niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 5 Pierwsza wyprawa cz2

Szłam tak przez chwileczkę, potem weszłam do zbrojowni i zobaczyłam, że Firkej ocuca swoich braci. Ja zajrzałam do pokoju w którym byli zamknięci i wyczułam gaz usypiający, to wyjaśnia dlaczego byli nieprzytomni. Szybko zamknęłam drzwi, bo gaz mógłby przejść do innych pomieszczeń. Kiedy spojrzałam na Firkeja, zobaczyłam że udało mu się obudzić braci.
- Wszystko w porządku? - zapytał się blondyna o błękitnych oczach.
- Fir ty żyjesz! - krzykną uradowany blondyn, a potem przytulił rudego. Ach rodzeństwo, żałuję że sama go nie mam.
- Tak żyję, ale co się stało? Dlaczego byliście tam zamknięci, a reaktor był nastawiony na autodestrukcje? - zapytał Firkej odklejając się od brata.
- Nexsus, przybył tu i zabrał nam nasze moce używając jakiegoś kryształu. On powiedział, że utonąłeś w wodach Arktyki.
- Zgadza się, zabrał mi moc, a potem wysłał pod lodowiec, ale nie wiedział że ktoś obserwował. Lukas poznaj Drakonike, to właśnie ona mnie uratowała. - powiedział wskazując na mnie rękom.
- Hejka. - powiedziałam z uśmiechem.
- Jakim niby cudem zwykła dziewczyna zanurkowała do wód Arktyki i wyciągnęła ciebie z spod lodu? - mogłam się spodziewać, że nie uwierzy, więc zmieniłam moje oczy tak że emanował z nich fiolet.
- A czy ja ci wyglądam na zwykłą dziewczynę? - moje oczy znów stały się normalne. - W każdym razie, trzeba zająć się kryształem i tym całym Nexsusem.
- Ale niby jak? Nie mamy już swoich mocy. A i przy okazji jestem Derk. - powiedział chłopak o czarnych włosach i piwnych oczach.
- Czy to ważne czy macie moce czy nie? Zobowiązaliście się strzec bezbronnych. Oni na was liczą, czy chcecie zawieść tych ludzi?
- On ma rację z mocami, czy nie tylko my możemy powstrzymać Nexsusa. I jestem Fil. - powiedział chłopak o brązowych włosach i zielonych oczach.
- Tylko teraz potrzebny nam plan. - stwierdził Lukas. W pewnym momencie do głowy wpadł mi pomysł.
- Poudajemy że nadal macie moc. - wtedy wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę. - Gdyby Nexsus pomyślał, że nadal macie moce przybyłby po was jeszcze raz i wpadłby w zasadzkę.
- To nie głupi plan, ale jak to zrobić? - zapytał Firkej.
- To proste, nagrajmy film. - to mega głupie i jednocześnie genialne. Wszyscy jednak się zgodzili na mój plan, ciekawe czy Emilka uwierzy, że film może uratować cały świat. Fil i Derk przygotowali scenografie, Lukas zajął się efektami specjalnymi, a ja i Fir stworzyliśmy scenariusz. Gdy wszystko było gotowe do głowy wpadł mi jeszcze jeden wspaniały pomysł, potrzebowaliśmy jeszcze wścipskiej i pięknej reporterki. Firkej znał odpowiednią osobę do tej roli, wścipską i przepiękną reporterkę Jesike Leukson, która gdzie by się tylko pojawili musiała relacjonować przebieg wydarzeń. Fir zatelefonował do niej i poprosił o spotkanie w porcie, po czym wybrał się po nią. Ściągając ją na wyspę dopilnował żeby ani ona, ani jej kamerzysta nie wiedzieli gdzie dokładnie są, czyli skonfiskował telefony. Wtajemniczyliśmy reporterkę w nasz plan, a ona aż piszczała ze szczęścia, że może pomóc Kręgu Żywiołów. Czy to jakiś fangirl? Nagraliśmy film i przesłaliśmy go na cały świat, Nexsus musiał to zobaczyć. Po skończonej pracy samolotem na autopilocie wysłaliśmy reporterkę do domu. Szczerze mówiąc podczas prac nad filmem chłopacy poznali się na mojej psotnej i zabawnej stronie. Wszyscy zeszliśmy do zbrojowni i przygotowaliśmy się do walki, wiedzieliśmy że Nexsus włada teraz mocami czterech żywiołów więc według planu mieliśmy podstępem zwabić go poza ziemską atmosferę. Dlaczego? Bo w kosmosie nie ma ziemi pod stopami, nie ma oceanu i co najważniejsze powietrza, a bez tlenu znajdującego się w powietrzu ogień nie może się palić. Tam moce które zdobył byłyby bezużyteczne. Chłopcy wyszli ze zbrojowni w swoich specjalnych kombinezonach. Firkej miał podobny strój jak wcześniej, ale jednak ten był trochę inny, przede wszystkim ten miał hełm, Lukas miał taki sam tylko z niebieskimi elementami, Derk z brązowymi, a Fil z turkusowymi. Ja nie miałam niczego, chłopacy uznali pewnie że nie będę walczyć. Och jak się mylą, och jak bardzo się mylą jeżeli myślą, że jak ta dama w opresji będę siedzieć w bazie i się przyglądać. Po pewnej chwili na wyspie zjawił się Nexsus.
- Tym razem tego nie przeżyjecie! - warkną po czym zaczęła się walka. Ja wszystko obserwowałam z ukrycia, widziałam jak potajemnie chłopcy przyczepiają do zbroi Nexsusa mini silniki odrzutowe które miały wynieść palanta w kosmos. Kiedy wszystkie silniki zostały umieszczone na mechanicznej zbroi Lukas włączył je. Nexsus zaczął odlatywać w kierunku kosmosu, a chłopacy włączyli swoje plecaki odrzutowe i ruszyli za nim. Kiedy Nexsus zaczął pojmować ich plan, jego zbroja wytworzył impuls elektryczny który wyłączył silniki. Nexsus staną wysoko w powietrzu i zaczął się się śmiać.
- Na prawdę myśleliście, że pójdzie wam tak łatwo HAHAHA HA!! - zaśmiał się o jeden raz za dużo, moje oczy rozbłysły się na fioletowo, po czym przybrałam postać smoka i wzniosłam się w powietrze. Leciałam tak szybko że staranowałam Nexsusa po czym wypchałam go poza ziemską atmosferę. Bracia nie mogli uwierzyć własnym oczom, przed chwilą smok (czyli ja) staranował ich największego wroga, mimo zdziwienia ruszyli za nami. Kiedy byliśmy już poza atmosferą, w końcu puściłam ciołka, po czym przybrałam ludzką postać, choć nie całkiem, bo skrzydła i ogon zostały. Nexsus był przerażony tym co się stało, wykorzystując ten moment zaczęłam hakować jego zbroję, co zmieniło moje oczy na białe. Wyłączyłam przy zbroi wszystkie funkcje oprócz podtrzymywania życia, przez co Nexsus nie mógł się ruszyć. Zbliżyłam się do niego, po czym wyrwałam kryształ z jego zbroi i rozgniotłam go, zmieniając go w pył o czterech barwach, czerwonym, niebieskim, brązowym i turkusowym. Otworzyłam dłoń, a pył odpowiadający kolorowi strojów udał się do czwórki, po czym wsiąkną w nich, wypełniając ich energią żywiołów.
Wszyscy odzyskali swoje moce, ja posłałam im uśmiech i wzięłam sparaliżowanego Nexsusa i razem zresztą wróciłam do bazy. Umieściłam Nexsusa na ziemi, wyraźnie z wnętrza tej blaszanej puszki słyszałam liczne przekleństwa.
- Czy mogłabyś już wyjaśnić kim jesteś, bo to. To było łoł. - powiedział zafascynowany Fil
- Dobrze, ale może najpierw odstawimy go do więzienia. Mam dość wysłuchiwania jak on się niegrzecznie wyraża. - powiedziałam z naciskiem na dwa ostatnie słowa i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Chłopacy zadzwonili do jakiejś tajnej agencji, po czym weszliśmy do bazy i zrobiliśmy sobie po kakałku, w końcu w kosmosie było zimno.
- Ufam wam już na tyle by wam powiedzieć. - zaczęłam, po czym wszyscy spojrzeli na mnie z niecierpliwością, oczekując wyjaśnień.
- Jestem Enderdragonem, strażniczką wszystkich wymiarów. Pojawiam się w różnych światach zawsze w odpowiedniej chwili, by pomóc takim jak wy. - wszyscy otworzyli szeroko oczy na słowo Enderdragon.
- Wiemy kim jest Enderdragon, ale myśleliśmy że to tylko legenda. - powiedział Firkej.
- Jaka legenda? - spytałam zainteresowana
- Otóż według legendy, za czasu pierwszego Kręgu Żywiołów jeden z czwórki zdradził. Był on jednak najsilniejszy z całej czwórki i reszta nie miała dość siły by go powstrzymać. Wtedy zjawił się Enderdragon, według mitu była to piękna kobieta o tlących się fioletem oczach. Stworzyła ona kryształ który pochłoną moc czwartego, zatrzymując jego rządy. Za pomocą kryształu podarowała ona moc czwartego nowemu członkowi Kręgu. Zostawiła ona kryształ pod opieką Kręgu, który postanowił go ukryć, a ona sama odeszła. - opowiedział Lukas
- Czyli to byłaś ty? - zapytał Derk
- Nie to nie byłam ja, ale przede mną był jeszcze jeden Enderdrago moja matka. Niestety nie żyje od 18 lat, zginęła w dzień moich urodzin. - powiedziałam smutno, chłopcy to zauważyli i podeszli mnie przytulić. Przytulas podziałał humor mi się poprawił, ale nie mogłam oddychać, czwórka to za dużo.
- Dość nie mogę oddychać. - wykrztusiłam, po czym mnie puścili.
- Dobrze, będę musiała się zbierać chłopaki, w końcu nie tylko wasz świat potrzebuje pomocy i jeszcze muszę mieć czas się wyspać. - powiedziałam z uśmiechem i wpadł mi do głowy jeszcze jeden pomysł.
- A może dacie mi swoje numery? - wszyscy się uśmiechnęli i dali mi swoje numery telefonu.
- Dzienks. A teraz do zobaczenia w przyszłości. - powiedziałam po czym otworzyłam portal. Chłopcy mi pomachali, a ja pomachałam im, po czym weszłam do portalu.


Drakonika zakończyła pierwszą przygodę w którą się wplątała i zdobyła czwórkę przyjaciół, ale to na pewno nie ostatni raz jak się widzą, na pewno będzie ich jeszcze odwiedzać.

niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział 4 Pierwsza wyprawa


* 8 godzin później *

Moje oczy ponownie się otworzyły ukazując mój pokój w pałacu. Próbowałam wstać z łóżka, ale tak mozolnie to robiłam że sturlałam się na podłogę. Na całe szczęście leżał tam dywan więc upadek nie bolał aż tak. Wstałam z podłogi i podeszłam do szafy wyjmując fioletową koszulkę, czarną bluzę z kapturem, czarne leginsy i czarne trampki z fioletowymi elementami. Wszystkie ubrania rzuciłam na łóżko i zaczęłam się rozbierać, w pewnej chwili kiedy byłam tylko w majtkach i staniku usłyszałam dźwięk teleportacji. Szybko zdałam sobie sprawę że Emil jest w moim pokoju, lecz zanim zdążył coś zobaczyć, w ułamku sekundy cisnęłam w niego moją bluzę i zaczęłam piszczeć. Emil natychmiast się teleportował razem z moją bluzą na głowie, a ja szybko się ubrałam.
- EMIL!!!!!!!! - krzyknęłam tak głośno, że chyba w innym wymiarze mnie słyszeli. Po chwili zjawił się Emil z moją bluzką w rękach.
- Naucz się pukać!! - wyrwałam swoją bluzkę z jego rąk. - Rozumiem że przez 18 lat nie było tu nikogo, ale skoro już tu jestem to pamiętaj, że nie mam futra jak enderman i noszę ubrania, i że jestem kobietą! Więc nigdy więcej nie rób takich rzeczy, bo zobaczysz spłoniesz w czeluściach Hadesu!! - jacie wyobrażam sobie jak by to wyglądało, jakby dodać płomieni wokół nas, byłby niezły efekt. Emil teraz wygląda na przerażonego i dobrze, zasłużył sobie. Ubrałam bluzę i wyszłam na dziedziniec, gdzie czekała na mnie Lilej z Enderstrażą, Emil też po chwili się pojawił z miną bez żadnych emocji. Inne endermany zaczęły się śmiać, chyba słyszały jak wydzierałam się na ich szefa. Kiedy Emil usłyszał śmiechy wściekł się i dał reszcie spojrzenie śmierci, wszyscy natychmiast przestali się śmieć i stali w ciszy.
- Nadszedł czas Drakoniko, byś wyruszyła w nieznane. Niech prowadzi cię twój instynkt, a Gwiezdny Smok niech ma cię w opiece. Teraz otwórz portal młody Enderdragonie. - powiedziała Lilej. Ja zamknęłam oczy i skoncentrowałam się na otworzeniu portalu, jednocześnie wsłuchiwałam się w mój instynkt. Kiedy otworzyłam oczy przede mną stał portal, był on odrobinę większy ode mnie. Spojrzałam jeszcze raz na wszystkich, widziałam na ich twarzach uśmiech. Lilej była wyraźnie dumna.
- Do zobaczenia. - powiedziałam i weszłam w portal. Nagle uderzyła mnie fala zimna. Kiedy się obejrzałam zobaczyłam, że wszędzie były śnieżne zaspy, a wokół rozciągało się lodowe pustkowie. Mój instynkt kazał mi się ukryć, więc schowałam się za jedną z zasp. Po chwili coś rozbiło się nieopodal mnie, widziałam parę unoszącą się z tamtego miejsca. Zobaczyłam jak człowiek w jakimś czarnym kombinezonie z czerwonymi elementami i jakimś symbolem na piersi wyłania się z pary. Mężczyzna miał rude włosy i brązowe oczy, patrzył on w dal wzrokiem wyczekującym wroga. Po chwili z śnieżnej burzy wyłonił się drugi mężczyzna, nosił na sobie jakąś zbroję podobną do zbroi iron men'a, ale trochę inną z białym kryształem w piersi. Pierwszy podpalił się i ruszył w kierunku drugiego, z całej siły wymierzył cios w pierś. Kiedy tylko uderzył w kryształ jego ogień zaczął gasnąć. Mężczyzna był wyraźnie przerażony tym faktem, jednak gdy chciał zabrać rękę ten drug chwycił go i kazał trzymać dalej. Kryształ zmienił barwę na czerwoną, a mężczyzna całkiem zgasł, po czym osuną się na kolana, wyglądało to jakby ten kryształ wyssał z niego całą siłę. Drugi mężczyzna zaśmiał się po czym używając energii kryształu roztopił lud pod stopami pierwszego co sprawiło że ten wpadł do wody. Drugi odszedł z powrotem w śnieżną burzę, z której po chwili wyleciał helikopter, ale taki bardziej nowoczesny. Kiedy zobaczyłam że jest bezpiecznie wybiegłam z zaspy, zdjęłam bluzę i wskoczyłam do przerębla do którego wpadł pierwszy. Zanurkowałam i muszę przyznać, jeszcze zimniej niż wcześniej. Po chwili zobaczyłam tego mężczyznę, podpłynęłam do niego i chwyciłam go, po czym zaczęłam płynąć na powierzchnię. Udało mi się wydostać mężczyznę, przez chwilę patrzył się na mnie nieprzytomnym wzrokiem, by po chwili zamknąć oczy. Przykryłam go swoją czarną bluzą, która była sucha bo wcześniej ją zdjęłam. Fakt że na takim przeraźliwym zimnie chodzę w samym podkoszulku jest dziwny, ale nie przeszkadzało mi to. Zaczęłam się rozglądać za nie wiadomo czym, ale mój instynkt mówił mi że coś tu jest. Po chwili trafiłam na samolot (znowu taki bardziej nowoczesny), no oczywiście ten człowiek musiał w jakiś sposób się tu dostać. Poszłam po faceta, po czym zawlokłam go do samolotu. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku postanowiłam poszukać włącznika ogrzewania, weszłam do kabiny pilota i trafiłam na całe mnóstwo przycisków.
- Raz, dwa, trzy, naciśnięty zostajesz ty. - nacisnęłam pierwszy lepszy guzik i włączyłam ogrzewanie. Instynkt pomaga nawet w takich głupotach jak miło, już nigdy nie zepsuję niczego przez naciśnięcie złego przycisku! Postanowiłam wrócić do faceta i poczekać jak się obudzi. Minęła jakaś godzina i facet zaczął się budzić.
- Hej wstawaj śpiochu, chyba nie zamierzasz spać wiecznie.
- Gdzie ja jestem?
- To prawdopodobnie twój samolot. Zaciągnęłam cię tu po tym jak wyciągnęłam ciebie z wody.
- Jak, w tak zimnej wodzie nie da się pływać. Jesteśmy przecież na Arktyce! - a to wyjaśnia to lodowe pustkowie.
- Powiedzmy jedno nie jestem zwykłym człowiekiem.
- A więc kim jesteś?
- Jestem Drakonika, więcej ci nie mogę powiedzieć. A mogę wiedzieć kim ty jesteś?
- Jestem Firkej z Kręgu Żywiołów i tak tego Kręgu Żywiołów.
- Jakiego znowu Kręgu Żywiołów?
- Chwila ty nie wiesz kim jest Krąg?
- A skąd miałabym wiedzieć. W tym wymiarze jestem pierwszy raz.
- Wymiarze???
- Długa historia, ale i tak nie ufam ci na tyle by ci powiedzieć. No i opowiesz w końcu o tym Kręgu czy nie?
- Dobrze, a więc Krąg Żywiołów to czwórka ludzi władająca mocami czterech żywiołów. Ognia, wody, ziemi i powietrza. Ja władam ogniem.
- Tak widziałam jak się podpaliłeś.
- No właśnie. Razem z trójką moich braci stanowimy Krąg, strzeżemy świata przed złem, walczymy ze złoczyńcami. - jeju podobnie jak ja, ale ja działam na skale między wymiarową, a oni tylko w tym wymiarze.
- Czyli ten z którym walczyłeś jest złoczyńcą, ale co się stało gdy dotknąłeś tego kryształu. Tak jakby on wyssał twoją moc. Chwila spróbuj się podpalić.
- Nie, nie mogę. Moja moc zniknęła! - tak jak się obawiałam. Czyli instynkt zwabił mnie tu bym zajęła się tym kryształem.
- Dobrze mówiłeś że jest jeszcze trzech takich jak ty, oni też mogą być w niebezpieczeństwie.
- Racja, muszę wrócić do bazy i ich ostrzec. - oby nie było za późno, bo tamten wyruszył godzinę temu. Firkej poszedł do kabiny pilota, a ja za nim. On usiadł na siedzeniu pilota i zaczął wciskać przyciski, ja usiadłam na siedzeniu drugiego pilota. Po chwili silniki odpaliły, a my wznieśliśmy się w powietrze. Lecieliśmy około 20 minut po czym dolecieliśmy do małej wyspy na środku Pacyfiku. Wylądowaliśmy na lotnisku i udaliśmy się biegiem do budynku. Wielkie metalowe drzwi były wyłamane, co sprawiło że byliśmy przerażeni. Udaliśmy się do pomieszczenia przypominającego bazę operacyjną.
- Lukas!! Derk!! Fil!! - Firkej krzyczał, ale nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Wiem że gdzieś tu są, po prostu to czuję, ale czuję też jakieś niebezpieczeństwo.
- Czy macie tu jakiś reaktor?
- Tak, ale skąd wiesz?
- Później wyjaśnię, a teraz szybko do reaktora, zanim to miejsce wyleci w powietrze! - krzyknęłam, i choć Firkej nie wiedział skąd to wiem to i tak zaprowadził mnie biegiem do reaktora. No i miałam rację, reaktor został nastawiony na autodestrukcje. Firkej szybko próbował to wyłączyć wpisując hasło.
- Hasło nieprawidłowe. - powiedział kobiecy głos, który należał do komputera.
- CO?!
- Musiał zmienić hasło, daj mi spróbować. - powiedziałam po czym podeszłam do konsoli. Zdałam się na swój instynkt, który kazał mi skoncentrować się na celu. Położyłam ręce na konsoli i zamknęłam oczy, poczułam w sobie inną moc niż wcześniej, postanowiłam ją wykorzystać. Kiedy otworzyłam oczy świeciły się one na biało, a na ekranie pojawiło się tysiące liczb, był to kog liczbowy.
- Uwaga wykryto wirus. - powiedział głos, ja przyspieszyłam tempa swoim działaniom i po chwili ponownie usłyszałam głos.
- Hasło prawidłowe. Autodestrukcja odwołana.
- Udało ci się. Nie wiem jak, ale udało ci się. - mówił uradowany Firkej.
- Sprawdzę kamery wideo, może zdołam namierzyć twoich braci. - powiedziałam po czym zaczęłam sprawdzać kamery, przeskakiwałam je tak szybko że Firkej ledwo widział co na nich było, w końcu zatrzymałam się przy jednej.
- Zbrojownia, pomieszczenie z materiałami wybuchowymi.
- Nie dość że ten palant chciał wysadzić reaktor, to jeszcze zamkną ich w miejscu gdzie siła wybuchu była by o wiele silniejsza. - powiedział wściekły Firkej, po czym pobiegł do zbrojowni. Ja odkleiłam się od konsoli, a wtedy moje oczy stały się normalne. Przypomniało mi to ojca, jego oczy były białe, a moje stały się takie kiedy zaczęłam hakować komputer, czyżbym wtedy użyła mocy ojca i o co chodzi z tym wirusem. Będę musiała wypytać o to Lilej. Ruszyłam korytarzem do zbrojowni. Rozmyślając nad tym co się stało. 

niedziela, 3 kwietnia 2016

Art: Lilej

Oto jak wygląda Lilej. Przepraszam że taki nie wyraźny i trochę poplamiony, ale rysowałam to w brudnopisie. 

Rozdział 3 Test


*2 tygodnie później *

Przez ostatnie dwa tygodnie trenowałam na arenie walkę i latanie. Zgadza się latanie, kto by pomyślał że jako Enderdragon mogę się zmieniać w smoka. Lilej mówiła że niektóre światy w których mogę wylądować będą mi narzucać inną formę niż ludzką, ale nadal będę
mogła zmienić się w smoka. Oprócz treningu na arenie ćwiczyłam mój instynkt Enderdragona, uczyłam się jak się w niego wsłuchać, według tego co mówiła moja nauczycielka dzięki instynktowi nie muszę znać zaklęcia żeby je rzucić. Lilej powiedziała, że dziś będzie test moich zdolności, że to właśnie dziś się okaże czy jestem gotowa wyruszyć w podróż do innego wymiaru. Weszłam do ogrodu położonego za pałacem i szłam w kierunku jego serca. Mijałam po drodze przepiękne kwiaty wielorakiej barwy, a gdy zaczęłam się zbliżać do serca wśród kwiatów zaczęło być coraz więcej ciemno czerwonych róż. W końcu dotarłam do centrum ogrodu gdzie znajdywał się skalny łuk pokryty runami, przypominał ramę drzwi. Przeszłam przez łuk po czym znalazłam się w innej części Kresu na innej wyspie, na której znajdywała się arena. Ziemia była pokryta dziwnym piachem, a na wyspie stało 8 obsydianowych kolumn, na których szczycie paliły się jakieś dziwne fioletowo-różowe płomienie. Po chwili przede mną pojawiła się Lilej z powagą na twarz. No wiem że to sprawdzian, ale nie należ się tak spinać, grunt to optymizm. Nie dałam po sobie poznać że znowu nie jestem poważna i z trudem zrezygnowałam z uśmieszku, by zachować powagę sytuacji.
- Czas na test twoich umiejętności młody Enderdragonie, dziś pokażesz czy jesteś gotowa wyruszyć w swą podróż. Twoim zadaniem jest zgaszenie wszystkich płomieni znajdujących się na kolumnach unikając przeszkód, a potem bezpośrednia walka. - pamiętałam z lekcji Lilej, że obeliski dają Enderdragonowi dodatkową moc, czyli po każdym zgaszeniu będzie coraz trudniej i o jakich przeszkodach mowa.
- Lilej prosiła nas żebyśmy byli twoimi przeszkodami. - męski głos powiedział z mojej prawej strony, odwróciłam głowę by zobaczyć wysoką czarną postać, to był enderman, stał obok mnie z uśmiechem na twarz, a za nim stało jeszcze trzech.
- I z wielką chęcią spełnię jej prośbę, a i radzę nie liczyć na fory moja droga. - powiedział i odwrócił się w kierunku Lilej. Ups chyba Emil nadal jest zły o ten incydent z galaretką, no cóż ja też bym chciała się zemścić gdyby ktoś wpakował mnie do wielkiej galarety. Ach ten psikus wyszedł wspaniale i choć sobie nagrabiłam NICZEGO NIE ŻAŁUJĘ. Choć może jak go przeproszę to polepszę swoją sytuację.
- Przepraszam za tą galaretkę. - powiedziałam smutno, może to kupi.
- I tak nie dostaniesz forów. - powiedział nie odwracając się.
- Zawsze warto było spróbować. - powiedziałam normalnym tonem.
- Och teraz to sobie nagrabiłaś. Enderstraż żadnej litości, a teraz na pozycje! - powiedział do reszty, a oni się teleportowali. Spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy i sam też się teleportował. Mogłam odpuścić sobie ten komentarz, bo teraz mam jeszcze bardziej przechlapane. Lilej spojrzała na mnie ze swoją miną „zawiodłam się na tobie”. Chwileczkę czy ona przespała mój psikus z galaretą, a ja teraz wygadałam, ups.
- Dobrze zaczynaj. - powiedziała i zniknęła, ja natychmiast rozłożyłam swoje skrzydła oraz ogon (nie muszę przyjmować pełnej postaci smoka, mogę zrobić tak jak chcę) i wzbiłam się w powietrze. Wylądowałam na pierwszej kolumnie i już chciałam zgasić płomień kiedy przede mną pojawił się Enderstrażnik, to był chyba Emet. Zamachną się na mnie, ale zrobiłam unik i szybkim ruchem ogona zgasiłam płomień, po czym wzbiłam się w powietrze. Enderman się teleportował, a ja podleciałam do drugiej kolumny i zanim jakiś enderman zdążył się pojawić rozpędziłam się i wleciałam w płomień (ten płomień nie jest jak ogień, on nie parzy) i zgasiłam go siłą wiatru wygenerowaną przez skrzydła. Potem podleciałam do ziemi i wzięłam dość sporo piachu, musiałam się spieszyć bo oni mogą się pojawić w każdej chwili. Przeleciałam nad trzecią dość nisko by upuścić piach tak by zgasił płomień, przy okazji obsypałam także endermana, to była chyba Sonia. Potem jeszcze cztery razy bawiłam się w uniki i gaszenie, aż w końcu została ostatnia kolumna. Stanęłam na niej i podeszłam do płomienia, to było podejrzane, że żaden enderman się nie pojawił. W pewnym momencie mój instynkt kazał mi zrobić skok do tyłu, więc tak zrobiłam i wylądowałam na plecach... Emila! Chciał mnie od tylca wziąć, ach ten ja mu zaraz pokażę jak się to się robi atak od pleców, dosłownie. Odbiłam się od jego pleców i wzniosłam się w powietrze, a efektem tego było to że wpadł na płomień i sam go zgasił, HA! Spojrzałam na niego i wyraźnie widziałam, że był zły, nawet ślepy by to zobaczył. Teraz przyszedł czas na ostatnią część testu czyli walka bezpośrednia. Wylądowałam na ziemi, a po chwili przede mną stanęły cztery endermany. Emil stał na samym przodzie, nic dziwnego w końcu jest ich przywódcą.
- Atak! - krzykną, a endermany rzuciły się na mnie. Walka była zacięta, czterech na jedną, ale daję radę. Unik, skok, cios i pierwszy leży nieprzytomny. Cios, skok, cios leży drugi, teraz został tylko Emil i ta dziewczyna Sonia. Emil zaszedł mnie z jednej strony, ona od pleców. Postanowiłam zrobić ten sam trik co wcześniej z Emilem. Kiedy się zamachnęła wskoczyłam na jej plecy i się odbiłam powodując ich zderzenie czołowe, Sonia straciła przytomność, a Emil leżał przywalony z guzem na głowie. Jednak to nie był koniec, on nadal był przytomny i wściekły, wygramolił się spod dziewczyny i co jest złe i to bardzo, wyciągną pazury (endermany robią tak gdy są wściekłe) i rzucił się na mnie. To było bardzo nie fer, on jest dużo silniejszy i większy ode mnie, a teraz jeszcze te pazury. Zrobiłam unik, ale walnął mnie z łokcia, jest za szybki i za silny, ponieważ ten jeden cios sprawił że ległam na ziemię. Wtem instynkt kazał mi przybrać postać smoka, bez namysłu robiłam to co chciał mój instynkt, przybrałam postać smoka i za pomocą potężnego ogona przygwoździłam go do jednej z kolumn. On próbował się wydostać, ale im bardziej się starał tym mocniej naciskałam, w pewnym momencie otworzyłam paszcze i zaczęłam się przygotowywać do ziania ogniem, chciałam go nastraszyć więc robiłam to powoli. Oglądał jak w mojej paszczy pojawiają się płomienie. Widziałam narastający strach w jego oczach, kiedy widział że nie przestaję mimo że ogień zaczyna wylatywać mi już z paszczy.
- STOP!!! Wygrałaś!!! - krzykną przerażony, a ja szybko zamknęłam paszcze i zabrałam swój ogon. Widać było kłęby dymu uciekające przez mój nos, co znaczyło że jeszcze dosłownie chwilka i by zginął, ale instynkt kazał mi to zrobić ,więc zrobiłam i na szczęście nic złego się nie stało. Emil oddychał szybko, nadal był przerażony tym co się stało, wiedział bowiem że tylko sekundy dzieliły go od śmierci w moich płomieniach. Przybrałam swoją ludzką postać i podeszłam do Emila.
- Wszystko w porządku? - zapytałam zmartwiona. - Bo wiesz jakby co to mogę ci zrobić galaretkę na pocieszenie. - to powiedziałam już z uśmiechem i naciskiem na słowo „galaretka”. Ta załatwiłabym mu powtórkę z rozrywki z galaretką!
- Nie!!! Żadnej GALARETKI! - ja się zaśmiałam, a po chwili on też się śmiał. Tia ja to potrafię kogoś rozbawić. Wtem obok nas zjawiła się Lilej z uśmiechem i nutką ciekawości na twarzy.
- Udało ci się zdać test, pokonałaś wszystkich Enderstrażników nie raniąc ich. Ale powiedz skąd wiedziałaś że Emil podda się w porę?
- Mój instynkt kazał mi to zrobić, a jak mówiłaś najważniejsze to go słuchać.
- To prawda instynkt Enderdragona jest naprawdę niezwykły. Sam nieraz się o tym przekonałem. - powiedział Emil, był chyba dumny.
- Zaczynasz być tak dobra jak twoja matka, więc na pewno sobie poradzisz w innych światach. A teraz muszę iść ocucić twoje ofiary. - dopowiedział i poszedł w kierunku nieprzytomnych endermanów.
- Odpocznij i przygotuj się do podróży. Pamiętaj że nikt nie wie do jakiego wymiaru trafisz. - powiedziała Lilej i zniknęła. Ja udałam się na krawędź wyspy i dotarłam do takiego samego skalnego łuku jak w ogrodzie. Przeszłam przez łuk i z powrotem znalazłam się w sercu ogrodu, wróciłam do pałacu tą samą trasą co przedtem. Przeszłam przez korytarze i weszłam do swojego pokoju, po czym ległam na łóżko. Choć byłam zmęczona nie spałam tylko gapiłam się w sufit i myślałam. Ciekawe co może mnie spotkać w innym wymiarze. Z całą pewnością mój instynkt wyśle mnie tam gdzie będzie potrzebna moja pomoc. I kiedy wrócę z tej podróży? Czy w ogóle mi się uda? Ach tyle pytań, a odpowiedz przyjdzie jutro. Zamknęłam oczy i zasnęłam.

Umiejętność rozbawiania ludzi to prawdziwy dar. W jednej chwili Emil był przerażony że prawie zginą z rąk Drakoniki, a w drugiej śmiał się z głupiego żartu o galaretce. I czy was też ciekawi jak Drakonika wpakowała Endermana do galaretki, bo mnie to bardzo interesuje i co najważniejsze jak to musiało wyglądać. No nic, do zobaczenia przy następnym wpisie.