiejś wysokiej postaci bez twarzy. Oczywiście wiadomo jakiej
postaci. Nie zebrałby jej tylko dorysował wąsy, zrobił zdjęcie i
wrzucił na listagrama, obrócił się o 180o i pobiegł z
prędkością światła do domu.
-
Chwila. Chwila! To byłaś ty?! - zapytał, czy może raczej
krzykną Ben. - To ty bazgrałaś po jednej z kartek Slendermana?!
-
A zwykle ludzie je zbierają tym samym przywołując go. Po co?!
Wystarczy przeczytać i się oddalić jak najszybciej. Choć jak ci
mówiłam jestem dość pozaschematową osobą. Więc dodałam coś
od siebie. - powiedziałam z uśmiechem. Szczęka Bena opadła.
Spotkał dziewczynę która zakpiła sobie z Slendermana. - Choć
mógłbyś przekazać mu przeprosiny za zniszczenie kartki... i może
w ogóle nie mówił, że to ja. - powiedziałam bawiąc się moimi
włosami trochę podenerwowana. Wątpię żeby mi się upiekło jeśli
Ben powie Slendermanowi.
-
Nie martw się nie powiem. - zapewnił mnie Ben. Spojrzałam na niego
zdziwiona. Dlaczego nie powie? On się o mnie troszczy? Martwił się
gdy wspomniałam o wodzie, a teraz zapewnił, że mnie nie wyda
Slendermanowi.
Nie
wiem dlaczego, ale moja twarz wyraźnie nagrzała się bardziej od
reszty mojego ciała. Czy ja się rumieniem?!
Ben
Zapewniłem
ją, że nie powiem Slendiemu o tej kartce. Wydawała się zmartwiona
tym, że przez to, że mi to powiedziała może mieć kłopoty, lecz
kiedy powiedziałem jej to ona wydawała się zdziwiona i wdzięczna
jednocześnie. Jak widać nie spodziewała się, że to zrobię. Co
ja gadam sam się nie spodziewałem! To był jakiś impuls. Chciałem
zapewnić ją, że wszystko będzie w porządku. Ale dlaczego? Nie
powinienem!
Spojrzałem
na jej twarz. Wciąż istniał na niej szok, a po chwili także...
rumieniec?! Czy-czy ona po prostu się z-zarumieniła? Przez to co
powiedziałem?
Moja
twarz też zaczęła się nagrzewać kiedy tak na nią patrzyłem.
Głębia jej zielonych oczy zapraszała me spojrzenie jak zielona
łąka w środku lasu, a brązowe, niegrzeczne kosmyki włosów
wpadające przed nie przypominały drzewa. Miała w sobie spojrzenie
tego lasu który otacza tą dolinę. Miałem ochotę podnieść rękę
i usunąć tą niechcianą zasłonę drzew sprzed jej oczu, wejść
na tą łąkę.
Nieumyślnie
powoli zacząłem się do niej zbliżać. Pochylać się bliżej jej
twarzy. Nagle chciałem sprawdzić jak miękka jest jej skóra.
Poczuć jej delikatne usta na moich.
Ona
też zaczęła się przybliżać. Nasze twarze dzieliło już tylko
jakieś 10centymetrów.
-
Tina wróciłam! - krzykną kobiecy głos od głównych drzwi.
Natychmiast się otrząsnęliśmy z tego dziwnego czaru i szybko
ponownie oddaliliśmy się od siebie.
Słyszałem
kroki prowadzące do salonu gdzie byliśmy, więc szybko zniknąłem.
Jestem duchem nawiedzającym starą grę więc to nie było takie
trudne.
Do
pokoju weszła matka Tiny. Zaczęły o czymś rozmawiać, ale mnie to
teraz nie obchodziło. Mój umysł krzyczał z rozczarowania, ale to
było przerażające! Prawie ją pocałowałem! Co gorsza chciałem
tego i nadal chcę! Co się ze mną dzieje?! …Chyba
oszalałem przez tą dziewczynę.
Prawie
pocałunek. Prawie. Nagle
ofiara staje się ukochaną? Zobaczycie co stanie się dalej z tą
dwójką! ...Później.
Postacie
Bena i Slendermana nie należą do mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz