poniedziałek, 23 maja 2016

Rozdział 8 Czy ONA czytała MOJE opowiadanko!?

Drakonika

Obserwowałam Emila i Emilie jeszcze chwilkę, ale postanowiłam zostawić ich sam na sam Z MIŁOŚCIĄ! Jestem idealną swatką to trzeba przyznać. Jeju żebym tylko przypadkiem nie powiedziałam im że ich śledziłam, bo przerobią mnie na, na... nie wiem co, ale przerobią! Zaczęłam iść korytarzem w stronę sali balowej, ale w pewnym momencie zatrzymałam się. Nie wiedziałam czemu ale instynkt kazał mi to zrobić. Rozejrzałam się i za uwarzyłam drzwi prowadzące do Biblioteki Stworzenia? Podeszłam do nich i weszłam do wieży. Rozglądnęłam się i za uwarzyłam, że pojawiła się nowa książka. Co dziwnie nie była ułożona na pułkach, tylko leżała na małym okrągłym stoliczku na środku sześciokątnego pomieszczenia. Wzięłam książkę do rąk i otwarłam pierwszą stronę.
- „Enderdragon Pierwsza strażniczka” - przeczytałam na głos. Ten tytuł mnie zdziwił, przecież nikt nie mógł znać tej historii. Chyba że napisała to widząca, osoba która myśli, że wymyśla jakąś historię, a tak naprawdę spisuje dzieje innego wymiaru! Zaczęłam czytać książkę. Może w końcu dowiem się czegoś o swojej matce?

------------------                                                                                ------------------
Rozdział I : Początek
Na początku czasu nie istniało nic oprócz pustki i istoty wszechpotężnej stworzonej z gwiazd. Tą istotą był Gwiezdny Smok.
Widząc pustkę postanowił ją wypełnić stworzył więc gwiazdy ,a po gwiazdach planety. Jednak świat był zimny i pozbawiony barw. Stworzył więc rośliny i rozsiał je po planetach, potem stworzył zwierzęta które zamieszkały na planetach. Jednak światu nadal czegoś brakowało, brak było istot które mogły by podziwiać ten świat, tworzyć w tym świecie. Stworzył więc istoty myślące, przypominały one jego samego. Były to smoki, ale nie zwykłe olbrzymie bestie, były tylko trochę wyższe od człowieka chodziły na dwóch nogach i tylko nieliczne miały skrzydła. Gwiezdny Smok dzielił się z nimi swą wiedzą spisując księgi, które znajdowały się w wieży zbudowanej przez niego samego, ale nie była to zwykła wieża, była zaczarowana, gdyby lecieć w górę minęło by sporo czasu zanim dotarło by się na szczyt. W wieży mieszczą się wszystkie księgi jakie kiedykolwiek powstały, nie zależnie skąd pochodzą ( w przyszłości także z innych wymiarów ) . Jednak Gwiezdny Smok nie chciał tworzyć tylko jednego świata, postanowił stworzyć ich więcej i każdy będzie inny. Zaczął więc tworzyć co bardzo go wyczerpało więc przybrał postać gwiazdozbioru i zasną na niebie każdego wymiaru jaki stworzył, jednak nadal był w pełni świadom tego co się dzieje w tych światach.
W tym samym czasie pierwszy świat rządzony przez smoki rozwijał się, zgłębiano tajniki magi, medycyny, nauki i wszystkich dziedzin. Ta rasa dostała wszystko, z ksiąg wiedziała wszystko, w tamtych czasach nie znano zła w żadnym ze światów, ale niedługo miało się to zmienić, bo zawsze w idealnym świecie znajdzie się skaza. Zagłada tego świata zaczęła się od pewnej Magini, po prostu pojawiła się pewnego dnia jako małe dziecko. Przygarnęła ją pewna smoczyca która była jedną z tych bez skrzydeł, choć sama Magini miała skrzydła. Jej wygląd był dość specyficzny, miała długie czerwone włosy, czarne łuski i co najdziwniejsze czarne oczy, co u jej rasy nie było spotykane. Jej charakter też był dość dziwny, nie lubiła bawić się, tańczyć, śpiewać, zamiast tego wolała całymi dniami siedzieć w wieży i czytać księgi na temat magi, portali i innych światów.
Inne Smoki chciały odciągnąć ją od ksiąg, ale kiedy próbowali Magini dziwnie się zachowywała, nie wiedzieli że to była złość ponieważ nie znali jej więc zdziwieni odchodzili. Kiedy rozpowiedzieli o tym reszcie chcieli zajrzeć do ksiąg, ale Magini nie wpuściła ich do wieży mówiąc że księgi należą tylko do niej ( ukazała wtedy samolubność ). Zaniepokojone smoki pobiegły prosząc o pomoc przybraną matkę Magini, słysząc co dzieje się z jej córką udała się do wieży. Magini wpuściła ją jedną, matka próbowała przekonać córkę by opuściła wieżę, ale kiedy nie zadziałała dyplomacja przyszedł czas na nakazy. Matka kazała jej opuścić wieże na co Magini odpowiedziała dwoma słowami„ Nienawidzę cię!”. Choć macocha nie znała takiego słowa kiedy je usłyszała poczuła bul i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć Magini wypchnęła ją przez okno ( a akurat znajdowały się w tym czasie na najwyższym piętrze ). Przybrana matka nie posiadała skrzydeł więc upadła na ziemię łamiąc wszystkie kości, zmarła na miejscu.
Smoki ogarną strach jedna z nich nie żyła, zginęła z rąk własnej tej która się nią opiekowała. Magini wyjrzała z okna wieży by zobaczyć martwą matkę, ale kiedy to zrobiła patrząc na nią nie czuła smutku czy strachu lecz radość, siłę i władze. Zapragnęła by ten świat do którego tak nie pasowała pokłonił jej się, a jako że doskonale władała magią nie stanowiło to problemu. Magini zaczęła zmieniać wszystkie smoki w posłuszne jej cienie. Jasne słońce przysłoniły czarne chmura, a wkrótce pokłonił się jej cały świat lecz ona wciąż chciała więcej. Magini przypomniała sobie że istnieją jeszcze inne światy i że zna zaklęcie otwierające portal do nich. Jednak zaklęcie nie mogło być rzucone byle gdzie, było zbyt potężne więc musiała zrobić to w kamiennym kręgu tam była najsilniejsza aura.
Udała się więc w jego kierunku, a w czasie jej podróży miało wydarzyć się coś niezwykłego, coś co przygotował na nią Gwiezdny Smok.
Gwiezdny Smok czując zbliżające się niebezpieczeństwo postanowił stworzyć strażnika portali i innych wymiarów. Tym strażnikiem był Enderdragon, była nim Kres matka Drakoniki, formom przypominała człowieka, miała jasną cerę, czarne jak otchłań włosy i oczy świecące tak jasno jak gwiazdy w purpurowym kolorze. Gwiezdny Smok głęboko w jej sercu ukrył coś czego wcześniej nie stworzył, tym tworem była prawdziwa miłość, która łączy kochanków. Kiedy Magini znalazła się w pobliżu kamiennego kręgu nagle tuż przed nią pojawił się jasny strumień światła z którego wyszła Kres.
- Kim jesteś by śmieć stawać mi na drodze! - krzyknęła wściekła Magini.
- Jestem Kres Enderdragon, strażniczka wszystkich wymiarów, córka Gwiezdnego Smoka. - odpowiedziała dumnie Kres.
- Wszyscy jesteśmy jego dziećmi jest naszym stwórcą. A teraz zejdź mi z drogi lub GIŃ!
- Nie zejdę ci z drogi skazo.
- A więc GIŃ!!! - Magini przybrała postać smoka, ale nie zwykłego tylko olbrzymiego, stojącego na czterech łapach potwora. Kres uczyniła to samo i wzniosła się w przestworza, a Magini ruszyła za nią. Rozpoczęła się walka na śmierć i życie, od wyniku tego starcia zależał los wszystkich światów. Jednak Kres czuła że nie zdoła zabić Magini, była zbyt potężna. Kres używając swojego instynktu wzniosła się jeszcze wyżej i zaczęła wymawiać słowa zaklęcia.
- Nikomule sawa charit septum koro Kres – (na mój rozkaz przybądź księżycu Kresu ) wtem za Kres Pojawił się po raz pierwszy księżyc Kersu ( zwiększał on moc Enderdragona ), Magini widząc to szybko ruszyła w stronę Kres, a ona dalej mówiła zaklęcie
Kette soro mento netpum gerihme kai Enderdragon, te navhme Darknes - ( bądź przeklęta ty która zapoczątkowałaś chaos, nie będziesz posiadać ciała puki żyje Enderdragon, ty której imię Darknes ) Magini która prawie dotarła do Kres zaczęła zmieniać się w czarną mgłę, Kres skuliła się jej klatka piersiowa zaczęła świecić, kiedy Magini przybrała postać mgły Kres nagle wyprostowała się, jej skrzydła stworzyły podmuch który rozwiał mgłę do wszystkich wymiarów sprawiając że Magini stała się częścią każdego z nas, aby zachować równowagę kres wystrzeliła blask z jej serca za mgłą dając nam wszystkim miłość którą podarował jej Gwiezdny Smok. Kres po rzuceniu zaklęcia była wyczerpana nie mogła utrzymać się w powietrzu, zaczęła spadać zamknęła oczy, a gdy je otwarła nie była już w tamtym wymiarze znalazła się na latającej wyspie a przed nią stał olbrzymi pałac, wtem usłyszała głos w swojej głowie był to głos Gwiezdnego Smoka.
- Udało ci się Kres, dzięki tobie znowu panuje równowaga, lecz twoja misja się nie skończyła. Magini pod postacią Ciemności będzie próbowała ją zachwiać, masz strzec równowagi Kres. To miejsce jest osobnym wymiarem nazwanym twoim imieniem to twój nowy dom. - na twarzy Kres pojawił się uśmiech i powiedziała
- To dopiero początek.

------------------                                                                                ------------------

- Czyli tak wszystko się zaczęło. Rasa zniszczona przez Ciemność która była jedną z nich, a jej imię to Darknes. To nie jest jeszcze dokończone... ale kto to napisał? - powiedziałam po czy sprawdziłam autora.
- Ulsia333, a więc ty jesteś moją widzącą. Możliwe że piszesz nawet to jak czyta tą historie. - ciekawe... jakby co to pozdrowienia dla Ulsi, ale nie powiem tego na głos, bo to było by dziwne pozdrawiać nicość. Odłożyłam książkę na stolik.
- Czekam na następną część Ulsia. - powiedziałam po czym opuściłam bibliotekę i wróciłam na imprezę i no proszę nasze gołąbki wróciły na przyjęcie.


Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że nie było rozdziałów! Musiałam się uczyć na próbne egzaminy. I wiem to mnie nie usprawiedliwia, ale błagam nie zabijajcie mnie. Za to zdradzę wam że rozpocznę historię z innego wymiaru, historię Fnaf i mam już kilka rysunków do tego.

niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 7 Urodziny BFF cz2


Czekałam pod drzwiami, aż ktoś mi otworzy. Usłyszałam kroki po drugiej stronie drewnianych drzwi, które po chwili otworzyły się ukazując moją najlepszą przyjaciółkę Emile.
- Drakonika co ty tu robisz? - zapytała trochę zdziwiona moim przybyciem, ale wyraźnie cieszyła się z tego. No nic dziwnego że się zdziwiła przez skype powiedziałam jej że teraz mieszkam w Ameryce w moim domu rodzinnym i wiem kłamczucha ze mnie, ale nie mogłam jej wyjawić prawdy, lecz teraz mogę jej powiedzieć.
- Przyszłam po ciebie droga kumpelo, w końcu masz urodziny, a ja przygotowałam niespodziankę. - powiedziałam z uśmiechem.
- Niespodziankę mówisz, a o jaką niespodziankę ci chodzi. - zapytała zaciekawiona.
- Dowiesz się za chwilę Emi, a teraz mogę wejść. Mam coś ważnego do powiedzenia.
- Oczywiście wchodź. - powiedziała odsuwając się od drzwi, tym samym ujawniając wnętrze jej domu. Przetarłam buty o wycieraczkę, bo wiem jak mama Emilii nie lubi kiedy roznosi się błoto po czystej podłodze i weszłam do środka. Po chwili znalazłam się w małym lecz przytulnym salonie, w którym siedzieli członkowie rodziny mojej przyjaciółki, a mianowicie pani i pan Berk (rodzice Emilii), jej starszy brat Marcin (mimo że ma 24 lata nadal mieszka z rodzicami, bo nie może znaleźć przyzwoitej pracy i to nie tak że mu się nie chce, on bardzo chce pracę, ale ludzie wolą kogoś z doświadczeniem którego on niestety nie miał), Natalia i Monika (kuzyneczki).
- Dzień dobry. - powiedziałam, a wtedy wszyscy popatrzyli się na mnie, a pani Berk wstała z fotela i mnie przytuliła, a ja odwzajemniłam uścisk, po chwili odkleiła się ode mnie.
- Dobrze cię widzieć Drakoniko. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się ciebie tu, podobno mieszkasz teraz w Ameryce.
- Tak naprawdę to kłamstwo, prawdą jest tylko to że odnalazłam miejsce z którego pochodzę. - na twarzach wszystkich pojawiło się zdziwienie. Ach teraz muszę wszystko ładnie wyjaśnić.
- Opowiem wszystko tylko proszę nie przerywać. - wszyscy skinęli głowami na tak.
- Otóż w dniu moich urodzin jak zwykle miałam ten sen, ale tym razem widziałam wszystko wyraźnie. Okazało się, że ten sen to tak naprawdę moje wspomnienia, odkryłam że moi rodzice nie byli normalnymi ludźmi. Moja mama była Enderdragonem, między wymiarowym strażnikiem. Zginęła ona w dniu moich urodzin, a z tatą nie wiem co się stało, w związku z tym ja zostałam jej następczynią. Przez dwa tygodnie od dnia moich urodzin ćwiczyłam w nowym domu, który znajduje się w innym wymiarze, poznałam nowych przyjaciół i wciąż szukam informacji o mojej rodzinie. - wyraźnie nikt nie uwierzył w moją opowieść. Zamknęłam oczy i wysunęłam skrzydła i ogon, a kiedy otwarłam oczy te świeciły fioletem.
- To co wam mówię jest prawdą, ja jestem Enderdragonem.
- Ale jak to możliwe? - zapytała Natalia.
- Mój tata próbując mnie chronić przed Ciemnością, która pragnęła mojej śmierci wysłał mnie do innego wymiaru, ale robił to w pośpiechu bo jego też ścigano.
- A więc to była ta niespodzianka? - zapytała Emila.
- Nie. Niespodzianką jest to, że zapraszam was wszystkich do mojego domu, bo przygotowałam przyjęcie. Będą tam też moi przyjaciele, którzy pomogli w przygotowaniach. - powiedziałam radośnie, po czym otworzyłam portal prowadzący do Kresu.
- Zapraszam wszystkich do środka. Po drugiej stronie czeka przyjęcie. - wszyscy weszli do portalu z lekkim lękiem, ale to normalne przy pierwszym razie. Kiedy Emila miała wejść do portalu chwyciłam ją za ramię, a ta spojrzała na mnie zdziwiona.
- Ty wejdziesz innym portalem. - kiedy wszyscy oprócz nas weszli zamknęłam portal i otworzyłam drugi portal. Spojrzałam na Emile z uśmiechem dając jej znak żeby weszła. Zrobiła tak jak chciałam, a ja weszłam za nią. Trafiłyśmy do mojego pokoju.
- A to prezent ode mnie z okazji osiemnastki. - powiedziałam wskazując ręką na łóżko na którym leżała piękna zielona sukienka. Na ten widok Emila zakryła usta rękoma i widziałam że zaraz się rozpłacze.
- Nie płacz tylko przymierz. - powiedziałam śmiejąc się. Ona mnie uścisnęła.
- Dziękuję Drak. - powiedziała wylewając łzy szczęścia. Ja odwzajemniłam jej uścisk.
- Czego nie robi się dla przyjaciół. - po chwili odkleiłyśmy się od siebie, a Emi otarła ręką resztę łez.

- Dobra ty się przebież, a ja też to zrobię. W końcu w takich ciuchach nie pójdę na twoje przyjęcie. - powiedziałam po czym weszłam do szafy. Szczerze żałuję, że nie prowadzi do Narnii, miałam bym więcej miejsca do manewrów z zakładaniem sukienki. Po pewnym czasie zmagania się z małą przestrzenią wyszłam z szafy ubrana w: 

Gdy zobaczyłam moją przyjaciółką szczena mi opadła do samej podłogi. Miała na sobie:
 - Łoł Emi wyglądasz zniewalająco! - powiedziałam z wyraźnym zachwytem w głosie.
- Dzięki Drak, ty też wyglądasz wspaniale. - powiedziała z uśmiechem. Przeczesałyśmy jeszcze włosy i zostawiłyśmy je rozpuszczone, bo tak wyglądało najlepiej. W końcu wyszłyśmy z pokoju i udałyśmy się do sali balowej. Zatrzymałyśmy się przed drzwiami prowadzącymi do sali balowej. Spojrzałam na przyjaciółkę, po czym otworzyłam drzwi.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli wszyscy zgromadzeni. Popatrzyłam na twarz mojej koleżanki i wyraźnie malował się tam uśmiech od ucha do ucha. Na środku sali stał stolik z kółkami, na którym stał tort. Podeszłyśmy do niego, a wszyscy śpiewali „sto lat”, kiedy Emila podeszła do tortu, zamknęła na chwilę oczy, po czym je otworzyła i zdmuchnęła wszystkie osiemnaście świeczek za jednym zamachem. Zgromadzeni przestali śpiewać i zaczęli klaskać. Ja zaczęłam się dopatrywać jednej osoby, bo byli wszyscy oprócz Emila. Po chwili zobaczyłam go podpierającego się o ścianę i wpatrującego się w... Emi? Wpatrywał się w nią z zachwytem i... uczuciem? Chwila czy on na serio zakochał się w niej od pierwszego wyjrzenia? Nawet z nią nie gadał, ani nic. No nie znają się! Ale ten błysk w oku. To prawdziwa miłość. Chwila czemu o tym pomyślałam, czy mój instynkt potrafi wyczuć coś takiego jak prawdziwa miłość? Jeżeli tak, to muszę im pomóc, nie pozwolę by szansa na coś tak pięknego jak miłość przepadła.
- Dobra pora rozkręcić tę imprezę! - krzyknął enderman o niebieskich włosach, siedzący na miejscu dla didżeja. To musi być Emet, brat Emila. Wtem rozbrzmiała muzyka i wszyscy zaczęli tańczyć, a poniektóre osoby podchodziły do Emilii i składali jej życzenia i wręczali prezenty. Pomyślałam że to właśnie to, Emil nie ma dla niej prezentu, a w ogrodzie widziałam pewien przepiękny zielony kwiat.
(a konkretnie ten)
Podeszłam do Emila i oparłam się o ścianę obok niego.

- Zapomniałeś o prezencie? - spytałam patrząc na jego reakcję, ale on tylko westchną. - Wiesz jej ulubiony kolor to zielony i uwielbia kwiaty. Dobra ja spadam. - odeszłam od Emila pozostawiając go wpatrującego się w podłogę. Wyraźnie zaczął się nad czymś zastanawiać.


Emil

Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem, jakby cały świat przestał istnieć. Dosłownie nie mogłem oderwać od niej oczu. Jej uśmiech wydawał się najpiękniejszy na świecie, te długie ciemno blond włosy i te wspaniałe zielone oczy jak głębia dżungli. Po prostu przepiękna, a jeszcze ta wspaniała suknia. Moje zachowanie musiała zauważyć Drakonika, bo podeszła do mnie, i oparła się o ścianę obok mnie.
- Zapomniałeś o prezencie? - na te słowa westchnąłem. Rzeczywiście nie mam dla niej prezentu, myślałem że zrobię tort i nic więcej, ale teraz chciałbym jej coś dać. - Wiesz jej ulubiony kolor to zielony i uwielbia kwiaty. Dobra ja spadam. - powiedziała i poszła. Wpatrywałem się w podłogę i zastanawiałem się nad tym co powiedziała. Zielony i kwiaty. Sekunda przecież w ogrodzie mamy jeden kwiat Grint. On jest zielony, i szczerze mówiąc dość rzadki, ale także piękny, prawie tak piękny jak ona. Zebrałem się w sobie i podszedłem do niej.
- Witaj ty zapewne jesteś Emilia, przyjaciółka Drakoniki. - spojrzała prosto w moje oczy, a ja w jej no i zgubiłem się w nich. Znów cały świat przestał istnieć.
- T-tak j-jestem. - powiedziała wyraźnie się jąkając. Posłałem jej pytające spojrzenie, a ona chyba dopiero zauważyła że się jąka. Przerwała kontakt wzrokowy, dzięki czemu wyrwała mnie ze stanu „poza ziemią”. - Wybacz, zwykle się nie jąkam. Nie wiem co mi się stało. - mówiła wpatrując się w podłogę i próbując ukryć rumieniec, ale i tak go zauważyłem. Czy to możliwe, że ona czyje to samo ciepłe uczucie?
- Nie szkodzi. Jestem Emil, przywódca Enderstraży. - tym razem ona wysłała mi pytające spojrzenie. Wyraźnie nie wiedziała kim jest Enderstraż, ale tu przez mojego brata jest trochę za głośno na rozmowy, a i tak miałem zabrać ją do ogrodu. - Może wyjdziemy na zewnątrz tu jest trochę za głośno. - stwierdziłem, a ona skinęła głową na tak. Wyprowadziłem ją z sali balowej i od razu zrobiło się ciszej, więc po drodze do ogrodu postanowiłem jej opowiedzieć o Enderstraży. - A więc Enderstraż to strażnicy Kresu, czyli tego wymiaru. Naszym zadaniem jest służyć Enderdragonowi. Do Enderstraży należą nieliczne endermany, tylko wybrani mają ten zaszczyt. Sam mieszkam tu od 4 roku życia. - opowiadałem jej, a ona uważnie słuchała. Po chwili weszliśmy do ogrodu, teraz wystarczyło znaleźć kwiat.
- Moja historia jest jak historia każdej zwykłej dziewczyny, może oprócz tego, że poznałam Drakonike. Kiedy miałam 5 lat spotkałam ją po raz pierwszy na placu zabaw w pobliżu sierocińca. Od tamtego dnia spotykałyśmy się co jakiś czas. Kiedy miałyśmy po osiem lat Drakonika uciekła, a ja jej pomogłam. Codziennie przychodziłam do niej po szkole i razem powtarzałyśmy materiał więc umiała wszystko to co ja. Sama żyję w biednej rodzinie mama nie pracuje, brat nie może znaleźć pracy, a tata zarabia wystarczająco pieniędzy żeby kupić jedzenie, zapłacić rachunki, ale to za mało na jakiekolwiek luksusy. - jej historia była zdecydowanie ciekawsza od mojej. Widać że z powodu biedy sporo przeszła, ale mnie jej stan majątkowy obchodzi tak jak Drakonike logika (czyli w ogóle).
- Wiesz, sądzę że musisz mieć złote serce skoro tak bardzo pomogłaś Drakonice.
- Dzięki, ale przesadzasz. Każdy na moim miejscu by tak postąpił.
- Otóż nie każdy. Niektórzy ludzie po prostu by zostawili ją samą sobie, ale ty jej pomogłaś. Jesteś wyjątkowa. - znowu się zarumieniła. A my dotarliśmy na miejsce. Schyliłem się i zerwałem kwiat.
- To prezent ode mnie. Jest prawie tak piękny i cudowny jak ty. - powiedziałem wpinając jej kwiat w te cudowne ciemno blond włosy. Na te słowa zrobiła się cała czerwona.
- Dziękuję. On jest wspaniały, tak samo jak ty. - tym razem ja się zarumieniłem. Znowu patrzyliśmy sobie w oczy, a wokół nas rozciągały się kwitnące ogrody Kresu, a niebo było pokryte tysiącem gwiazd. W pewnej chwili nasze twarze zaczęły się zbliżać do siebie, aż w końcu złączyły się w miękkim i delikatnym pocałunku, który po chwili przerodził się w namiętny i, i nie można tego wyrazić słowami. Nie wiem jak, ale wokół nas zaczęły unosić się płatki kwiatów rosnących w pobliżu sprawiając że ta chwila stała się jeszcze bardziej magiczna. To uczucie wewnątrz mnie, to ciepło, teraz było jak płomień. To niesamowite, czy to prawdziwa miłość?


Drakonika

Obserwowałam ich przez cały czas. To było urocze, oni naprawdę będą idealną parą. Kiedy tylko zobaczyłam, że pocałowali się. O MÓJ nie mówię dalej. Instynkt podszepną mi jakieś słowa które wymówiłam szeptem, sama nie wiem co powiedziałam, ale zerwał się lekki wietrzyk i sprawił że płatki kwiatów w pobliżu tej dwójki zaczęły wirować wokół nich. Scena jak z bajki Disney'a. To zdecydowanie prawdziwa miłość.

No i proszę mamy pierwszą parę jaką połączyła Drakonika, bo kto powiedział że Emilia i Emil to jedyni? No i w końcu pojawiła się perspektywa kogoś innego niż Drakonika.

niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 6 Urodziny BFF

Po przejściu przez portal na nowo stanęłam przed pałacem. Nie przywitał mnie nikt, pewnie nawet niewiedzą, że wróciłam. Podeszłam do drzwi i wpadł mi pomysł jak zrobić wejście. Kopnęłam wielkie drzwi pałacowe i krzyknęłam.
 - Z buta wjeżdżam!!! - na pewno usłyszeli, zwłaszcza, że te drzwi tak trzasnęły o ścianę, jacie mam szczęście, że nie wyleciały z zawiasów. Natychmiast pojawił się przede mną Emil.
 - Dziewczyno jeżeli zawsze będziesz tak wracać to zniszczysz te drzwi! - wydarł się na mnie, a ja tylko się głupio uśmiechnęłam. Emil przewrócił oczami i mnie uściskał, jacie nie spodziewałam się, że będzie tak tęsknił. Odwzajemniłam uścisk, po czym się odkleiłam od puchatego, mięciutkiego futerka endermana, chociaż szczerze mówiąc ani trochę nie chciałam. Ku*** on jest za mięciusi i puchaty! 
 - Nawet szybko ci poszło, a mógłbym wiedzieć co cię tam spotkało? - zapytał zaciekawiony Emil. 
 - Poznałam członków Kręgu Żywiołu i wychodzi na to że ich poprzednicy znali moją matkę. 
 - Nic dziwnego twoja matka podróżowała po wielu wymiarach. 
 - A może wiesz coś więcej o nich?
 - Niestety muszę cię rozczarować Drakoniko, ponieważ ja nic nie wiem. Służę w tym pałacu dopiero od 18 lat i pół roku. 
 - Czyli przybyłeś tu pół roku przed śmiercią mojej matki. Chwileczkę mówiłeś że trafiłeś tu jak miałeś 4 latka, czyli teraz masz ...22! - wykrzyczałam ostatnie, Emil nigdy nie chciał mi podać swojego wieku, ale teraz się zdradził. Gdy tylko to usłyszał strzelił sobie facepalme i zaczął coś mruczeć pod nosem, co było chyba przekleństwem. 
 - No daj spokój prędzej czy później i tak bym się dowiedziała. - powiedziałam po czym udałam się w kierunku swojego pokoju. Po krótkim przejściu przez korytarz trafiłam przed drzwi prowadzące do mojego ukochanego pokoju. Otworzyłam je i siadłam na łóżku, po chwili sprawdziłam komórkę. Cztery nowe wiadomości.
/Fir/ "Mam wiadomość, reporterka wszystko o tobie wygadała."
/Lukas/ "Wygląda na to, że TOOŚ już wie kim jesteś."
/Fil/ "TOOŚ to Tajna Organizacja Ochrony Świata jakby co."
/Derk/ "Głupia nazwa co? Ale co teraz jak cały świat już wie o tobie?" postanowiłam odpisać, w końcu muszą wiedzieć co robić.
/Drakonika/ "Nic, po prostu niech wiedzą. Nie obchodzi mnie co zrobią z tą informacją."  napisałam, po czym odłożyłam telefon i położyłam się spać, byłam wykończona po tej podróży. Następnego dnia, czy w ogóle można tak powiedzieć skoro tu zawsze świecą gwiazdy, no cóż obudził mnie mój migający telefon. Przeniosłam swoją rękę na stolik nocny na którym leżał telefon, chwyciłam go i zaspanym spojrzeniem spojrzałam na telefon. Była godzina 8.03, a na ekranie wyświetliło się przypomnienie o treści "Emilka ma dziś urodzinki". Sup, ale położyłam się z powrotem do łóżka.
 - EMILA MA URODZINY!!! - krzyknęłam podnosząc się z łóżka jak poparzona. No nie, kompletnie o tym zapomniałam, i co teraz nie mam dla niej prezentu. Szybko podbiegłam do szafy i wyjęłam:
Lapłam wszystko na łóżko i szybko zaczęłam się ubierać. Zwykle nie zakładam takich butów, ale to urodziny Emilii więc mogę założyć. Gdy skończyłam się ubierać wyciągnęłam skrzydła i ogon po czym wyfrunęłam z pokoju i poleciałam do kuchni. (poleciałam bo na szpilkach ciężko biegać) Zaczęłam grzebać we wszystkich szafkach kuchennych w poszukiwaniu składników na tort urodzinowy. Wszystko co było potrzebne wylądowało na blacie, potrzebna mi była jeszcze książka kucharska, bo to nie ja miałam gotować. Pofrunęłam do Biblioteki Stworzenia, czyli takiej wieży na drugim końcu pałacu. Wpadłam do wieży i zaczęłam przeczesywać półki w poszukiwaniu książki. W tej bibliotece są wszystkie książki jakie kiedykolwiek powstały, więc musi być też książka kucharska. Po chwili w końcu znalazłam "Torty i Ciasta", zaznaczyłam stronę z przepisem jaki chciałam zaginając róg kartki i z powrotem poleciałam do kuchni. 
 - Emil!!! - krzyknęłam tak żeby słyszał cały pałac, bo nie wiedziałam gdzie on teraz dokładnie jest. Po jakiejś sekundzie teleportował się tuż przede mnie.
 - Ja niczego nie zrobiłem! - krzykną z nutką strach w głosie i oczywiście kłamie,  ale co on zrobił?
 - Co??? 
 - Nic. - powiedział wręcz natychmiastowo, jak widać musiał napsocić.
 - Słuchaj jeżeli coś zmalowałeś masz to naprawić, ale teraz mam dla ciebie bardzo ważne zadanie. Musisz upiec ten tort. - powiedziałam pokazując mu tort na rysunku w książce. - Dziś moja koleżanka ma urodziny i zamierzam ją tu zaprosić, razem z jej rodzinom i mam zamiar zaprosić także Krąg. Wszystko ma być gotowe jak wrócę zrozumiano.
 - Ale czemu ja mam piec tort i gdzie ulicha ty się wybierasz. 
 - Masz upiec tort ponieważ to bardzo ważne i odpowiedzialne zadanie, a jeżeli tego nie zrobisz zabiję cię. A teraz będę na zakupach muszę mieć dla koleżanki prezent i jeszcze sprowadzić gości, a teraz ciał. - powiedziałam i otworzyłam portal przez który przeszłam. Znalazłam się w swoim starym pokoju, w starym domu. Wyciągnęłam z pod łóżka torebkę w której były moje oszczędności, czyli jakieś 5 tyś. Jeszcze raz otworzyłam portal i przeszłam przez niego, tym razem znalazłam się w bazie Kręgu Żywiołów. 
 - Wróciłam!!! - krzyknęłam radośnie, a po chwili cała czwórka znalazła się przede mną.
 - Drakoniko jakieś kłopoty? - zapytał zaniepokojony Lukas.
 - Czy coś się stało? - zapytał zaraz po nim Derk.
 - Nie wszystko w najlepszym porządku, chcę was po prostu zaprosić na przyjęcie urodzinowe mojej koleżanki. I co wy na to? - wszyscy się uspokoili słysząc te słowa, spojrzeli po sobie i. 
 - Z wielką chęcią weźmiemy udział w przyjęciu. - powiedział z uśmiechem Firkej. 
 - To wspaniale, tylko nie zapomnijcie przynieść prezentów.
 - A mogłabyś powiedzieć nam coś o tej koleżance? - zapytał Fil.
 - Oczywiście. Otóż ma na imię Emila, dziś obchodzi osiemnaste urodziny. Uwielbia kolor zielony, ma takiego koloru oczy i ciemno blond włosy. Ma starszego brata Marcina. Ma prawo jazdy, ale nie ma samochodu, bo ją nie stać. Ogólnie pochodzi z biednej rodziny. Zawsze marzyła o pójściu na studia informatyczne. 
 - Ok te informacje na pewno się przydają. - powiedział Lukas.
 - Dobra ja muszę spadać przyjdę po was o 14.30. - powiedziałam i znów otworzyłam portal. Znalazłam się w ciemnej alejce nieopodal sklepu który chciałam odwiedzić, a żeby nikt nie zauważył jak wychodzę z portalu trafiłam akurat do tej alejki. Wyszłam na główną ulicę i skierowałam się do sklepu "Snutti" (nazwa wymyślona). W tym sklepie mają najwspanialsze sukienki i buty jakie są. Zajęło mi trochę znalezienie tej idealnej sukienki i pary szpilek, ale w końcu się udało w innym sklepie dokupiłam jeszcze kolczyki. Wyrwałam się z zamyślenia i sprawdziłam która jest godzina. Jest 14.00! Nie wierzę jak ten czas szybko zleciał na łażeniu po sklepach! Weszłam do tej samej alejki w jakiej się wcześniej znalazłam i otworzyłam portal, którym wróciłam do swojego pokoju w pałacu. Położyłam sukienkę na łóżku, kolczyki w pudełku na łóżku, a buty przy łóżku. Wyszłam na korytarz sprawdzić czy są dekorację. Są, sprawdziłam jadalnię do stołu nakryto i jest tort, i wygląda nawet lepiej niż w książce, Emil się postarał. Poszłam jeszcze sprawdzić sale balową, w której stała scena, były głośniki i koło sceny było miejsce dla didżeja. Emilka będzie miała najlepsze urodziny w całym jej życiu. 
 - Podoba się? - zapytał ktoś kto stał za mną, a ja znam ten głos.
 - To wspaniałe Emil, na pewno jej się spodoba. - powiedziałam odwracając się do niego z wielkim uśmiechem. - Ale kto będzie didżejem? 
 - Mój młodszy brat Emet, zawsze się tym interesował i muszę przyznać, że jest dobry.
 - Ma niebieskie włosy zgadza się?
 - No proszę czyli jednak mnie słuchasz. - zaśmiałam się na te słowa.
 - Lecę po gości, a i chcę widzieć Enderstraż na przyjęciu. W końcu wy też zasłużyliście na zabawę. - powiedziałam po czym otworzyłam portal i przeszłam przez niego wchodząc do bazy Kręgu 
 - Gotowi? - zapytałam radośnie.
 - Tak gotowi. - zapewnił Lukas.
 - Ale możemy mieć mały problem. - wtrącił Derk.
 - A mianowicie? - zapytałam zdezorientowana. Firkej chwycił mnie za ramię i odwrócił do okna za którym stał zielony Nissan 370Z. Na ten widok mnie zamurowało, a kopara opadła.
 - Kupiliście jej Nissana 370Z? - zapytałam, bo nadal nie wierzyłam w to co widzę.
 - Tak, mamy dość kasy żeby tak zrobić. - stwierdził Fil.
 - A w końcu to twoja przyjaciółka. - dopowiedział się Lukas.
 - A to właśnie dzięki tobie wciąż żyjemy. - dodał Firkej, którego życie uratowałam dwa razy, raz jak wyłowiłam go spod lodu, a drugi jak rozbroiłam reaktor. 
 - Jesteście wspaniali, ale jak to zabrać do Kresu? 
 - I tu jest problem. - skomentował Derk. Zastanowiłam się przez chwilę i wpadłam na jaksze wspaniały plan. Uśmiech rozkwitł na mojej twarzy wraz z planem w mej głowie.
 - Kluczyki prosz. - Firkej trochę zaniepokojony moim uśmiechem podał mi kluczyki.
 - A teraz do portalu sio. - powiedziałam wskazując na portal który się otworzył. Trochę niechętnie, ale weszli do portalu, a ja zostałam sama z kluczykami do samochodu. (wspominałam że nie mam prawa jazdy?) Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Ruszyłam z piskiem opon, zrobiłam profesjonalnego drifta zawracając wprost na budynek, lecz nie zwalniałam, pędziłam wprost na budynek i w ostatniej chwili otworzyłam portal. Przejechałam przez portal i znalazłam się nieopodal pałacu, zaparkowałam równolegle do wejścia. Wysiadłam z wozu i zobaczyłam chłopaków czekających przed wejściem. Rzuciłam Firkejowi kluczyki i podeszłam do drzwi, i kiedy miałam otworzyć dotarło do mnie że pewnie nigdy nie widzieli endermana. Odwróciłam się do nich. 
 - Ostrzegam, że w środku można spotkać endermany. 
 - Endermany??? - zapytał Lukas.
 - Takie trzy metrowe istoty humanoidalne, pokryte czarnym futrem. Radzę ich nie denerwować, bo was zabiją. - powiedziałam spokojnie z uśmiechem na twarzy, po czym otworzyłam drzwi. 
 - Sonia zaprowadź gości do sali balowej! - zawołałam, a po chwili owa endermanka teleportowała się do nas. Ja otworzyłam portal i poszłam po jubilatkę i jej rodzinę. Znalazłam się przed jej domem, na szczęście mieszka troszkę dalej od głównej ulicy i nikt mnie nie zobaczył. Widać było samochody członków rodziny którzy zjechali się na niewielkie przyjęcie, niewielkie może na razie. Podeszłam do drzwi i zapukałam.


Przepraszam, że poprzednio nie było rozdziału, ale miałam urodzinki i nie chciało mi się pisać. Wiem jestem leń, ale zdradzę że w następnym rozdziale Drakonika pobawi się w swatkę.