sobota, 11 lutego 2017

Tina X Ben Drowned Rozdział 4


Leżeliśmy tak jeszcze chwilę w milczeniu. Podłoga była nawet przyjemnie chłodna.
- HOT!!! - narzekałam. Podłoga nie wystarczała. Było chol***** gorąco!
- Dlaczego tu w ogóle jest tak gorąco? - zapytał Ben odwracając się na nowy kawałek podłogi, który na pewno był chłodniejszy od tego który już się nagrzał.
- Bo nie ma klimatyzacji. A jedynym sposobem na ochłodzenie się są lody. - spojrzałam z podłogi w kierunku stolika na którym był talerz z kolorową wodą. - Ale moje się rozpuściły! - zapłakałam. - … Choć istnieje jeszcze jeden sposób na ochłodzenie się. - zerwałam się z podłogi i wlepiłam wzrok w szklane drzwi, przez które było widać wielkie jezioro Losa. - Woda.
Oczy Bena rozszerzyły się gdy zrozumiał, że mówię o pływaniu w jeziorze. Można by powiedzieć, że jest przerażony tym pomysłem.
- Ch-chyba nie zamierzasz wejść do jeziora?! - zapytał podenerwowany.
- Może i umiem pływać, ale obowiązuje mnie jedna żelazna zasada którą ustalili rodzice. Nigdy nie wchodzić do wody gdy ich nie ma. I tej zasady zamierzam się trzymać. - odpowiedziałam spokojnie, lecz wyraźnie podkreślając ten fragment o niepływaniu.
Ben odetchną z ulgą gdy to powiedziałam. Ale dlaczego tak się uniósł na wspomnienie o jeziorze?
- Ben, ale dlaczego tak zareagowałeś gdy wspomniałam o jezio... Oł.
- Co? - zapytał zdezorientowany gdy nie dokończyłam pytania. Wiedział co to było za pytanie. Choć nie sądzę, że chciałby odpowiedzieć.
- Ty utonąłeś. - stwierdziłam trochę winna, że poruszyłam w ogóle temat wody.
- Skąd wiesz? - zapytał zdziwiony.
- Przeczytałam w internecie. Swojego czasu czytałam sporo creepypast. A ta o tobie była jedną z nich. Heh głównie dlatego wiedziałam jak się przed tobą obronić. - opowiedziałam.
- A więc wiesz co mnie spotkało. - powiedział ponuro, lecz po chwili jego wyraz twarzy zmienił się i mogłam wyraźnie stwierdzić, że jakaś myśl nie daje mu spokoju. - Ale odnośnie creepypasty w internecie to nie zmienia faktu, że ludzie nawet po przeczytaniu jej nie umieją sobie ze mną poradzić! Standardowo to nie zmienia ich sytuacji!
- Ben ja nie myślę standardowo. Kto inny oprócz mnie gdy znalazłby w lesie kartę przyczepioną do drzewa, na której jest rysunek jakiejś wysokiej postaci bez twarzy. Oczywiście wiadomo jakiej postaci. Nie zebrałby jej tylko dorysował wąsy, zrobił zdjęcie i wrzucił na listagrama, obrócił się o 180o i pobiegł z prędkością światła do domu.
- Chwila. Chwila! To byłaś ty?! - zapytał, czy może raczej krzykną Ben. - To ty bazgrałaś po jednej z kartek Slendermana?!
- A zwykle ludzie je zbierają tym samym przywołując go. Po co?! Wystarczy przeczytać i się oddalić jak najszybciej. Choć jak ci mówiłam jestem dość pozaschematową osobą. Więc dodałam coś od siebie. - powiedziałam z uśmiechem. Szczęka Bena opadła. Spotkał dziewczynę która zakpiła sobie z Slendermana. - Choć mógłbyś przekazać mu przeprosiny za zniszczenie kartki... i może w ogóle nie mówił, że to ja. - powiedziałam bawiąc się moimi włosami trochę podenerwowana. Wątpię żeby mi się upiekło jeśli Ben powie Slendermanowi.
- Nie martw się nie powiem. - zapewnił mnie Ben. Spojrzałam na niego zdziwiona. Dlaczego nie powie? On się o mnie troszczy? Martwił się gdy wspomniałam o wodzie, a teraz zapewnił, że mnie nie wyda Slendermanowi.
Nie wiem dlaczego, ale moja twarz wyraźnie nagrzała się bardziej od reszty mojego ciała. Czy ja się rumieniem?!

Ben

Zapewniłem ją, że nie powiem Slendiemu o tej kartce. Wydawała się zmartwiona tym, że przez to, że mi to powiedziała może mieć kłopoty, lecz kiedy powiedziałem jej to ona wydawała się zdziwiona i wdzięczna jednocześnie. Jak widać nie spodziewała się, że to zrobię. Co ja gadam sam się nie spodziewałem! To był jakiś impuls. Chciałem zapewnić ją, że wszystko będzie w porządku. Ale dlaczego? Nie powinienem!
Spojrzałem na jej twarz. Wciąż istniał na niej szok, a po chwili także... rumieniec?! Czy-czy ona po prostu się z-zarumieniła? Przez to co powiedziałem?
Moja twarz też zaczęła się nagrzewać kiedy tak na nią patrzyłem. Głębia jej zielonych oczy zapraszała me spojrzenie jak zielona łąka w środku lasu, a brązowe, niegrzeczne kosmyki włosów wpadające przed nie przypominały drzewa. Miała w sobie spojrzenie tego lasu który otacza tą dolinę. Miałem ochotę podnieść rękę i usunąć tą niechcianą zasłonę drzew sprzed jej oczu, wejść na tą łąkę.
Nieumyślnie powoli zacząłem się do niej zbliżać. Pochylać się bliżej jej twarzy. Nagle chciałem sprawdzić jak miękka jest jej skóra. Poczuć jej delikatne usta na moich.
Ona też zaczęła się przybliżać. Nasze twarze dzieliło już tylko jakieś 10centymetrów.
- Tina wróciłam! - krzykną kobiecy głos od głównych drzwi. Natychmiast się otrząsnęliśmy z tego dziwnego czaru i szybko ponownie oddaliliśmy się od siebie.
Słyszałem kroki prowadzące do salonu gdzie byliśmy, więc szybko zniknąłem. Jestem duchem nawiedzającym starą grę więc to nie było takie trudne.
Do pokoju weszła matka Tiny. Zaczęły o czymś rozmawiać, ale mnie to teraz nie obchodziło. Mój umysł krzyczał z rozczarowania, ale to było przerażające! Prawie ją pocałowałem! Co gorsza chciałem tego i nadal chcę! Co się ze mną dzieje?! …Chyba oszalałem przez tą dziewczynę.

Prawie pocałunek. Prawie. Nagle ofiara staje się ukochaną? Zobaczycie co stanie się dalej z tą dwójką! ...Później.

Postacie Bena i Slendermana nie należą do mnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz