Szłam
przez las. Trzeba przyznać w nocy jest tu przerażająco, ale nie
obchodziło mnie to musiałam znaleźć Wilsona i to przed tym jak
moja pochodnia się wypali. Przystanęłam i wsłuchałam się w mój
instynkt, po czym ruszyłam biegiem, mając nadzieje, że i tym razem
mnie nie zawiedzie. Biegłam chwilę, po czym zatrzymałam się kiedy
zobaczyłam światło. To musi być Wilson. Podeszłam ostrożnie
wygaszając moją pochodnię i chowając się za krzakami. To
rzeczywiście był on, a światło pochodziło od pochodni wbitej w
ziemię. I wtedy zobaczyłam jego lewą rękę. Nie była normalna,
była bardziej demoniczna, cała czarna. Jakby tego było mało cień
Wilsona ożył. Wyglądał jak zagęszczona w jednym miejscu chmura
czarnej mgły, ale po chwili jego ciało stało się bardziej, jak to
ująć … cielesne? Po prostu nie przypominało już mgły, co nie
zmieniało jednak faktu, że emanowała od niego mgiełka. Zauważyłam
także, że cień nie ma lewej ręki. Czy to możliwe, że jego ręka
jest teraz ręką Wilsona?
-
No proszę twoje antidotum znowu przestało działać. Znowu za
wcześnie. - powiedział cień do Wilsona.
-
Receptura przestaje działać. - stwierdził Wilson po czym wyciągną
z kieszeni pustą strzykawkę. - A zapas który przygotowałem
właśnie się skończył.
-
No i co teraz zamierzasz zrobić? Znowu znikniemy na parę tygodni,
może nawet miesięcy, byś ty mógł przyrządzić nową porcje tego
swojego antidotum? A co jeśli całkiem przestanie działać? Już
nigdy nie wrócisz? - pytał się cień. To wyglądało jakby swoimi
pytaniami próbował odwieść Wilsona od porzucenia nas.
-
Rozumiem o co ci chodzi Dark, ale nie mogę tak się pokazać innym.
- powiedział Wilson.
-
To pomyśl właśnie o innych. Pamiętasz jak ostatnim razem
zniknąłeś by przygotować nową porcję twojego specyfiku?
Martwili się i to bardzo. A pomyślałeś o tej nowej dziewczynie?
Zamierzasz ją tak po prostu zostawić bez słowa? - cieć zbliżył
się do uch Wilsona i powiedział mu coś, ale nie usłyszałam co to
było. I w tym momencie mój instynkt kazał mi wyjść z krzaków i
tak zrobiła.
-
No właśnie pomyślałeś o mnie i o reszcie? - zapytałam. Wilson
natychmiast zesztywniał jak tylko mnie zobaczył.
-
Dra-Drak! - krzyknął przestraszony. Chowając lewą rękę za
plecy.
-
Spokojnie Wilson wszystko słyszałam. - powiedziałam zbliżając
się do niego, po czym wzięłam jego lewą rękę. - To naprawdę
nie jest takie straszne Wilson. Jestem pewna, że inni powiedzą to
samo. - posłałam mu lekki uśmieszek, który po chwili odwzajemnił.
Czułam jednak jeszcze, że obawia się powiedzieć reszcie. - Poza
tym ja też mam sekret. - powiedziałam i cofnęłam się trochę, po
czym wysunęłam skrzydła i ogon. Oczy Wilsona otwarły się szeroko
ze zdziwienia, tak samo jak jego szczęka, która gdyby nie była
przymocowana to by odpadła.
-
Jak? - zapytał po chwili.
-
Powiedzmy nie jestem z tego świata. I tylko osoby którym ufam mogą
o tym wiedzieć, a ja ufam wam wszystkim, a tobie Wilson najbardziej.
Uśmiechną się a na jego twarzy zobaczyłam malutki rumieniec. Sama
też się trochę zarumieniłam. Właśnie mu powiedziałam jak
bardzo mu ufam.
-
A zatem wróćmy do obozu. - powiedział z uśmiechem. Nadal mogłam
w nim wyczuć nutkę strachu, ale nie tak dużą jak przedtem. Wilson
wyrwał pochodnię z ziemi i wyciągną w moją stronę rękę z
coraz większym rumieńcem na twarzy. Ja też się jeszcze bardziej
zaczerwieniłam i podałam mu rękę. Szliśmy z powrotem do obozu
trzymając się za ręce. Cień Wilsona śledził nas trzymając się
trochę z tyłu i odwracając wzrok od naszej pary. Chyba nie lubi
tak słodkich rzeczy jak pary i trzymanie się za ręce. Kiedy
dotarliśmy do murów obozu słońce już wschodziło. Wilson
zatrzymał się wyraźnie obawiając się pokazać reszcie.
-
Wilson. - powiedziałam próbując zwrócić jego uwagę. Udało się
spojrzał mi prosto w oczy tak jak tego chciałam. - Wszystko będzie
dobrze. Nie jesteś sam. - na jego twarzy pojawił się mały
uśmiech.
-
Dziękuję. - wyszeptał. W odpowiedzi dałam mu radosny uśmiech, i
weszliśmy do obozu.
Co
powie reszta na rękę Wilsona i jego Cienia, jak to w ogóle się
stało? A co z informacją o tym kim jest Drakonika? Wszystko w
następnej części.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz