niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział 4 Pierwsza wyprawa


* 8 godzin później *

Moje oczy ponownie się otworzyły ukazując mój pokój w pałacu. Próbowałam wstać z łóżka, ale tak mozolnie to robiłam że sturlałam się na podłogę. Na całe szczęście leżał tam dywan więc upadek nie bolał aż tak. Wstałam z podłogi i podeszłam do szafy wyjmując fioletową koszulkę, czarną bluzę z kapturem, czarne leginsy i czarne trampki z fioletowymi elementami. Wszystkie ubrania rzuciłam na łóżko i zaczęłam się rozbierać, w pewnej chwili kiedy byłam tylko w majtkach i staniku usłyszałam dźwięk teleportacji. Szybko zdałam sobie sprawę że Emil jest w moim pokoju, lecz zanim zdążył coś zobaczyć, w ułamku sekundy cisnęłam w niego moją bluzę i zaczęłam piszczeć. Emil natychmiast się teleportował razem z moją bluzą na głowie, a ja szybko się ubrałam.
- EMIL!!!!!!!! - krzyknęłam tak głośno, że chyba w innym wymiarze mnie słyszeli. Po chwili zjawił się Emil z moją bluzką w rękach.
- Naucz się pukać!! - wyrwałam swoją bluzkę z jego rąk. - Rozumiem że przez 18 lat nie było tu nikogo, ale skoro już tu jestem to pamiętaj, że nie mam futra jak enderman i noszę ubrania, i że jestem kobietą! Więc nigdy więcej nie rób takich rzeczy, bo zobaczysz spłoniesz w czeluściach Hadesu!! - jacie wyobrażam sobie jak by to wyglądało, jakby dodać płomieni wokół nas, byłby niezły efekt. Emil teraz wygląda na przerażonego i dobrze, zasłużył sobie. Ubrałam bluzę i wyszłam na dziedziniec, gdzie czekała na mnie Lilej z Enderstrażą, Emil też po chwili się pojawił z miną bez żadnych emocji. Inne endermany zaczęły się śmiać, chyba słyszały jak wydzierałam się na ich szefa. Kiedy Emil usłyszał śmiechy wściekł się i dał reszcie spojrzenie śmierci, wszyscy natychmiast przestali się śmieć i stali w ciszy.
- Nadszedł czas Drakoniko, byś wyruszyła w nieznane. Niech prowadzi cię twój instynkt, a Gwiezdny Smok niech ma cię w opiece. Teraz otwórz portal młody Enderdragonie. - powiedziała Lilej. Ja zamknęłam oczy i skoncentrowałam się na otworzeniu portalu, jednocześnie wsłuchiwałam się w mój instynkt. Kiedy otworzyłam oczy przede mną stał portal, był on odrobinę większy ode mnie. Spojrzałam jeszcze raz na wszystkich, widziałam na ich twarzach uśmiech. Lilej była wyraźnie dumna.
- Do zobaczenia. - powiedziałam i weszłam w portal. Nagle uderzyła mnie fala zimna. Kiedy się obejrzałam zobaczyłam, że wszędzie były śnieżne zaspy, a wokół rozciągało się lodowe pustkowie. Mój instynkt kazał mi się ukryć, więc schowałam się za jedną z zasp. Po chwili coś rozbiło się nieopodal mnie, widziałam parę unoszącą się z tamtego miejsca. Zobaczyłam jak człowiek w jakimś czarnym kombinezonie z czerwonymi elementami i jakimś symbolem na piersi wyłania się z pary. Mężczyzna miał rude włosy i brązowe oczy, patrzył on w dal wzrokiem wyczekującym wroga. Po chwili z śnieżnej burzy wyłonił się drugi mężczyzna, nosił na sobie jakąś zbroję podobną do zbroi iron men'a, ale trochę inną z białym kryształem w piersi. Pierwszy podpalił się i ruszył w kierunku drugiego, z całej siły wymierzył cios w pierś. Kiedy tylko uderzył w kryształ jego ogień zaczął gasnąć. Mężczyzna był wyraźnie przerażony tym faktem, jednak gdy chciał zabrać rękę ten drug chwycił go i kazał trzymać dalej. Kryształ zmienił barwę na czerwoną, a mężczyzna całkiem zgasł, po czym osuną się na kolana, wyglądało to jakby ten kryształ wyssał z niego całą siłę. Drugi mężczyzna zaśmiał się po czym używając energii kryształu roztopił lud pod stopami pierwszego co sprawiło że ten wpadł do wody. Drugi odszedł z powrotem w śnieżną burzę, z której po chwili wyleciał helikopter, ale taki bardziej nowoczesny. Kiedy zobaczyłam że jest bezpiecznie wybiegłam z zaspy, zdjęłam bluzę i wskoczyłam do przerębla do którego wpadł pierwszy. Zanurkowałam i muszę przyznać, jeszcze zimniej niż wcześniej. Po chwili zobaczyłam tego mężczyznę, podpłynęłam do niego i chwyciłam go, po czym zaczęłam płynąć na powierzchnię. Udało mi się wydostać mężczyznę, przez chwilę patrzył się na mnie nieprzytomnym wzrokiem, by po chwili zamknąć oczy. Przykryłam go swoją czarną bluzą, która była sucha bo wcześniej ją zdjęłam. Fakt że na takim przeraźliwym zimnie chodzę w samym podkoszulku jest dziwny, ale nie przeszkadzało mi to. Zaczęłam się rozglądać za nie wiadomo czym, ale mój instynkt mówił mi że coś tu jest. Po chwili trafiłam na samolot (znowu taki bardziej nowoczesny), no oczywiście ten człowiek musiał w jakiś sposób się tu dostać. Poszłam po faceta, po czym zawlokłam go do samolotu. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku postanowiłam poszukać włącznika ogrzewania, weszłam do kabiny pilota i trafiłam na całe mnóstwo przycisków.
- Raz, dwa, trzy, naciśnięty zostajesz ty. - nacisnęłam pierwszy lepszy guzik i włączyłam ogrzewanie. Instynkt pomaga nawet w takich głupotach jak miło, już nigdy nie zepsuję niczego przez naciśnięcie złego przycisku! Postanowiłam wrócić do faceta i poczekać jak się obudzi. Minęła jakaś godzina i facet zaczął się budzić.
- Hej wstawaj śpiochu, chyba nie zamierzasz spać wiecznie.
- Gdzie ja jestem?
- To prawdopodobnie twój samolot. Zaciągnęłam cię tu po tym jak wyciągnęłam ciebie z wody.
- Jak, w tak zimnej wodzie nie da się pływać. Jesteśmy przecież na Arktyce! - a to wyjaśnia to lodowe pustkowie.
- Powiedzmy jedno nie jestem zwykłym człowiekiem.
- A więc kim jesteś?
- Jestem Drakonika, więcej ci nie mogę powiedzieć. A mogę wiedzieć kim ty jesteś?
- Jestem Firkej z Kręgu Żywiołów i tak tego Kręgu Żywiołów.
- Jakiego znowu Kręgu Żywiołów?
- Chwila ty nie wiesz kim jest Krąg?
- A skąd miałabym wiedzieć. W tym wymiarze jestem pierwszy raz.
- Wymiarze???
- Długa historia, ale i tak nie ufam ci na tyle by ci powiedzieć. No i opowiesz w końcu o tym Kręgu czy nie?
- Dobrze, a więc Krąg Żywiołów to czwórka ludzi władająca mocami czterech żywiołów. Ognia, wody, ziemi i powietrza. Ja władam ogniem.
- Tak widziałam jak się podpaliłeś.
- No właśnie. Razem z trójką moich braci stanowimy Krąg, strzeżemy świata przed złem, walczymy ze złoczyńcami. - jeju podobnie jak ja, ale ja działam na skale między wymiarową, a oni tylko w tym wymiarze.
- Czyli ten z którym walczyłeś jest złoczyńcą, ale co się stało gdy dotknąłeś tego kryształu. Tak jakby on wyssał twoją moc. Chwila spróbuj się podpalić.
- Nie, nie mogę. Moja moc zniknęła! - tak jak się obawiałam. Czyli instynkt zwabił mnie tu bym zajęła się tym kryształem.
- Dobrze mówiłeś że jest jeszcze trzech takich jak ty, oni też mogą być w niebezpieczeństwie.
- Racja, muszę wrócić do bazy i ich ostrzec. - oby nie było za późno, bo tamten wyruszył godzinę temu. Firkej poszedł do kabiny pilota, a ja za nim. On usiadł na siedzeniu pilota i zaczął wciskać przyciski, ja usiadłam na siedzeniu drugiego pilota. Po chwili silniki odpaliły, a my wznieśliśmy się w powietrze. Lecieliśmy około 20 minut po czym dolecieliśmy do małej wyspy na środku Pacyfiku. Wylądowaliśmy na lotnisku i udaliśmy się biegiem do budynku. Wielkie metalowe drzwi były wyłamane, co sprawiło że byliśmy przerażeni. Udaliśmy się do pomieszczenia przypominającego bazę operacyjną.
- Lukas!! Derk!! Fil!! - Firkej krzyczał, ale nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Wiem że gdzieś tu są, po prostu to czuję, ale czuję też jakieś niebezpieczeństwo.
- Czy macie tu jakiś reaktor?
- Tak, ale skąd wiesz?
- Później wyjaśnię, a teraz szybko do reaktora, zanim to miejsce wyleci w powietrze! - krzyknęłam, i choć Firkej nie wiedział skąd to wiem to i tak zaprowadził mnie biegiem do reaktora. No i miałam rację, reaktor został nastawiony na autodestrukcje. Firkej szybko próbował to wyłączyć wpisując hasło.
- Hasło nieprawidłowe. - powiedział kobiecy głos, który należał do komputera.
- CO?!
- Musiał zmienić hasło, daj mi spróbować. - powiedziałam po czym podeszłam do konsoli. Zdałam się na swój instynkt, który kazał mi skoncentrować się na celu. Położyłam ręce na konsoli i zamknęłam oczy, poczułam w sobie inną moc niż wcześniej, postanowiłam ją wykorzystać. Kiedy otworzyłam oczy świeciły się one na biało, a na ekranie pojawiło się tysiące liczb, był to kog liczbowy.
- Uwaga wykryto wirus. - powiedział głos, ja przyspieszyłam tempa swoim działaniom i po chwili ponownie usłyszałam głos.
- Hasło prawidłowe. Autodestrukcja odwołana.
- Udało ci się. Nie wiem jak, ale udało ci się. - mówił uradowany Firkej.
- Sprawdzę kamery wideo, może zdołam namierzyć twoich braci. - powiedziałam po czym zaczęłam sprawdzać kamery, przeskakiwałam je tak szybko że Firkej ledwo widział co na nich było, w końcu zatrzymałam się przy jednej.
- Zbrojownia, pomieszczenie z materiałami wybuchowymi.
- Nie dość że ten palant chciał wysadzić reaktor, to jeszcze zamkną ich w miejscu gdzie siła wybuchu była by o wiele silniejsza. - powiedział wściekły Firkej, po czym pobiegł do zbrojowni. Ja odkleiłam się od konsoli, a wtedy moje oczy stały się normalne. Przypomniało mi to ojca, jego oczy były białe, a moje stały się takie kiedy zaczęłam hakować komputer, czyżbym wtedy użyła mocy ojca i o co chodzi z tym wirusem. Będę musiała wypytać o to Lilej. Ruszyłam korytarzem do zbrojowni. Rozmyślając nad tym co się stało. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz