niedziela, 20 listopada 2016

Tina X Ben Drowned Rozdział 1


Tina POV

Otworzyłam swoje zielone oczy, by spostrzec że śpię nie w łóżku tylko na kanapie. No i tak się kończy oglądanie maratonu Jurassic Park w telewizji z rodzinką, ale oni chyba wywędrowali do sypialni, a mnie przykryli kocem. Co zanieść śpiącej księżniczki do jej komnaty to już nie łaska? Ach nie ważne. Wstałam z kanapy i poszłam do łazienki ogarnąć, brązowe włosy, i odprawić codzienną rutynę. Po wyjściu z łazienki udałam się do kuchni i zrobiłam sobie kanapki, które zaniosłam do swojego pokoju. Włączyłam komputer i sprawdziłam Youtuba, u Disowskyy'ego był nowy film. Kolejny horrorek, ale na szczęście mam kanapki z taktycznym bekonem (kiedy skupiasz się na czymś innym np. jedzeniu nie boisz się tak bardzo, a o co chodzi z tym bekonem, obejrzyjcie jakiś film Disa i się dowiecie). Założyłam słuchawki i rozkoszowałam się kanapkami, przy trzymającej w napięciu grze i gadaniu Disa. Kiedy filmik się skończył odniosłam do zmywarki talerz po kanapkach i wróciłam do pokoju. Przechodząc za uwarzyłam, że rodzice już wstali i szykowali się do pracy. Kiedy usiadłam przy komputerze wyłączyłam Youtube, bo nie miałam ochoty niczego oglądać i nie wiedziałam co robić. Myślałam tak chwilę w co by tu se zagrać, na co miałabym ochotę? Skierowałam wzrok na półkę z moimi grami, była to dość pokaźna kolekcja. Moją uwagę zwróciła jedna gra bez okładki, na której markerem napisano Majora. Pamiętam że dostałam ją 3 dni temu, ktoś mi ją wysłał, ale nie wiem kto. Wzięłam do rąk pudełko i obejrzałam je dokładniej. Gra na konsole, hmm czemu nie? Lubiem starsze gry, ponieważ nie są przedobrzone, a w The Legend of Zelda: Majora's Mask nie grałam, więc pora nadrobić zaległości. I może jeżeli gra będzie działać to nagram ją na mój kanał. Po włączeniu gry zauważyłam że istniał już zapis gry o nazwie „BEN”. Chwila. Skądś to znam, coś mi się kojarzy, ale z czy mi się to kojarzy? Może przekonam się w trakcie gry? Uznałam że skoro ktoś zostawił ten zapis to nie powinnam go ruszać. Możliwe w końcu że to specjalnie, a jakbym go usunęła to ten ktoś kto mi ją przysłał by się obraził. Stworzyłam więc nowy plik zapisu który zatytułowałam „Tina”. Gra chodziła bardzo płynnie co mnie zadowoliło, ale niestety czasami NCP zamiast nazywać mnie „Tina” tak jak powinni czasami nazywali mnie „BEN”, co wykluczyło możliwość nagrania gry. W głowie pojawiła mi się myśl, że może gdybym usunęła tą poprzednią grę to wszystko wróciło by do normy i mogłabym to nagrać, ale jednocześnie mój umysł krzyczał bym nie usuwała tego, nie wiem dlaczego. I tak już na początku widzę że to trudna gra, tak samo jak wszystkie gry od Zeldy, i ciężko było by to nagrywać. Już wolę przejść to sama, dla spełnienia, w czym ten mały bug mi nie przeszkodzi? Grałam non stop cały dzień, robiłam tylko przerwy na jedzenie i pójście do łazienki. Przyznam gra mnie wciągnęła. Dotarłam już do Snowhead Temple, ale obawiałam się że mogę nie zdążyć jej skończyć na czas. Postanowiłam więc wykorzystać bug czwartego dnia. Wiem o nim bo przy okazji jak szukałam pomocy u wujka google to znalazłam wzmianki o nim. Tak przyznaję się pomagałam sobie internetem, ale to naprawdę trudna gra! Dokładnie o godzinie 00:00:00 ostatniego dnia poszłam porozmawiać z astronomem i spojrzałam w teleskop. Udało się, odliczanie zniknęło! Jednak kiedy odeszłam od teleskopu nie zastałam astronoma, a zamiast tego znalazłam się w pomieszczeniu z bossem końcowym gry! O co tu chodzi?! To nie powinno się wydarzyć, Skull Kid nie powinien pojawić się w tym momencie gry! Próbowałam poruszać się po otoczeniu, ale za każdym razem nie ważne gdzie poszłam Skull Kid się na mnie gapił, nic nie robił tylko się gapił. Już chciałam nacisnąć RESET kiedy pojawił się tekst „Nie jesteś pewien czemu, ale najwidoczniej miałaś rezerwację...” ta wiadomość wyświetla się kiedy dostajesz klucz od Anju w Stock Pot Inn. Ale dlaczego pojawiła się tutaj i dlaczego pisało miałaś, przecież postacią z gry jest Link mężczyzna. Jakieś piętnaście sekund później pojawił się kolejny napis “Udać się do legowiska bossa świątyni? Tak/Nie”. Nie miałam pojęcia co się dzieje, ale ciągle ta sytuacja mi się z czymś kojarzyła. I znowu coś mówiło mi bym nie naciskała „Tak”, więc nacisnęłam „Nie”. Ekran wypełniła czerń i pojawił się napis „Nie powinnaś tego robić” po czym konsola się wyłączyła. CHWILA! Ten napis. Ta gra. Plik zapisu zatytułowany BEN! O FU**!!! CREEPYPASTA o BENIE DROWNERZE! CZYLI TO PRAWDA?! Muszę coś wymyślić nie chcę umrzeć! Dobra o ile pamiętam Ben Drowned zabija poprzez doprowadzenie człowieka do depresji i w końcu zmuszając do samobójstwa. Jeżeli uda mi się jakoś go zniechęcić do mnie może uda mi się? Oby tylko nie był zbyt zdeterminowany. I dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że gapiem się w pusty ekran. No cóż czeka mnie ciężka praca w nie daniu się zabić.


Pierwszy rozdział nowego opowiadania. I przeprosiny ode mnie, że nie wypuściłam tego wcześniej, ale do końca tego roku będę ograniczać używanie komputera. Rodzice są źli z powodu rachunków za prąd. Więc nowe rozdziały mogą pojawiać się rzadko. Jeszcze raz za to przepraszam i dziękuję za czytanie tego. 

poniedziałek, 7 listopada 2016

Rozdział 10 cz2

Szłam przez las. Trzeba przyznać w nocy jest tu przerażająco, ale nie obchodziło mnie to musiałam znaleźć Wilsona i to przed tym jak moja pochodnia się wypali. Przystanęłam i wsłuchałam się w mój instynkt, po czym ruszyłam biegiem, mając nadzieje, że i tym razem mnie nie zawiedzie. Biegłam chwilę, po czym zatrzymałam się kiedy zobaczyłam światło. To musi być Wilson. Podeszłam ostrożnie wygaszając moją pochodnię i chowając się za krzakami. To rzeczywiście był on, a światło pochodziło od pochodni wbitej w ziemię. I wtedy zobaczyłam jego lewą rękę. Nie była normalna, była bardziej demoniczna, cała czarna. Jakby tego było mało cień Wilsona ożył. Wyglądał jak zagęszczona w jednym miejscu chmura czarnej mgły, ale po chwili jego ciało stało się bardziej, jak to ująć … cielesne? Po prostu nie przypominało już mgły, co nie zmieniało jednak faktu, że emanowała od niego mgiełka. Zauważyłam także, że cień nie ma lewej ręki. Czy to możliwe, że jego ręka jest teraz ręką Wilsona?
- No proszę twoje antidotum znowu przestało działać. Znowu za wcześnie. - powiedział cień do Wilsona.
- Receptura przestaje działać. - stwierdził Wilson po czym wyciągną z kieszeni pustą strzykawkę. - A zapas który przygotowałem właśnie się skończył.
- No i co teraz zamierzasz zrobić? Znowu znikniemy na parę tygodni, może nawet miesięcy, byś ty mógł przyrządzić nową porcje tego swojego antidotum? A co jeśli całkiem przestanie działać? Już nigdy nie wrócisz? - pytał się cień. To wyglądało jakby swoimi pytaniami próbował odwieść Wilsona od porzucenia nas.
- Rozumiem o co ci chodzi Dark, ale nie mogę tak się pokazać innym. - powiedział Wilson.
- To pomyśl właśnie o innych. Pamiętasz jak ostatnim razem zniknąłeś by przygotować nową porcję twojego specyfiku? Martwili się i to bardzo. A pomyślałeś o tej nowej dziewczynie? Zamierzasz ją tak po prostu zostawić bez słowa? - cieć zbliżył się do uch Wilsona i powiedział mu coś, ale nie usłyszałam co to było. I w tym momencie mój instynkt kazał mi wyjść z krzaków i tak zrobiła.
- No właśnie pomyślałeś o mnie i o reszcie? - zapytałam. Wilson natychmiast zesztywniał jak tylko mnie zobaczył.
- Dra-Drak! - krzyknął przestraszony. Chowając lewą rękę za plecy.
- Spokojnie Wilson wszystko słyszałam. - powiedziałam zbliżając się do niego, po czym wzięłam jego lewą rękę. - To naprawdę nie jest takie straszne Wilson. Jestem pewna, że inni powiedzą to samo. - posłałam mu lekki uśmieszek, który po chwili odwzajemnił. Czułam jednak jeszcze, że obawia się powiedzieć reszcie. - Poza tym ja też mam sekret. - powiedziałam i cofnęłam się trochę, po czym wysunęłam skrzydła i ogon. Oczy Wilsona otwarły się szeroko ze zdziwienia, tak samo jak jego szczęka, która gdyby nie była przymocowana to by odpadła.
- Jak? - zapytał po chwili.
- Powiedzmy nie jestem z tego świata. I tylko osoby którym ufam mogą o tym wiedzieć, a ja ufam wam wszystkim, a tobie Wilson najbardziej. Uśmiechną się a na jego twarzy zobaczyłam malutki rumieniec. Sama też się trochę zarumieniłam. Właśnie mu powiedziałam jak bardzo mu ufam.
- A zatem wróćmy do obozu. - powiedział z uśmiechem. Nadal mogłam w nim wyczuć nutkę strachu, ale nie tak dużą jak przedtem. Wilson wyrwał pochodnię z ziemi i wyciągną w moją stronę rękę z coraz większym rumieńcem na twarzy. Ja też się jeszcze bardziej zaczerwieniłam i podałam mu rękę. Szliśmy z powrotem do obozu trzymając się za ręce. Cień Wilsona śledził nas trzymając się trochę z tyłu i odwracając wzrok od naszej pary. Chyba nie lubi tak słodkich rzeczy jak pary i trzymanie się za ręce. Kiedy dotarliśmy do murów obozu słońce już wschodziło. Wilson zatrzymał się wyraźnie obawiając się pokazać reszcie.
- Wilson. - powiedziałam próbując zwrócić jego uwagę. Udało się spojrzał mi prosto w oczy tak jak tego chciałam. - Wszystko będzie dobrze. Nie jesteś sam. - na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.
- Dziękuję. - wyszeptał. W odpowiedzi dałam mu radosny uśmiech, i weszliśmy do obozu.



Co powie reszta na rękę Wilsona i jego Cienia, jak to w ogóle się stało? A co z informacją o tym kim jest Drakonika? Wszystko w następnej części.