niedziela, 17 grudnia 2017

Fnaf Mythology Naga Vincent X Lisson Nikki cz5


Podróżując przez las pogrążeni w przyjemnej rozmowie, która zaczęła się tematem Vincenta, a skończyła na wszystkim w końcu dotarliśmy nad strumień. Gdy tylko opuściliśmy zarośla Jeremy zatrzymał mnie i spojrzał w kierunku skał w wodzie i dopiero po porządniejszym przyjrzeniu się zauważyłam, że to wcale nie były skały. 
W wodzie stał Mike. Gargulec był tak nieruchomy że nic dziwnego iż pomyliłam go z początku z zwykłym kawałkiem wielkiego kamienia. 

Jeszcze kilka chwili i w końcu Mike się poruszył. Z zaskakującą prędkością wbił łeb pod wodę i po chwili wyciągną rybę w swej paszczy. Nie byłą za duża, ale również ni była miniaturką więc po mocniejszym zaciśnięciu szczęk i upewnieniu się że ryba jest teraz martwa gargulec odrzucił ją na brzeg do jeszcze kilku innych, które musiał złowić wcześniej. 
Z pewnością to że jest właśnie przedstawicielem tych rzadkich, kamiennych stworzeń jakimi są gargulce pomaga Mikowi w tak idealnym podszywaniu się pod skałę. 
Tylko Jeremy, który przebywał już z Mikiem wystarczająco długo, mógł z łatwością znaleźć go pośród tysiąca innych skał. 

Właśnie w tym momencie gdy ryba padła na kilka innych satyr się zbliżył, a ja za nim. Mike nie wrócił już do dalszego łowienie, tylko wyszedł z wody i podszedł do nas. 

- No proszę. Nikki. Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - przemówił kamienny stwór.

- Wychodzi na to że wpadłam na ten sam pomysł gdzie szukać jedzenia, dlatego kierowałam się nad strumień, a przypadkiem jeszcze wpadłam na Jeremyego. - wyjaśniłam.

Gargulec pokiwał głową z lekkim uśmiechem, po czym skierował się do ryb. 

- A więc może byś się przyłączyła? Fritz mówił coś wczoraj o tym że jesteś magiem, a z przydałby się ogień, by upiec ryby. W wiosce przecież tak chyba robicie z mięsem wszelkiego rodzaju. - przypominał sobie gargulec.

Z pewnością oni sami nigdy nie musieli piec ryby nad ogniskiem. Im wystarczyłyby surowe, ale obróbka na ogniu zabija niebezpieczne bakterie które mogłyby wywołać choroby, lub pasożyty czyhające w rybie. 

- Nie tylko w wiosce, tylko wszędzie. Jedzenie surowego mięsa jest niebezpieczne, wywołuje nie raz wiele chorób, zdarza się że nawet śmiertelnych.

- Ś-ś-śmiertelnych?! - krzyknął wystraszony satyr.

- Bakterie, pasożyty. Takie rzeczy mogą czaić się w mięsie, dlatego je obrabiamy. To likwiduje ryzyko, więc nie masz czego się bać Jeremy. Jeśli dotąd nic ci nie było to i nic nie będzie, a nawet jeśli to znam się trochę na magi uzdrawiania. - zapewniłam brązowowłosego, starając się go jak najlepiej uspokoić.

Po tej małej rozmowie o pieczeniu ryb zebrałam kilka kamieni wielkości dłoni spod strumienia i ułożyłam je w krąg. Paroma gestami i cicho wypowiedzianymi słowami zaklęcia stworzyłam ogień w środku kręgu. Nawet jeśli nie było niczego czym mógłby się żywić, nadal się utrzymywał co było zdecydowanie fascynujące dla moich towarzyszy. 

Zajęliśmy się pitraszeniem ryb i doprawianiem ich licznymi ziołami i nadziewaniem ich kilkoma owocami. Gotowym rybą brzuchy były spinane i były one nadziewane na kij kładzione nad ogień. 
Oczywiście podczas naszej pracy rozwinęła się mała przyjacielska rozmowa, dzięki której dowiadywałam się coraz więcej o miejscu w którym aktualnie przebywam. 

niedziela, 10 grudnia 2017

Transformers Prime Barier Agents AU - Rozdział 1 Optimus X Safi cz15


Było to miłe czując jej lekki, spokojny oddech. Jej krótkie blond włosy niedługo zwaliły jej się na twarz, przysłaniając zamknięte oczy i spokojny uśmiech, kiedy wtulała się w moje siedzenie. 

Kiedy dotarliśmy do jej domu miałem ochotę się nie zatrzymywać i jechać dalej rozkoszując się jej obecnością, ale nie mogłem tego zrobić. Żal było mi ją teraz budzić z tego krótkiego snu, ale musiała wysiąść. 

- Safi. Safi pora się obudzić moja droga. - powiedziałem.

Safi cicho mruknęła kiedy zaczęła się budzić. Prawa ręka powędrowała do zasłony włosów i odgarnęły ją, ujawniając zmęczone oczy. 
Safi spojrzała przez okno i zobaczyła zwój dom. 

- Och. Przepraszam musiałam zasnąć.

- Nic się nie stało Safi, a teraz do zobaczenia jutro.

- Dzięki Prime i do zobaczenia. - pożegnała się ze mną, po czym wyszła z mojej kabiny i ruszyła do drzwi domu.

Kiedy jasne drzwi się zamknęły westchnąłem i ruszyłem w stronę bazy. Sam muszę też się naładować. 

*kilka dni później*


Safi

Z Optimusem naprawdę miło spędza się czas. Jako lider nieraz jest zajęty różnymi sprawami, ale w ogóle nie przeszkadza mu wtedy moje towarzystwo. Wręcz wydaje mi się, że lubi je lubi. Często gdy Optimus wyjeżdża na patrole bierze mnie ze sobą. Także gdy znajdziemy jakieś mniejsze źródło Energonu. 

Nie raz staram się służyć poradą. Okazuje się że Optimus znał swojego wroga Megatrona jeszcze przed wybuchem wojny. Byli wtedy bliskimi przyjaciółmi. Megatron był znany jako Megatronus - gladiator z Kaonu, a Optimus jako Orion Pax - archiwista. 
Optimus wyraźnie pragną innego zakończenia tej historii. Mimo tego wszystkiego wciąż w głębi jego iskry pragnąłby żeby Megatronus którego znał powrócił, a nie zginął. 

Takie nastawienie do swojego wroga po tylu latach bitew i po tylu stratach wcale nie jest idiotyczne i naiwne jak myślał Optimus. To niezwykłe i szlachetne. Jeszcze jeden powód dlaczego to on jest liderem. On naprawdę zasługuje na to, a osób takich jak on jest zdecydowanie za mało na tym świecie.

Powiedziałam mu to, a on wydawał się wdzięczny i muszę powiedzieć, że po tym błękitnym rumieńcu spodziewam się że naprawdę to było dla niego ważne. 

I chyba moja siostra ma rację. Udało mi się rozkochać w sobie przywódcę Autobotów, a najlepsze jest to że ja chyba też się zakochałam. 

To dopiero wydaje się głupie. Jesteśmy z dwóch różnych światów. On nawet nie jest istotą organiczną i jest ode mnie dużo wyższy. Choć lubię wysokich facetów. 

Na sto procent się zakochałam. A ta misja. Ten przydział do Autobotów. Drakonika. Od początku to wiedziała. To z jej polecenia Vanessa przydzieliła mnie do ekipy Optimusa. 

EnderDragon jako strażnika wszechświata stoi jeszcze wyżej w hierarchii Barier niż sama dyrektorka agencji. Choć często Drakonika wydaje się bardziej jak zwykły wesoły człowiek uwielbiający bawić się w swatkę niż strażnik wszystkich uniwersów. 

niedziela, 3 grudnia 2017

Slenderman X Alexsis the Purple Girl Rozdział 4

 
Pan Slenderman wydawał się porządnie zdziwiony moim oświadczeniem. Jak w ogóle mogę odczytywać jego ekspresję skoro nie ma twarzy? Cóż wiem tylko, że był lekko skonfundowany.

- Cóż taka sytuacja zdarza się tu po raz pierwszy. Jednak mam nadzieję, że szybko odnajdziesz się w naszej szkole. Wyczuwam w tobie prawdziwy talent co jest bardzo rzadkie, a teraz rozgość się w swoim nowym pokoju. Ja mam jeszcz kilka pilnych spraw. - powiedział oddalając się.

Wyczuwa talent? Nie rozumiem tego. Choć może… może chodzi tu o moje pochodzenie. Vinc kiedyś coś o tym mówił… Ach nieważne.

Otworzyłam drzwi i weszłam do średniej wielkości pokoju z trzema łóżkami ustawionymi w równych odstępach przy ścianie. Dwa z nich były wyraźnie zajęte, a ostatnie przy prawej ścianie… o dziwo miało fioletową pościel! Jaki fart no nie wierzę!

Pokój był pusty. Podejrzewam, że dziewczyny które ze mną współdzielą pomieszczenie są teraz na zajęciach. Pewnie jak tylko skończą się dzisiejsze lekcje wpadną do pokoju, a w tym czasie mogę się rozpakować. Obok każdego łóżka była komoda, do swojej włożyłam starannie złożone ubrania. W pokoju była także jedna szafa i biurko z komputerem.

Kiedy ustawiłam wszystkie swoje rzeczy przyjrzałam się dwóm pozostałym łóżką. Jedno było z czarną pościelą w bordowe zakręcające się linie, drugie za to, no proszę także było fioletowe, tylko że ciemne. Jednak łóżko wyraźnie było używane, ktoś je pościelił ale nadal nie tak bardzo starannie, raczej przyzwoicie.
Na ścianie przy czarno-bordowym zauważyłam także czarno-czerwone rysunki przedstawiające kwiaty z paszczami i zwierzętami zmieniającymi się w rośliny. Barwy użyte do rysunków i niezwykłość futra wijącego się jak węże sprawiało, że rysunki zdawały się trochę niepokojące, ale zarazem były przepiękne. Z kolei przy ciemnofioletowym posłaniu wisiał tylko jeden plakat z białym smokiem w niebieskich płomieniach. Szczerze to nawet lubię smoki. Nie mając co robić zaczęłam przeglądać swój plan lekcji. Wszystko wygląda normalnie, jest chemia, matematyka, biologia, informatyka, j. polski i angielski, godzina wychowawcza, wf , WOS, WOK … WOZ? Rozumiem wiedzę o społeczeństwie i kulturze, ale co do diabła oznacza WOZ???

W chwili, gdy próbowałam znaleźć w umyśle wytłumaczenie dla tego skrótu usłyszałam głosy zbliżające się do pokoju. Usiadłam sztywno na łóżku i wpatrywałam się  wyczekująco w drzwi pokoju. Po chwili drzwi zaczęły się otwierać. Pomyślałam że to pewnie człowiek, bo ręka była typowo ludzka, ale gdy dziewczyna weszła tylko do pokoju okazało się, żę byłam w ¼  błędzie. Dziewczyna o brunatnych włosach spiętych w kuc i grzywką miała prawą połowę twarzy i rękę zdecydowanie nie ludzką. Ta jedna czwarta ciała była całkiem inna od zwykłej codziennej reszty, skóra była ciemnofioletowa, a prawe oko rażąco czerwone, usta po prawej stronie twarzy ujawniały ostre zęby.
Za pierwszą która w ¼ była demonem weszła kolejna dziewczyna, która miała naprawdę długie ciemno czerwone włosy, skrywające praktycznie całkowicie jej twarz i prawie zakrywające jeszcze górną połowę ciała.

Dopiero po chwili gdy weszły zauważyły moją obecność. Mała rozmowa którą między sobą prowadziły ucichła, choć to raczej ta pierwsza demoniczna bardziej ucichła, bo ta z długimi włosami od początku była bardzo cicho. Zapanowała niezręczna cisza gdy analizowałyśmy siebie badawczym wzrokiem.

- Jak zwykle nikt mi nic nie mówi i muszę zawsze mieć jakąś wtopę. - stwierdziła zawiedziona i głośno westchnęła. - A tak poza tym jestem Shadow a Ty?

- Jestem Alexsis. Dopiero co tu przyjechałam i Pan Slenderman mnie tu zaprowadził więc nic dziwnego, że nie wiedziałaś. - odpowiedziałam.

- Aha…. Okej. Dobra to jest Ciuri. - powiedziała wskazując długowłosą. - Jest nieśmiała, ale dobry z niej ziomek.

- Cóż naprawde miło cię poznać Ciuri i widziałam twoje rysunki. Są naprawdę piękne. - pochwaliłam nieśmiałą czerwonowłosą.

- Dzięki. - powiedziała cicho Ciuri.

Znam osoby takie jak ona i jednocześnie najbardziej je cenię i to właśnie w obronie osób takich jak Ciuri wdawałam się w bójki z szkolnymi oprychami. Ta Shadow także mi się podoba. Wygląda na to, że z Nieśmiałkom trzymają się razem i za to ją szanuję. Wiem, że ludzie lubią naśmiewać się z nieśmiałych osób i to mnie bardzo wkurwia i dlatego, że zwykłam stawać w obronie takich osób zostałam wywalona ze szkoły.
Opuściłam głowę i przyjrzałam się jeszcze raz kartce z podziałem zajęć. Może one wiedzą od czego jest ten skrót. Zaświtało mi w głowie.

- Hej, a czy mogłybyście mi powiedzieć co oznacza skrót WOZ? - zapytałam skonfundowana nazwą.

- No fajnie jeszcze pierwszaka mi tu wrzucili. WOZ to Wiedza O Zabijaniu. - wyjaśniła Shadow.

Zawarłam. Zabijaniu? Jeszcze raz się pytam do jakiej pierdolonej szkoły mnie wysłali?!

----------------------------------------------------------------------------
Shadow nie jest moją postacią. Należy do Olgi Durkacz, która brała udział w tworzeniu rozdziału.

Transformers Prime Barier Agents AU - Rozdział 1 Optimus X Safi cz14

Rodnej otworzył kilka holograficznych ekranów pełnych kodów i wielu, wielu rzeczy których nie rozumiem. 

Nie wiem jak to robił, ale wyłapywał coś z tych kodów. Po krótkiej chwilce. 

- Aha! - krzyknął łapiąc do ręki część kodu. (to wciąż hologram) – A oto i nasz wirus. Interesujący, bardzo skuteczny i do śmieci. - powiedział zginając kod w kulkę jakby to była kartka papieru. A potem otworzył się holograficzny kosz, do którego Rodnej rzucił kod jakby grał w kosza. - Gotowe. Wirus został usunięty, ale jeśli pozwolisz mam dla ciebie mały prezencik od króla hakerów. - powiedział z powrotem skupiając się na klawiaturze. Jakby było mało, że robi to z niewiarygodną szybkością, to jeszcze otworzył drugą holograficzną klawiaturę i pracował na niej osobno lewą ręką. - Dobra. - wziął do ręki holograficzny ekran z przygotowanym przez siebie kodem i pokazał go do kamery. - To antywirus, który z łatwością powinien uchronić twój komputer przed ponownym atakiem.
C-cóż powodzenia w przyszłości dzieciaku i do zobaczenia Safi. 

Rodnej wyłączył się, a komputer Racheta wrócił do normy. A komputer Rafa działał bez zarzutu. Był jak nowy i posiadał najnowszego antywirusa stworzonego przed chwilą. 

- To. Było. Niesamowite! - wykrzyknęła Miko.

*znowu skok czasowy tego dnia*

Optimus


Po tej niezwykłej pomocy od przyjaciela Safi nic niezwykłego do końca tego dnia już się nie działo. 

Rachet poznał najszybszy sposób kontaktowania się z Barier w razie potrzeby. Kod który podyktowała mu piękna agentka na pewno może okazać się przydatny w przyszłości. Zwłaszcza, że jak dotąd nie mieliśmy wiedzy o tym jak nawiązać łączność z agencją. 

Wraz z zachodem słońca przyszedł czas odwieźć Safi do jej domu. Ruszyłem więc w kierunku wyjścia, gdzie czekała już ludzka dziewczyna. 

Safi opierała się o ścianę. Miała białe słuchawki przypięte do jej telefonu i właśnie coś oglądała. Jasne niebieski oczy były lekko zmrużone, zmęczone dzisiejszym dniem, a na twarzy był lekki uśmiech. 

Po chwili zauważyła, że się zbliżam. Wyjęła słuchawki i schowała telefon, po czym odwróciła się w moją stronę z zmęczonym uśmiechem. 

- To chyba już pora wracać do domu? - zapytałem. Pokiwała głową ww odpowiedzi, po czym lekko i uroczo ziewnęła.

Czułem jak moja twarz się lekko nagrzewa. Zmęczona  była tak spokojna i słodka.

- Tak to chyba już pora. Starałam się znaleźć jakiś ślad, gdzie mógł zniknąć Mech, ale ukrywają się praktycznie tak samo dobrze jak Cień. A teraz po prostu oglądałam coś w internecie żeby się zrelaksować i zapomnieć o stresującym i nudzącym przeglądaniu danych wywiadowczych.

Transformowałem się do trybu pojazdu, po czym otworzyłem drzwi dla mojej zmęczonej podopiecznej. Safi wsiadła na miejsce, zapiąłem delikatnie wokół niej pas i ruszyłem do wyjścia z bazy. 

Pustynia pogrążała się w ciemnościach nocy. Była to krótka jazda do Jasper, dużo krótsza niż poprzednio tego dnia na misji, ale Safi musiała być bardzo zmęczona. Zaledwie kilka chwil po opuszczeniu bazy dziewczyna zasnęła na moim siedzeniu.