niedziela, 29 października 2017

Historia Five Night at Freddy's według mnie cz8


*pięć dni później*

Po raz pierwszy od bardzo dawna byłem wyspany. Zwykle praca i opieka nad moją siostrą dawały mi w kość i byłem tak wykończony, że mógłbym zasnąć na stojąco. Lecz zawsze w pracy musiałem mieć oczy otwarte jeżeli nie chciałem umrzeć, a w domu chcę żeby Alexsis nie czuła się samotna. Jest jeszcze taka młoda, potrzebuje uwagi. 

Dziś był ostatni dzień festynu. Zamierzałem być tam z Alexsis aż do momentu w którym nas wypędzą, czyli do późnego popołudnia, wtedy zamykają atrakcję. Potem może udać się do Frazbear’s by zamówić jakąś pizze. W nocy to samobójstwo iść tam, ale w dzień to normalna miła pizzeria, a jako że tam pracuję mogę dostań zniżkę. Hehe wszyscy w końcu mnie tam znają, jestem rozpoznawalny, bo przecież nikt oprócz mnie nie nosi fioletowego munduru. 

Cóż, ale to plany na później. Teraz śniadanie. Przygotowałem moje ulubione TOSTY i jajka z kakao. Na stole jest jeszcze dżem truskawkowy dla sis, ale nie rozumiem jak można jeść tosty z napaćkaną czerwoną mazią z jakami? Przecież jajka i dżem do siebie nie pasują. A TOSTY najlepiej wchodzą nawet bez niczego. 

- Alexsis wstawaj śpiąca królewno śniadanie gotowe! - zawołałem po nią.

Usłyszałem jak jej stopy uderzają o panele gdy ta mała dziewczynka o fioletowych włosa zjawiła się w kuchni. Bawiła się z swoim kucykiem starając się zawiązać czerwoną kokardę. 

Nałożyłem jajka i tosty na dwa talerze ustawione na stole, a patelnię odłożyłem do zlewu. Z wolnymi rękami podszedłem do siostry i wziąłem w ręce czerwoną wstążkę. Chwila moment i jej fryzura prezentowała się tak samo uroczo i fantastycznie jak zawsze. Ta czerwona kokarda naprawdę pasuje do fioletowej burzy na głowie. 

- Dzięki Vincent! - zawołał uradowana.

Zachichotałem na jej entuzjazm. W tym tygodniu była naprawdę szczęśliwa. W końcu robiliśmy razem coś więcej niż normalnie i nie tylko ona dla odmiany była wypełniona energią. Ja również. 

Zasiedliśmy do stołu i w spokoju zjedliśmy śniadanie. Choć komuś chyba się spieszyło, bo talerz mojej młodszej siostrzyczki zaraz stał się pusty. No proszę, a bardziej prawdopodobne wydaje się, że to TOSTOWY MANIAK skończy pierwszy jakieś tanie w którego skład wchodzą TOSTY. 

- Możemy teraz iść na festyn? Teraz gdy twoja ręka czuje się lepiej możemy iść na więcej atrakcji! Możemy? Możemy Big Bro?! - pytała podskakując na krześle.

- Hahahaha! Oczywiście, tylko daj mi dokończyć.

- Hmmm! To pośpiesz się! Chyba, że mam cię karmić? - zapytała z tym słodkim złośliwym uśmiechem.

O mój Boże. Ona jest po prostu za rozkoszna dla tego świata. Taka pełna energii, taka śmiała i wesoła. To właśnie muszę chronić za wszelką cenę. Bo to daje mi nadzieję i radość z życia jakie mi pozostało. Może być fatalnie, ale zrobię wszystko by utrzymać ją bezpieczną. 

Wypiłem resztę kakao i odłożyłem naczynia do zlewu. Pewnie będę zmęczony kiedy wrócę, ale dopiero wtedy je pozmywam. Jak na razie pozostaną w zlewie zalane wodą, bo moja siostra już ciągnie moją koszulkę i nie mam wyjścia jeśli nie chcę by moja bluzka się rozdarła muszę iść. 

Uśmiechałem się szeroko kiedy opuściliśmy dom. Czeka nas ostatni miły dzień festynu, weekend, a potem powrót do pracy. W końcu moja ręka jest już w porządku. Należy jak najlepiej wykorzystać ten umykający już czas wolny i zamierzam to zrobić. 

*po zamknięciu festynu*

No proszę. Nie sądziłem, że ostatni dzień festynu minie tak szybko. Była 17:15, a jako, że trwa lato było wciąż jasno i widno. Oboje z Alexsis byliśmy głodni. W końcu nie najesz się lodami i watą cukrową, a za dużo hot dogi po paru się nudzą. Teraz wybieraliśmy się do pizzerii. Tam zjemy ciepłą, smaczną pizzę, Alexsis trochę się pobawi z innymi dzieciakami, a ja porozmawiam z Scottem. Nie miałem od niego żadnych wieści o sytuacji na nocnej zmianie przez ten tydzień. Miałem wolne, byłem kontuzjowany rozumiem, że nie chciał mnie martwić. 

Kiedy otworzyły się przed nami drzwi lokalu od razu w uszy uderzyły radosne piski dzieci i muzyka odgrywana przez animatroniki. 

Poczułem jak małe rączki znowu ciągną moją koszulkę. Spojrzałem w dół na siostrę która już miała oczy szczeniaka. Otworzyła lekko usta chcąc zadać pytanie którego odpowiedzi udzieliłem zanim nawet zdążyła zacząć je wypowiadać. 

- Tak możesz iść się pobawić. Ja pójdę zamówić pizzę i zawołam cię jak tylko podażą. Ok?

- Ok! - zawołała wesoło w odpowiedzi na mój plan.

Poczochrałem jeszcze jej włosy i leciutko pchnąłem ją w kierunku innych dzieci. Byłą już tu parę razy w dzień, zna to miejsce i wie gdzie najlepiej się bawić, a ja wiem gdzie jej szukać by jak najszybciej ją znaleźć. Pizzeria jest przyjaznym miejscem dla dzieci, ale nie dla pracowników. 

Podszedłem do lady i zamówiłem jedną dużą pizzę. Widziałem w tym procesie jak ten nowy chłopak Jeremy przechadza się po pizzerii. Chwila moment, a to nie Fritz powinien być na dziennej zmianie? Muszę o to zapytać Scotta. 

A o wilku mowa. Scott właśnie przechodząc przez mały tłum dołączył do mnie oczekującego przy ladzie na posiłek. 

- Dobrze cię widzieć Vincent. Jak widać z ręką już chyba lepiej ech? - zapytał.

- Wiesz rany troszkę szybciej się uzdrawiają i zamiast jakiś 2-3 tygodni wyszedł tylko jeden. Obawiam się, że nie mogę liczyć na więcej wolnego? - w odpowiedzi szatyn pokręcił głową na nie. Szkoda. - A tak w ogóle to co nowy robi na dziennej? Myślałem, że miał mnie zastępować na nocnej.

- Bo tak robił, ale wydawało się to go powoli przerastać. Gdy poprosił o zamianę na chwilę zgodziłem się. Z przyda się mu chwila wytchnienia od tych szalonych nocy. A w dodatku animatrony stały się coraz bardziej niebezpieczne z nocy na noc. Nie chcę by zmęczenie i stres zadecydowały o jego śmierci tej nocy. - ostatnie dwa zdania wyszeptał.

Oczywiście nie chciał by klienci usłyszeli. To by mogło zrujnować reputacje firmy, a wszyscy tego nie chcemy. Ci goście co każdy ”wypadek” stają się coraz bardziej podejrzani. Lepiej się nie narażać zwykłą rozmową o potwornych warunkach pracy. 

Ale to co się dzieje w nocy zdecydowanie jest niepokojące. Te roboty są coraz bardziej wściekłe? Czy to dlatego, że to nie ja siedzę na miejscu ofiary? A skoro tak to czemu nawet atakują skoro inni strażnicy nie są niczemu winni! Ech lepiej o tym nie myśleć. Martwić się będę o to gdy skończy się mój urlop, a właśnie dotarła pizza. Pora zawołać Alexsis i- 

Moje myśli przerwały krzyki i płacz z Kid’s Cove. 

niedziela, 22 października 2017

Transformers Prime Barier Agents AU - Rozdział 1 Optimus X Safi cz12

Skinęłam głową na znak że rozumiem i pewnie bym tylko go spowolniła, gdybym spróbowała iść z nim. A teraz musi się spieszyć. Dzieciaki (nastolatki) są w niebezpieczeństwie. 

- Ruszaj Prime. - powiedziałam. Ten od raz zaczął biec w stronę pociągu.

Przyznam nawet poza formą pojazdu jest szybki. 

Nie mogłam nic teraz zrobić więc postanowiłam wrócić na górę do Fowlera i reszty. Ciekawe czy już skończyli z tymi conami.

Zaczęłam się wspinać po zboczu. Dobrze mi szło. Wspinaczka jak dla mnie nie jest taka ciężka. Kiedy byłam już przy szczycie usłyszałam ostatni zgrzyt metalu. Ostatni con właśnie musiał paść. 

- Gdzie jest Optimus? - spytała z tego co słyszałam Arcee. 

W końcu wyszłam i mogłam ich już zobaczyć. Tak jak przypuszczałam wszystkie cony były pokonane. 

- Mech przejrzał drugą fazę planu, więc ruszył za pociągiem. - powiedziałam.

*przeskok czasowy*

Wszyscy z powrotem byliśmy w bazie. Agentowi Fowlerowi udało się wypełnić jego zadanie i dowieść Dyngus na miejsce przeznaczenia. 

Jackowi i Miko na szczęście po tej przygodzie w pociągu nic się nie stało. Choć było to bardzo nieodpowiedzialne i niebezpieczne pójść stawić się uzbrojonym ludziom. 

Mech z pewnością nie jest z tych którzy zostawią bezbronnych cywili w spokoju jeśli blokują im drogę do celu. A siekiera i gaśnica nie jest bronią! … No czasem, ale jest do niczego w starci z facetami z bronią palną, którzy w ciebie mogą po prostu wycelować i you’re dead. 

W dodatku jestem pewna, że jeszcze ich zobaczymy. Teraz kiedy wiedzą o botach pewnie będą chcieli to wykorzystać. I obawiam się że zrobią wszystko by zdobyć tą ”technologię”. 

Teraz z tym nic nie zrobimy. Mech rozpłyną się w powietrzu. Wysłałam już do Barier raport. Jeśli natrafią na jakiś ślad Mechu wyślą informacje, ale nasi wrogowie potrafią się zamaskować, prawie tak dobrze jak większe organizacje takie jak Cień. 

Właśnie pomagałam Rafowi i Bee naprawić komputer chłopca. Kiedy Raf, młody haker próbował jakoś pomóc Mech przesłał wirusa, który kompletnie zniszczył jego laptopa. 

- Przyznam że nieźle się sprawiłeś Raf. - powiedziałam.

- Prawie nic nie zrobiłem.

- Zrobiłeś. Twoje umiejętności hakerskie są na bardzo wysokim poziomie jak na twój wiek. Wręcz przypominasz mi mojego przyjaciela z Barier.

- Dzięki... Naprawdę?

- O tak! Rodnej też zaczynał w twoim wieku i patrzcie gdzie doszedł. Pracuje w najtajniejszej agencji na świecie i jest w stanie zrobić dosłownie wszystko związanego z komputerami. - opowiadałam podając Rafowi ostatnią część.

- Hej Raf! Jak wam idzie? - zapytała Miko która właśnie do nas podeszła.


- Właśnie skończyliśmy. Teraz wystarczy tylko włączyć i–  Ach!- kiedy raf uruchomił urządzenie po tym przeszły iskry i ponownie się zepsuło.

niedziela, 15 października 2017

Rozdział 19 Prawdziwa historia Herobrine


Stałem jeszcze przez chwilę na środku Biblioteki Stworzenia kiedy w końcu spadła do mnie wiadomość od mojej Widzącej. Tym razem była to trzy stronicowa wiadomość. Co ona napisała, że aż tak się rozpisała. 

„Wymiar do którego musisz się udać Drakoniko to Minecreaft. Istnieje kilka jego alternatywnych wersji, ale ta w której przebywa twój ojciec jest podzielona na Serwery – osobne społeczności. Dawniej Serwerami zarządzał Notch, lecz teraz jego zastępca Fascor Envoley. Jeszcze za życia Notcha Foscor prowadził tajny eksperyment w którym stworzono twojego ojca. Herobine – bo to jego imię, został stworzony jako ”strażnik”, czy może raczej posłuszna na każde skinienie Fascora broń. Na szczęście trzech naukowców wplątanych w cały ten Projekt Herobrine po odkryciu prawdziwego celu Fascora usunęli część kodu składającego się na istotę swojego ojca. Przez to wystąpił błąd którego już nikt nie mógł naprawić, tylko sam koder który to zrobił, lecz Fascor zdążył już wymierzyć straszliwą karę jemu i pozostałej zbuntowanej dwójce. Zmienił ich w bestie na potrzeby innego eksperymentu. Reszta naukowców w obawie przed rozczarowaniem pana Envoley stworzyła Herobrine, wciąż z usterką. Fascor nie świadomy błędu w kodzie jego dzieła pokazał twemu ojcu co zrobił z trójką naukowców. To właśnie wtedy Herobrine dostał wstrząsu psychicznego i wtedy błąd się ujawnił. Herobrine nie zamierzał słuchać Fascora dlatego zbuntował się. W nadarzającej się okazji, kiedy nie był pod nadzorem użył swoich mocy i zniszczył laboratorium, zbiegając. Kiedy Notch spytał Fascora o wyjaśnienia ten ostrzegł przed tym, że Hereobrine jest niebezpiecznym wirusem i poradził natychmiastowe polowanie na niego inaczej jak to ujął „Ten wirus może zniszczyć cały kod Minecraft, nasz świat jest zagrożony!” Bzdury. Po prostu Fascor musiał się pozbyć prototypu który jako jedyny znał prawdę, a skoro opinia publiczna będzie myśleć, że to Herobrine jest zły nikt mu nie pomoże. Tak cały Minecraft zaczął wystrzegać się potężnego wirusa, a Fascor i tak z czasem przejął władzę. 
To co widzisz w swoich snach to dzień, w którym ludzie Fascora, specjalnie wyszkoleni do tego celu schwytali twego ojca. Jednocześnie zabijając twoją matkę, a mężczyzna podobny do twego ojca to Steve, twój wuj. Jest tak jakby starszym bratem Herobrine, ponieważ to właśnie na podstawie jego DNA tworzono Herobrine, a Steve jest synem Notcha. Praktycznie mogłoby się wydawać, że to Steve powinien rządzić, ale Fascor odsunął go od jakiekolwiek władzy. I jeszcze jedna ważna informacja na temat Steva. Kiedyś wierzył w to co powiedział Fascor, ale kiedy zobaczył że w ataku, który zarządził Fascor, jeszcze w dzień śmierci Notcha zginęła twoja matka, kiedy zobaczył ciebie i ból swojego brata kiedy zginęła Kres, kiedy widział jak Herobrine robi wszystko żeby ciebie chronić, zobaczył że twój ojciec nie jest tylko niebezpiecznym wirusem, ale było już za późno by cokolwiek zrobić. 
Twój ojciec Drakoniko wciąż jeszcze żyje tylko dlatego, że Fascor nie mógł go zabić, dlatego że jest wirusem. Więzienie w którym przebywa jednak może to zrobić z czasem, powoli rozkładając jego kod, kawałek po kawałeczku. 
Musisz się spieszyć. Udaj się do Steva, znajdziesz go na samotnym serwerze. Opowiedz mu wszystko co wiesz ode mnie i z twojego instynktu. Z jego pomocą musicie ujawnić całemu Minecraft prawdę i przygotować się do wojny. Fascor Envoley nie jest tylko zwykłym szaleńcem żądnym władzy, on służy bezpośrednio twojemu wrogowi. Jest wysłannikiem samej Ciemności! Jego wojska to w połowie Cienie odziane w zbroje. Czeka cię wojna o Minecraft.”

W oczach miałam łzy kiedy to czytałam. Jednocześnie czułam złość na tego Fascora. Ciemność od zawsze chciał zabić Enderdragona. Przez swojego wysłannika doprowadziła w końcu do śmierci mojej matki, a teraz pragnie mi odebrać ojca, a ludzie w tym wymiarze biorą jego za tego złego. 

Dobrze skoro to ma być wojna niech tak będzie. Ciemność już za długo miała władzę w Minecraft. Odnajdę Steva, zbiorę tyle osób ile tylko się da i odbiję mego ojca, wyzwolę Minecraft! 

niedziela, 8 października 2017

Transformers Prime Barier Agents AU - Rozdział 1 Optimus X Safi cz11

Choć można wykorzystać także inne czułe punkty. Strzelałam dalej pomagając botom i raniąc cony z daleka. Były tak skoncentrowane na ich cybertrońskich przeciwnikach, że nawet nie zauważyli mojej osoby!

- Panie Agencie Fowler wiedzie pan urocze życie pośród tytanów. - ten głos dobiegał z krótkofalówki.

- Ląduj śmiało. Przedstawię cię. - Agent Fowler odpowiedział pewnie temu Silasowi.

Facet musiał być w śmigłowcu, który krążył nad nami.

- W swoim czasie. Na razie zastanawiam się jak Dyngus mógł się rozpłynąć w powietrzu bez śladu.
A teraz proszę wybaczyć muszę złapać pociąg. 

Śmigłowiec odleciał w kierunku, w którym pojechał pociąg. Na szybko spróbowałam jeszcze strzelić w niego, lecz na marne. Za daleko odleciał. 

- Niech to! - krzyknęłam i uderzyłam sfrustrowana pięścią w kamienną ścianę. 

- Prime! Silas przejrzał fazę drugą! - Fowler zakomunikował Optimusowi.

- Zrozumiałem. - odpowiedział, a potem dostał pniem drzewa w głowę!

- Optimus! - krzyknęłam przestraszona, kiedy bot spadł z urwiska.

Wycelowałam w cona, który trzymał przeklęty pień i tym razem naciągnęłam mocniej cięciwę. Pojawiła się nie jedna lecz trzy strzały. Z dużo ostrzejszym grotem. 

Wypuściłam strzały, które trafiły prosto w optykę i wbiły się dość głęboko, że nieszczęsny Decepticon padł bezwładnie na ziemię. Martwy, wyłączony. Strzała przeszła przez optykę do… czegokolwiek co zastępuje mózg. 

Teraz spojrzałam w dół urwiska gdzie spadł Optimus. Leżał tam nieruchomo. 

Prime! Prime słyszysz mnie?! Prime!! - wołał Fowler do krótkofalówki. 

Zero odpowiedzi. Był nieprzytomny. 

Musiałam się do niego dostać. Zaczęłam schodzić po zboczu, właśnie sprzeciwiając się prośbie lidera o pozostanie na tamtej półce. 

W między czasie usłyszałam przez komunikator, że Jack i Miko przenieśli się mostem do pociągu. 

Raz chwytałam się skał, a raz po prostu z ślizgałam się. W końcu jednak udało mi się dotrzeć do bota. 

- Optimus! Optimus obudź się! - wołałam przykładając ręce do jego twarzy.

Nagły dotyk i wołania musiały wyrwać go z tego stanu zastoju. Otworzył jasno niebieską optykę i spojrzał na mnie zdezorientowany. Znowu na jego twarzy pojawił się lekki odcień błękitu.

- Safi? - spytał zaskoczony moim widokiem.

- Optimus potrzebna pomoc! Mech przejrzał fazę drugą i polecieli w stronę pociągu. A w środku są dzieciaki! - szybko wyjaśniałam sytuację.

Optimus podniósł się i spojrzał w stronę pociągu, a potem jeszcze raz na mnie. 

- Zostań tu Safi.

poniedziałek, 2 października 2017

Fnaf Mythology Naga Vincent X Lisson Nikki cz3



Vincent

Powoli otworzyłem oczy i przeciągnąłem się. Wstać było zdecydowanie łatwiej niż poprzedniego dnia. Wtedy miałem  całkowicie pusty żołądek i nie czułem bym nawet mógł kiwnąć ogonem. Lecz do wyjścia z jaskini zmotywowała mnie troska o Fritza, a kiedy poczułem ludzką woń wręcz całkowicie zapomniałem o pustce w brzuchu. 

Byłem bardziej zaniepokojony tym, że jakiś człowiek wszedł do lasu. Na szczęście to nie był jakiś kłusownik jak z początku przypuszczałem. To nawet nie był człowiek, tylko Lisson. Cóż jej zapach wskazywał na człowieka, a w całym borze nie widziałem nigdy Lissona. 

Właściwie mówiąc o lisiej dziewczynie. Gdzie ona jest? Wciąż czułem tu jej zapach, musiała wstać niedawno, a jej trop prowadzi mnie w głąb mojej jaskini. Czy udała się do zbiornika? 

Zsunąłem się powoli w kierunku zbiornika wodnego w mojej jaskini. Blade światło błękitnych mchów i porostów emanowało z roślin i oświetlało ściany jaskini, więc mimo tego, że nie docierało tu światło słońca to nadal było widno. 

Kiedy wyjrzałem zza skalnej ściany momentalnie poczułem jak moja twarz się nagrzewa. Była tam. Naga do pasa w wodzie, odwrócona do mnie plecami. Na szczęście. Gdyby było inaczej obawiam się, że straciłbym trochę krwi. 

Oooo Stwórco o-ona jest t-tak …aaac-ch. J-j-jej ciało wydaje się t-tak idealne, j-j-jest ta-ak. NIE VINCENT ODWRÓĆ SWÓJ ZBOCZONY WZROK!!!

*huk*

O cholera. … Czy ja właśnie po prostu się? … Wywaliłem?

- V-VINCENT?!?! - krzyknęła zszokowana.

Jej mokry ogon zakrył jej piersi kiedy się do mnie odwróciła. O cholera. O kurrrrrrrrrrwa! 

- W-wybacz! N-n-nie wie-wiedziałem!!! - próbowałem się usprawiedliwić sunąć po ziemi szybko w kierunku wyjścia z jaskini.

Brawo Vincent. Dziewczyna dzieli się z tobą pożywieniem, a ty odpłacasz się podglądając ją podczas kąpieli. Kurwa! Jeszcze na dodatek jąkałem się tysiąckrotnie gorzej niż Jeremy!

Opuszczając w pośpiechu moją jaskinię wciąż czułem jak moja twarz się pali. Serce szalało, a moje łuski też już były lekko nagrzane. 

Najlepiej będzie jak teraz się oddalę i udam na polowanie. Muszą to zrobić tak czy siak. To może potrwać długo, nawet cały dzień, więc mam sporo czasu na dojście do siebie po tym porannym zdarzeniu.